poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 4 - ". Dziewczyny poszły pogadać z Luke'm, a ja siedziałam sama w teatrze. Nagle podszedł do mnie Nico..."

Dziś odpuściłam sobie wpis w pamiętniku. W głowie non stop siedział mi Luke. Śniadanie śniadaniem. Lekcje lekcjami, ale w końcu doczekałam się szermierki.
 Serce waliło mi jak oszalałe i świergotało, że w końcu zobaczymy Luke'a. Ja również byłam z tego powodu zadowolona. Dotarłam na arenę. Luke już na mnie czekał. Znęcał się nad biednym manekinem. Przywitałam się, a on przewał w pół cięcia. Odpowiedział mi i zaczęliśmy ćwiczyć. Na poprzednich lekcjach na jego ustach widniał lekki uśmiech, gdy się pojedynkowaliśmy, a dziś go zabrakło. Kiedy kierował moim ciałem by pokazać mi jak wykonać dany ruch i najpierw nakierowywał ramiona, a potem ręce, zawsze zjeżdżał leniwie dłońmi do przedramienia, a teraz robił to szybko. Wcześniej nie unikał chociażby dotyku dłoni, czasem nawet aranżował sytuacje tak, bym na niego wpadła, a dziś ograniczał te sytuacje do minimum. Nie wiem, co się z nim stało. Zawsze zachowywał się inaczej. Może Chejron mu zagroził. Ale kto miałby to zobaczyć. Każdy jest na mitologii. Wtedy z Drew to był przypadek. Miałam ochotę przerwać lekcję i przytulić się do niego.  Tak mnie korciło... Ale nakrzyczałby na mnie tak jak na Drew, gdy go pocałowała.
Lekcja się skończyła. Obiad. Inne lekcje. I przyszedł czas wolny. Siedziałam w pustym domku Afrodyty. Nagle weszła Annabeth, a z nią dziewczyna w, mniej więcej, moim wieku. Miała krótkie czarne włosy, niebieskie oczy i piegi. Była cała ubrana na czarno.
- Cześć, Moni!!! - krzyknęła Ann na wstępie.
- Coś się stało? - spytała brunetka - A w ogóle to jestem Thalia. Łowczynie przyjechały do obozu, więc jestem. - dodała. A więc to jest Thalia.
-Nic...  - wymamrotałam. Dziewczyny spojrzały na siebie wymownie i jednocześnie do mnie podbiegły. Usiadły ze mną na łóżku.
- Cokolwiek się stało, idziesz teraz z nami. - powiedziała Thalia.
 Kiedy pokręciłam głową, by odmówić złapały mnie, jedna za ręce, druga za nogi i wyniosły z domku. Cały czas krzyczałam, by mnie puściły, ale nie słuchały tylko się śmiały. Niosły mnie w stronę stajni. Mijałyśmy domek Hermesa. Akurat wychodził Luke. Na pół sekundy się uciszyłam, ale kiedy sobie przypomniałam, że jestem niesiona przez Ann i Thalię i to za ręce i za nogi od razu zaczęłam sie śmiać i krzyczeć.
- Luke, pomóż! - zawołała Ann, kiedy się prawie jej wyrwałam. On pokręcił głową z dezaprobatą i podszedł do nas. Wziął mnie na ręce. I Thalia coś do niego powiedziała na ucho. Obie zaczęły się śmiać. Luke, z cwaniackim uśmiechem na ustach, typowym dla dzieci Hermesa, zmienił kierunek i ruszył w stronę jeziora. Kiedy sobie to uświadomiłam zaczęłam kopać i krzyczeć by mnie puścił. On tylko wzruszył ramionami, lekko mnie podrzucając.
- Jak nie przestaniesz się kręcić użyję drastycznych środków. - wyszeptał mi do ucha. Jakich drastycznych środków? Na chwile się uspokoiłam, a gdy zobaczyłam już jezioro znowu zaczęłam krzyczeć. By mnie uciszyć pocałował mnie przelotnie. Jakby wróciło to, co było na lekcjach, lecz po chwili minęło. Znowu zaczęłam krzyczeć. Luke razem z Ann i Thalią weszli na pomost. Zaczęłam coraz głośniej krzyczeć. Po chwili wrzucił mnie do wody i każdy zaniósł się śmiechem. Zemsta będzie słodka... Powoli wypłynęłam pod most. "Zdrajcy" stali na krawędzi mostu. Po kolei wciągnęłam do wody Ann, Thalię i Luke'a. Tego ostatniego pożałowałam. Zaciągnął mnie pod wodę, złapał moje włosy, by mi nie latały i... MNIE POCAŁOWAŁ!!! Matko pocałunek pod wodą to coś cudownego... Kiedy zaczęło mi brakować powietrza, wyrwałam się mu i wyszłam z wody. Złapałam się pomostu i podciągnęłam. Usiadłam, ale po chwili już leżałam i zanosiłam się ze śmiechu. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny i Luke. Wszyscy śmieliśmy się w niebo głosy. Leżeliśmy wzdłuż pomostu. Ann, Thalia, ja i Luke.
- Luke... idziesz... w... ślady... Perciego... Co... nie...? - wydusiła Annabeth. - On też całował mnie pod wodą.
Zarumieniłam się. Luke i Thalia zaczęli się głośniej śmiać. Spojrzałam kątem oka na chłopaka. Mokra koszulka przywarła do niego jak skóra. Wyraźnie rysowały się pod nią mięśnie. Bogowie... on jest cudowny.
Potem była kolacja. A potem Zawody siłowe. I śpiewy.

