Wzięłam dłuuugi prysznic i ubrałam czarne legginsy, białą
tunikę z czarnym nadrukiem. Ubrałam moje botki i skórzaną kurtkę. Rozczesałam
włosy i w tej chwili wrócił do mnie mój sen. Luke podszedł do mnie jak spałam.
Czule odgarnął mi włosy z twarzy, czule głaskał mnie po twarzy. Później jak
usiadł na łóżku i zaczął ręką jeździć po moim ramieniu obudziłam się i
przyciągnęłam go do siebie... pocałowałam. Nie potrafiłam inaczej. Później
poprosiłam by położył się obok, bo mi zimno, co było dalekie od prawdy, bo po
jego dotyku byłam rozpalona. I on to zrobił. Położył się obok. Powiedział mi
dobranoc, pocałował mnie w czoło, nazwał mnie "skarbem". A potem
jeszcze dodał "Kocham cię". Jak bardzo bym chciała by to była moja
codzienność. Żeby to była prawda... Chociaż to nie możliwe. Tylko w snach mogę
się tym zadowolić. Ech...
Wyszłam z łazienki i nikogo nie zastałam w pokoju. Pewno już
wyszli i czekają na mnie na dole. Zeszłam do recepcji, ale nie zastałam tam
nikogo oprócz śpiącego w pracy Maksa. Przewróciłam oczami i wróciłam na górę.
Perciemu i Ann nie będę przeszkadzać. U Clarisse nie jestem mile widziana.
Zapukałam do Adriana. Może ma jakieś tabletki na ból głowy? Nie doczekując się zaproszenia
weszłam do pokoju. Zastałam dwóch braci Castellan.
- Moni? Coś się stało? - zapytał Adrian wymownie spoglądając
na Luke'a, siedzącego (raczej rozwalonego...) na fotelu. On tylko wziął łyk
czegoś złotawego, co miał nalane do typowej szklanki do whiskey.
- Głowa mnie boli... Masz jakieś tabletki czy coś? Plis...
powiedz, że tak... - poprosiłam. Adrian westchnął głośno i wszedł do łazienki.
W oczekiwaniu na niego rzuciłam się na jego łóżko.
- Nie... Moje było wygodniejsze... - wymamrotałam do siebie.
Usłyszałam jakby "Ta..." z ust Luke'a, ale pewno mi się zdawało.
Przecież on spał na kanapie... Po kilku minutach wrócił Adrian.
- Trzymaj. I proszę, następnym razem pukaj, dobra? - powiedział
i pomógł mi wstać.
- Przecież pukałam. Musieliście nie usłyszeć. No dobra. Będę
u siebie, albo u Ann. Pa, pa.
Podeszłam do drzwi, razem z Adrianem jako eskortą. Właśnie
uświadomiłam sobie, że jest bez koszulki. Przejechałam wzrokiem po jego torsie
i stwierdziłam, że musiał naprawdę mieć dużo wolnego czasu, by pogodzić naukę,
dziewczyny i jeszcze dużo chodzić na siłownię. Ale ma się czym pochwalić.
- Do zobaczenia za paręnaście minut, przynajmniej tak myślę.
- powiedziałam jeszcze na koniec i dałam mu przelotnego buziaka w policzek. Jak
przyjaciółka. On nie jest dla mnie kimś więcej. Jest jak brat... Ktoś z kim
mogę sobie pogadać. Jak zamykał drzwi usłyszałam jeszcze jak mówi do Luke'a ,
ze śmiechem : "Tylko mnie nie zabij, braciszku. Wracamy do sesji u
psychologa?" Luke odpowiedział mu przekleństwem... nie ładnie tak Lukie...
Nie ładnie.
Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Po chwili opadłam na
poduszki. Wzięłam tą na której nie spałam i przycisnęłam do siebie. Pachniała
Luke'm... Może wziął ją na kanapę? Tak, na pewno... Nie ma innej możliwości.
Przytuliłam ją jeszcze mocniej do siebie. Wtedy do pokoju weszła Ann.
- Hej. I jak się spało z Luke'm w jednym pokoju? - zapytała
siadając obok na łóżku.
- Tsa... On na kanapie a ja na łóżku... Ale mam to. -
wymamrotałam i rzuciłam w nią poduszką.
- Zgaduję, że to na niej spał Luke. - powiedziała ze
śmiechem. Rozmawiałyśmy tak jeszcze jakieś dziesięć minut, gdy do pokoju weszli
Luke i Percy.
