[Odwróciłam się do reszty z triumfalnym uśmiechem. ]
Percy już
siedział z Ann na innym Piekielnym Ogarze, ale o wiele większym od tych, które
przysłał mi ojciec.
- No dobra. - psy podeszły do mnie. Jeden położył się przede
mną. - Zawieziecie mnie i moich przyjaciół na Olimp? - poprosiłam i pogłaskałam
jednego delikatnie po głowie. Pozostałe trzy rozdzieliły się pomiędzy Luke'a,
Adriana i Clarisse. Każdy wsiadł na swojego i mniej-więcej z Percym im wszystko
wytłumaczyliśmy.
- Trzymajcie się. Mocno... - powiedziałam i ruszyliśmy.
Podróż cieniem jest niesamowita. Czujesz jakby skóra zaraz miała ci odpaść, ale
uczucie ogółem jest niesamowite. Nagle wszystko się zatrzymało, ciemność mnie
otaczająca zniknęła i pojawił się normalny chodnik i wejście do Empire State
Builging. Po chwili obok mnie pojawiła się reszta. Lekko się zachwiałam. Trochę
mnie to wyczerpało.
- Fiu... To było niezłe. - powiedział Adrian z gwizdem na
początku, przeczesując sobie włosy ręką.
- Wszystko dobrze? - spytał szeptem Luke, stając za mną.
Pokiwałam głową.
- No dobra... Pora iść na Olimp. Czekają na nas... -
westchnął Percy... Tsa... Trzeba iść poznać rodzinkę... Weszliśmy do recepcji.
Była elegancko urządzona, w odcieniach kawy z mlekiem i czarnego. Ładne
połączenie... Za ladą siedział łysy mężczyzna. Bardzo umięśniony. Kiedy
podeszłam do lady podniósł na mnie wzrok. Chciał to zrobić Percy, ale go
powstrzymałam. To w końcu bardziej moja misja i to ja chcę to załatwić.
Wygrzebałam w kieszeni kilka złotych drachm.
- Ja do Aresa. Którędy do windy? - zapytałam słodko. Zawsze,
a to zawsze się tak zachowuję w takich sytuacjach. Lucas mówi, że w ten sposób
zdobędę wszystko.
- Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedział i znów skierował
wzrok na komputer pod ladą. Położyłam z brzdękiem przed nim pięć drachm.
- Na 600. piętro, poproszę. - powiedziałam przez zęby.
Mężczyzna spojrzał na drachmy i zabrał je z blatu, a w zamian położył kartę.
Nie musiał mi nawet tłumaczyć po co mi ona. Wzięłam ją i odwróciłam się w
stronę reszty. Pomachałam kartę i skierowaliśmy się do windy. Włożyłam kartę w
specjalne miejsce i pokazał się guzik z liczbą 600. Clarisse pospiesznie go
nacisnęła. Winda ruszyła do góry z prędkością co najmniej rozpędzonego pociągu.
Po kilku sekundach zadzwonił dzwoneczek informujący o dotarciu na wybrane
piętro i drzwi się otworzyły. Przed nami ukazała się droga jakby ze złota.
Dookoła były chmury. W oddali majaczyły się białe budynki, teatry. Droga prowadziła...
na ateński Panteon. Nie ruinę, którą jest obecnie, ale na Panteon bez skazy.
Tak jak wyglądał za czasów Greków. Po chmurach biegały roześmiane nimfy.
Niektóre grały na instrumentach. Ruszyliśmy złota ścieżką. Cały czas
rozglądałam się dookoła podziwiając to wszystko.
- Wiele się zmieniło... - wyszeptał Percy, tak jak ja
chłonąc ten obraz.
- Postarałam się. - powiedziała z uśmiechem Annabeth i dała
mu buziaka w policzek. Calrisse przewróciła oczami.
- Jak to "łam" ? - zapytałam odwracając się do
nich.
- Po bitwie o Olimp, czy na Manhattanie, wszystko jedno, na
Olimpie dokonały sie ogromnie zniszczenia i to mnie zatrudniono by
zaprojektować nowy wygląd. - pochwaliła się córka Ateny. Pokiwałam głową i
zachwiałam się. Szłam tyłem i... właśnie trafiałam na koniec chodnika. Traciłam
kontakt z podłożem, gdy Luke złapał mnie w pasie i pociągnął do siebie.
- Naprawdę? Ty musisz zawsze, albo spadać, albo się zranić.
I to zawsze ja cię ratuję... - wyszeptał mi na ucho nie puszczając. Zamknęłam
oczy na kilka sekund po czym je otworzyłam wyrywając się Luke'owi.