Minął kolejny dzień. A za nim następny. I kolejny. Dni zlały sie w tygodnie, a tygodnie w miesiące. I nadszedł czerwiec... Moje urodziny... Nie lubię tego dnia. Nie wiem, czemu, ale go nie lubię.
Przez cały czas, Luke nie zmienił swojego zachowania. Zaprzyjaźniłam się z Thalią i Annabeth. Łowczyni postanowiła odejść od Artemidy i znów stała się śmiertelną półboginią. Drew ciągle uprzykrzała mi życie. Czasami dziewczyny prosiły, by Luke pomógł nam w czymś, czy poszedł z nami gdzieś, gdy był czas wolny, ale on nigdy sie nie zgadzał. Ann i Thalia wiedziały, co mu jest, ale ja nie.
Są moje urodziny. Dziewczyny poszły pogadać z Luke'm, a ja siedziałam sama w teatrze. Nagle podszedł do mnie Nico. Zdziwiłam sie widząc go tu.
- Hej. Mogę się przysiąść? - spytał. Pokiwałam głową. Myślałam nad tym, jaki Luke jest w stosunku do mnie. Po tym jak wrzucili mnie do jeziora i pocałował mnie dwa razy, jedyny sposób by z nim porozmawiać, dotknąć go, chociaż przelotnie, miałam tylko na lekcjach. Nigdy już się z nim nie całowałam. Przyznaje tęskno mi za nim... Podczas tych czterech pięknych dni, zakochałam się w nim... I ta miłość nie zelżała przez te jedenaście miesięcy. Ani trochę. Kyle próbował mnie podrywać, ale się nie dawałam. Oferował mi nawet nową gitarę, ale ja nie chciałam. Muzyka przypominała mi ciocię, a to sprawiało ból.
- Słuchaj jest sprawa. Pamiętasz jak podczas twojej chyba drugiej lekcji szermierki pojedynkowaliśmy się? - spytał. Jak miałam nie pamiętać...
- Tak. Mówiliście coś, że jest tak jak myśleliście i ze pójdziesz to obgadać z Chejronem. Ale nie dowiedziałam się, o co wam chodziło.  - odparłam patrząc sie w podłogę przypominając sobie ten dzień. W tedy dowiedziałam się ile ma lat. Ale nie wiem, kiedy ma urodziny...
- No właśnie. Walczył ze mną kiedyś i zna mój styl walki. Rodzeństwo od jednego boga ma bardzo podobny styl walki. A ty walczysz podobnie do mnie. Nawet teraz to potwierdza. Kiedy umiesz już o wiele więcej. Kiedy się z tobą pojedynkowałem zauważyłem to, co on. Mamy podobny styl walki. Rozmawiałem wtedy z Chejronem i powiedziałem mu o wszystkim i zapytałem czy mógłbym cię zabrać do ojca i porozmawiać. Nie zgodził się. Dziś w twoje urodziny poprosiłem go znowu i się zgodził. I czy chciałabyś teraz w tej chwili iść ze mną do Podziemia? Nic ci się nie stanie. - zaproponował, wstając i podając mi rękę. Chwyciłam za nią i nagle znalazłam się gdzie indziej. Staliśmy w wielkiej sali. Ściany były zrobione z szlifowanego obsydianu, na ścianach wisiały obrazy przedstawiające najróżniejsze sposoby śmierci. Nie przerażało mnie to jednak. Nie czułam sie tu źle. Na środku stał tron zrobiony z ludzkich kości. Siedział na nim mężczyzna. Niby znajomy, ale jestem pewna, że nigdy go nie widziałam.
- Witaj, ojcze. Przyprowadziłem Monicę, córkę Afrodyty, która ma podobny sposób walki jak ja. - powiedział klękając. Poszłam w jego ślady. A więc to jest Hades.
- Monico... Jesteś zdumiewająco podobna do matki. Ale widzę, że Afrodyta również nie oszczędziła ci urody. - powiedział Władca Podziemi, podchodząc do mnie i biorąc w rękę kosmyk moich włosów.