- Ann, skarbie jedziemy. Mam twoją torbę. - poinformował syn
Posejdona. Ja i Luke przewróciliśmy oczami. Syn Hermesa zabrał swój plecak w
wyszedł z pokoju mówiąc, że z Adrianem czekają na dole. Percy i Ann poszli w
jego ślady. Ja powiedziałam, że jeszcze sprawdzę czy mam wszystko. Jest, jest,
jest, jest, jest... pamiętnik... NIE MA!!! Zaczęłam wszystko wywracać do góry
nogami. Pod materacem. Pod poduszkami na kanapie. W szafach. W łazience. Nie
ma!!! Bogowie... Gdzie jest mój pamiętnik?!!! Biegałam po pokoju przewracając
wszystko już kilkanaście minut. W końcu wszedł Luke.
- Ile mo... Co ty tu zrobiłaś, na Zeusa?! - krzyknął, gdy zobaczył
stan pokoju.
- Gdzie twój plecak? - zapytałam i obiegłam go dookoła z dwa
razy. Złapał mnie za ramiona zatrzymując przed sobą.
- Czego szukasz?
- Mojego pamiętnika... Nie mam go w torbie. Nie wiem, gdzie
jest. - wyszeptałam powoli wpatrując się w jego oczy... Nigdy nie przestanę się
nimi zachwycać...
- Wszędzie sprawdziłaś? - zapytał puszczając mnie, ale nie
odrywając ode mnie wzroku. Pokiwałam niepewnie głową. - Na pewno? - znów
pokiwałam głową. Wyszliśmy z pokoju.
- Mam go do cioci... Nie wiem, co zrobię jeśli go nie
znajdę... - wyszeptałam. Odwrócił się w moją stronę.
- Znajdzie się. - powiedział i lekko się uśmiechnął.
Zeszliśmy na dół. Byłam przybita. W pokoju na pewno go nie było. Podeszłam do
recepcjonisty. Na szczęście nie był to Max.
- Gdybyście coś znaleźli w naszych pokojach, proszę od razu
do mnie zadzwonić, dobrze? - poprosiłam i lekko się uśmiechnęłam. Chłopak
pokiwał głową, a ja wróciłam do reszty.
- Co jest, Moni? - zapytał Adrian opierając łokieć na moim
ramieniu. Był wyższy ode mnie mniej więcej o piętnaście centymetrów.
- Zabije cię za to metr osiemdziesiąt pięć. I nie wiem,
gdzie jest mój pamiętnik. Na pewno miałam go tutaj, bo wieczorem pisałam w nim,
ale dziś nie mogę go znaleźć. Zadzwonią do mnie jak go znajdą. - powiedziałam i
strąciłam jego łokieć.
- Osiemdziesiąt siedem. I Luke... Pokaż plecak. - rozkazał z
pewnością w oczach. Luke zdziwiony otworzył plecak. Na wierzchu leżał mój
pamiętnik... Adrian spojrzał na niego z triumfalnym uśmieszkiem.
- Włożyłeś mi go tam, prawda? - zapytał oddając mi moją
zgubę. Przekartkowałam wszystko dokładnie, patrząc czy żadna literka, która nie
była zamazana nie zamazała się, czy żadne zdjęcie sie nie odkleiło. Wszystko
było na swoim miejscu.
- Masz szczęście. Wszystko jest jak było. - powiedziałam
dźgając go kilka razy palcem w pierś.
Wyszliśmy z hotelu.
- Ja i Monica, możemy poruszać się cieniem za pomocą
piekielnych ogarów, ale wy... - powiedział Percy - Ewentualnie każde z nas
mogło by wziąć jedną osobę. Zostają dwie.
- Chwilunia... Gdyby wezwać sześć piekielnych ogarów... Po
jednym dla każdego. Pięć. Ann i Percy w pakiecie. Dalibyśmy radę przenieść się
na Olimp. Właśnie. Przez tyle czasu nadal nie wiem, gdzie jest Olimp? -
zapytałam przysiadając na ziemi.
- Nie siadaj na ziemi, bo wilka dostaniesz. - powiedział
Adrian ze śmiechem.
- Mówisz jak moja ciocia... - pokręciłam z zażenowaniem
głową i niechętnie wstałam z ziemi.
- Odpowiadając na twoje pytanie Moni... Na 600. piętrze Empire State Building. I
wystarczy jeżeli przywołasz cztery. Ja mam swojego prywatnego piekielnego
Ogara. - odpowiedział mi Percy.