- Jak widać mam szczęście. - powiedziałam z uśmiechem i
poszłam dalej, doganiając resztę. Po nie dużym kawałku drogi dotarliśmy do
celu. Przed nami w całej okazałości stał grecki Panteon. Weszliśmy do środka. W
środku było pięknie. Dwanaście tronów ustawionych w literę "U", tak
jak domki w obozie, ale tylko sześć było zajętych. Ukłoniliśmy się bogom. Każdy
miał chyba z dwadzieścia metrów, ale poza tym wyglądali jak ludzie. Zeus był w
prążkowanym szarym garniturze, z jego szaroczarnej brody sypały się maleńkie
iskierki. Posejdon był ubrany jak typowy turysta na Karaibach. Hawajska
koszula, spodnie, jak do pływania, klapki. Bardzo, a to bardzo przypominał
Perciego. Jeżeli ten zapuści brodę w przyszłości (Percy nie rób nam tego), to
będą wyglądać tak samo. Atena miała włosy spięte w koka i kujonki na nosie. Ubrana
była jak miła pani profesor na uczelni. Hermes miał na sobie jeansy, jakąś
koszulę i sportową bluzę. No i oczywiście swoje słynne skrzydlate trampki.
Afrodyta miała na sobie miętową sukienkę i blado różową marynarkę i tego samego
koloru szpilki. Jasne włosy opadały na ramiona i plecy. Ares był ubrany tak jak
wtedy, gdy nas atakował. Kiedy zobaczył Clarisse, zerwał się z tronu i prawie
ją zaatakował, ale uspokoił go Zeus. Ares usiadł z powrotem na tronie.
- Córka Hadesa, syn Hermesa, córka Aresa, zdrajca, bohater
Olimpu i jego dziewczyna... Co tu robicie? - zapytał Zeus. Luke mocno zacisnął
pięści. Złe wspomnienia...
- Zeusie. Nie będę tolerować takiego zachowania wobec mojej
córki. Gdyby nie ona Olimp by nie wygrał. To przecież ona powiedziała Perciemu,
że zdrajca jeszcze może zapanować nad Kronosem. - obroniła ją Atena. Luke miał
utkwiony wzrok w podłodze i mocno zaciskał pięści.
- I ja i mój syn tu jesteśmy! - krzyknął Hermes wstając z
tronu.
- Wiem! Ale moja córka też tu jest!!! - zawołała Atena również
wstając.
- Nie kłóćcie się!!! - krzyknęła mała dziewczynka, siedząca
przy ognisku, nie zauważyłam jej wcześniej.
- Mogę w końcu pozbyć się tej dziewczyny? - zapytał Ares
ponownie wstając z tronu i podchodząc do Clarisse.
Stanęłam obok niej i wyciągnęła diament.
- Tato. To chyba należy do ciebie.
- Diament Angelici... - wyszeptał i jakby oczy mu się
zaszkliły. Wyrwał go z ręki Clarisse i po jego twarzy przemknął cień. -
Clarisse co tu robisz?
- Tato... chciałeś pozabijać wszystkie swoje dzieci. Oddałam
ci twoją zgubę. - powiedziała lekko przez łzy.
- No dobra dość tych słodkich scen. - przerwał Zeus -
Załatwiliście co trzeba, musimy dokończyć naradę.
- Monico. Ostatnio nic dla ciebie nie miałem. - Hermes zignorował
ojca, wstał z tronu i wyciągnął z torby jedną małą i jedną wielką paczkę - Tym
razem mam coś dla ciebie. - podał mi większą paczkę, poczym podszedł do Luke'a
- A to jest dla ciebie - dał mu mniejszą paczuszkę - Mam nadzieję, że szybko
zrobisz z tym to do czego jest to przeznaczone. Pięć godzin ganiałem tam i s
powrotem, po to. Teraz już możecie wracać. - odprawił nas.
Wyszliśmy z sali tronowej, jak i z Panteonu. Po chwili
dogoniła nas Afrodyta.
________________________
Oto jest osiemnasty rozdział.
Oczywiście przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że się podoba :)
Ten bonus o wiktoriańskiej Anglii już zaczęłam pisać, ale jest na etapie chyba dwóch zdań. Muszę zebrać materiał, żeby jak najbardziej oddało klimat sytuacji.
Pamiętacie jak 18 listopada dziękowałam za prawie 2000 wejść? W dwanaście dni doszło do 2500!!! Dziękuję!!!
Pamiętacie jak 18 listopada dziękowałam za prawie 2000 wejść? W dwanaście dni doszło do 2500!!! Dziękuję!!!
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
P.S tak z ciekawości... Ile macie lat? Jestem ciekawa, czy mojego bloga czytają same starsze ode mnie osoby :) (jak ktoś nie chce pisać nie musi) :) Loffciam was!!!