- Co masz na myśli? - spytałam równo z Nico. Hades tylko się lekko uśmiechnął.
______________________________________
Jest nowy rozdział. Nie jest długi... Lubię ten rozdział. Bardzo...
Dziękuję bardzo za komentarze!!! Dziękuję Dziękuję!!! (popisze się moim japońskim [który jest na poziomie kilku słówek] ) Arigato Gozaimasu (chyba dobrze napisałam)
Co do następnego rozdziału to się zobaczy kiedy dodam... :)
Nie zanudzam Laciata <3
Przepraszam za błędy, bo wiem, że gdzieś tam one są. 

14 komentarzy:

  1. Wspaniałe!!!! Boskie!!!! Mogłabym tak określać bardzo,bardzo dłuuuugooo!!! Luke,ty zgapiaczu jeden ty!!!!!! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ze w miare czesto dodajesz rozdzialy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nico i Percy powinni walnąć Luka w głowe żeby się głupek ogarną ;-) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy wreszcie dodasz rozdział ?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ten blog. Genialnie piszesz
    co tu więcej rzec
    Weny Życzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba, ale... (wiem znów to "ale"! Podobno osoby mieszkające w Podziemiu stają się bardzo wybredne...)
    Nie podoba mi się, że odłączyłaś Thalię od Łowczyń Artemidy! Przecież ona kochała to zajęcie... Mniejsza o to!
    Super rozdział! Szkoda tylko, że umieściłaś zły opis komnaty mojego ojczyma! To co opisałaś to korytarz (może oprócz tronu)!
    Dobra! Już więcej nie krytykuję!
    Mam jeszcze osobiste pytanie (do autorki) czy czytałaś "Olimpijskich herosów"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię ani Thali, ani Łowczyń a tym bardziej już samej Artemidy, co się równa temu że dwie ostatnie ograniczyłam do minimum które nawet chyba równa się zero. Nie pamiętam co lubiła Thalia, żałowałam, że nie umarła kiedy mogła xD
      Ja nawet nie pamiętam jak to pisałam. Akuralnie opisałabym tą komnatę trochę inaczej.
      Przez trochę mam namyśli kompletnie inaczej.
      Ależ krytyka tu jest wskazana, tu w ogóle nie ma co chwalić, chociaz końcówka już jest dobra... nawet...
      Czytałam, chociaż wolę PJ... Nudziłam się momentami na OH... Przy każdej części. Nie byłam nawet zdruzgotana że skończyłam Krew Olimpu... Było mi przykro bo to taki koniec Percy'ego a od niego wszystko się zaczęło, ale jakoś dałam radę. Jak masz więcej pytań to pytaj! *lubi opowiadać o sobie...*

      Usuń
  7. Ja nawet lubię Thalię... Polubiłam ją szczególnie po przeczytaniu "Pamiętników Półbogów"... To co wtedy przeszła... Nie mam ochoty tego wspominać!!! Dlaczego od razu życzysz jej śmierci! Według mnie wystarczy, że musiała być sosną przez około pięć lat... Według mnie wtedy musiałaś włożyć w to opowiadanie dużo trudu, więc jest co chwalić! Przecież Percy nie umarł w "Krwi Olimpu" dodatkowo planował wspólne życie z Annabeth...
    Czy ty w ogóle lubisz Percy'ego i Annabeth jako parę (PERCABETH)?
    Nie lubię jak ktoś mówi Percabeth dlatego umieściłam to w nawiasie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moje to Thalia mogła całe życie w tej sośnie spędzić i bym nie płakała.
      Gdy to pisałam nie było jeszcze Domu Hadesa *wyszedł chyba po 2 miesiącach publikowania bloga* a co dopiero Krwi. Tutaj po prostu OH nie istnieje ;)
      Do PJ i shipowałam ale w OH trafił mnie z nimi szlag. Niech Percy będzie z Nico <3

      Usuń
  8. Widać, że mamy zupełnie inne poglądy na temat umieszczonych w książce miłości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często zdarza mi się shipować niekanoniczne i dziwne paringi więc u mnie normalne

      Usuń