- To się dostaniemy. Kto jest za przyzwaniem ogarów i
podróżowanie cieniem, aż pod nasz cel? - zaproponowałam po raz setny i
podniosłam rękę. wszyscy poszli w moje ślady. Stanęłam tyłem do nich, a przodem
do małego lasku. Za drzewami, mimo popołudnia, było ciemno.
- Robiłaś to już kiedyś? - zapytał Percy. Pokręciłam głową.
- Nie, ale ty się skupiaj na przyzwaniu swojego Ogara. Ja tu muszę skupić się na czterech. Powiedziałam i znów skupiłam się na ciemności. "Tato... ostatnio proszę cię o wiele... Te szkielety bardzo nam pomogły. Teraz proszę, byś przysłał do nas cztery Piekielne Ogary.Wiem, że nad nimi zapanuję. Wiem, że jeżeli przyślesz je ty będą przyjazne dla mnie i moich przyjaciół. Nico wytłumaczył mi jak się podróżuje cieniem na ogarach. Dam radę. Proszę..." Wygłosiłam w myślach modlitwę. Usłyszałam warczenie psów i z lasku wyszło pięć rottweilerów, niedużo mniejszych od samochodu osobowego. Odwróciłam się do reszty z triumfalnym uśmiechem.
________________
Oto jest siedemnasty rozdział.
Zgodnie z tradycją przepraszam za błędy.
Następny za tydzień, jak zawsze. Ale warunkiem jest osiem komentarzy. Nie ma ośmiu komciów, nie ma rozdziały w weekend. Jestę Zua i żebrzę / szantażuję o komcie :) I tak was kocham <3
A teraz pytanie dla Was!!! (jak Niekryty)
Dziś wpadł mi pomysł na bonus... Ale... taki inny. Pomyślałam, żeby przenieść Luke'a, Monicę, Ann, Perciego, Adriana i innych do wiktoriańskiej Anglii... i zupełnie pominąć wątek z bogami. Byli by "zwykłymi" śmiertelnikami. Oczywiście nie ominę wątku miłosnego, bo to będzie jeden z dwóch głównych wątków. Co wy na to? Przyznam się, że jeszcze nie zaczęłam go pisać, ale mogę zacząć...
Zachęcam do pytań!!!
Nie zanudzam
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
boosz epickie *.* (zdaje się, że się powtarzam :D) żeby nie pisać brzydkich słów xD u mnie też nowy post <333 ;3
OdpowiedzUsuńCiekawe po co Lukowi był potrzebny pamiętnik......
OdpowiedzUsuńNiech Luke zrobi coś głupiego a potem będzie błagał na kolanach przed Moni albo niech zrobi coś równie śmiesznego :-) :-) :-) :-)
chyba akcja z pokojem była wystarczająco głupia... Ale zbliżamy się do momentu, gdzie nie będzie czasu na głupotę Luke'a, która na marginesie jest wielka... Może coś mi się uda, ale wątpię, bo już mam cały plan wymyślony..
UsuńRozdział jest mega. I tak jak Bielana mam pytanko po co Lukowi był jej pamiętnik ? I extra by było jakbyś zrobiła ten bonus.
OdpowiedzUsuńKocham ten blog <3
to już odpowiadam. cytując Luke'a "Włożyłeś mi go tam, prawda?" Adrian tego nie zrobił. Monica po prostu przez pomyłkę włożyła swój pamiętnik do plecaka Luke'a. Luke nie skorzystał z okazji i go nie przeczytał... Jego strata :)
UsuńCudo *o*
OdpowiedzUsuńCudowne ^.^
OdpowiedzUsuńDodaj szybko next PLISSSSSSSSSSSS !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńA propo wiktoriańskiej Angli mogłabyś dodać pierwszy rozdział a potem się zobaczy :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńto nie będzie na rozdziały... To jest jedna wielka całość. Mogłabym początek... Tak... Myślę, że to będzie dobry pomysł :)
UsuńA co do next'a to i tak w weekend. Jakoś muszę się w końcu wyrobić :)
Czyli taki One Shot ? jak tak to może być ; )
OdpowiedzUsuńGenialne i Ta Monica szukająca pamiętnika GENIALNE jak zawsze życzę ci Weny i... jeszcze raz Weny
OdpowiedzUsuńI jeszcze coś zapraszam na mojego i mojej koleżanki bloga
Usuńhttp://annabeth-i-still-love-you.blogspot.com/?m=1
Tutaj nie zostawię długiego komentarza ponieważ już późno a ja chcę jeszcze chwilę poczytać!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
K.O.Z.A.C.K.O
OdpowiedzUsuń