[- Przyszłam zobaczyć jak
sie pogrążasz. Brat twojego chłopaka zdrajcy sie od ciebie odwrócił, di Angelo
też, Jackson, Chase, Grace... cały obóz. Będę się napawać twoim nieszczęściem.
- wysyczała i znikła. ]
Minął miesiąc. Za kilkanaście dni kończy sie wrzesień. Prawie codziennie nawiedzały mnie duchy zmarłych. Raz zabici przez Clarisse, raz ci co polegli w bitwie o Manhattan (Już chyba spotkałam każdego, oprócz Charlesa Beckendorfa i Sileny Beauregard). Ci drudzy zawsze wypominali mi moją znajomość z Luke'm. Myślałam, że oszaleję. Zdarzyło mi się kilka bezsennych nocy. Wczoraj Chejron zdjął mi gips. Nadal trochę utykam, ale nic poza tym.
Każdy, dosłownie każdy
mnie ignorował, patrzył na mnie krzywo, z nienawiścią. Z Annabeth, Percym, i
Thalią nie rozmawiałam ani razu, od tamtego incydentu. Były dwie osoby, z
którymi mogłam pogadać. Luke, choć od tamtego ostatniego pocałunku rozmowa aż
tak nam nie idzie. Ale mnie nie ignoruje. Czasem stara się mnie pocieszyć.
Pomaga mi w rozwijaniu umiejętności. Drugą jest duch ciotki, którego przyzywam
co jakiś czas. Jej zawsze się zwierzam. Opowiedziała mi też trochę jak to było,
że ona się mną opiekowała.
- Znałam Camille od podstawówki - opowiadała - Przyjaźniłyśmy się do końca. Lubiłyśmy chodzić do jednej kawiarenki. Miałyśmy chyba jakieś trzydzieści lat, gdy poznała twojego ojca. Spóźniłam się na spotkanie i Hades dosiadł się do czekającej na mnie twojej matki. Oczywiście przedstawił się inaczej. Zaczęła się z nim spotykać. Po jakimś roku zaszła w ciąże. Camille nawet nie zdążyła mu tego powiedzieć, gdy zostawił jej list, w którym powiedział jej, że jest bogiem i tak dalej. O przepowiedni też. Potem ona przekazała to mi. Camille wiedząc na kogo wyrośniesz, niedługo po twoich narodzinach oddała cię w moje ręce. Zawsze chciałam mieć dzieci, choć nie mogłam. Uznała, że ja wychowam cię lepiej. Nie podała mi głównego powodu dla którego cie oddała. Sama go poznałam rok później. Twoja matka była uzależniona od narkotyków. W czasie ciąży starała się nie brać, ale trochę jej to nie wychodziło. Na szczęście ty urodziłaś się zdrowa. Podczas ciąży brała o wiele mniej niż wcześniej. Po urodzeniu ciebie poczuła się wolna od limitu i przedawkowała. Powiedziała mi jeszcze, zanim przedawkowała, że mam ci nic nie mówić. Jak wiesz wiedza o boskim pochodzeniu jest groźniejsza niż niewiedza.
- Znałam Camille od podstawówki - opowiadała - Przyjaźniłyśmy się do końca. Lubiłyśmy chodzić do jednej kawiarenki. Miałyśmy chyba jakieś trzydzieści lat, gdy poznała twojego ojca. Spóźniłam się na spotkanie i Hades dosiadł się do czekającej na mnie twojej matki. Oczywiście przedstawił się inaczej. Zaczęła się z nim spotykać. Po jakimś roku zaszła w ciąże. Camille nawet nie zdążyła mu tego powiedzieć, gdy zostawił jej list, w którym powiedział jej, że jest bogiem i tak dalej. O przepowiedni też. Potem ona przekazała to mi. Camille wiedząc na kogo wyrośniesz, niedługo po twoich narodzinach oddała cię w moje ręce. Zawsze chciałam mieć dzieci, choć nie mogłam. Uznała, że ja wychowam cię lepiej. Nie podała mi głównego powodu dla którego cie oddała. Sama go poznałam rok później. Twoja matka była uzależniona od narkotyków. W czasie ciąży starała się nie brać, ale trochę jej to nie wychodziło. Na szczęście ty urodziłaś się zdrowa. Podczas ciąży brała o wiele mniej niż wcześniej. Po urodzeniu ciebie poczuła się wolna od limitu i przedawkowała. Powiedziała mi jeszcze, zanim przedawkowała, że mam ci nic nie mówić. Jak wiesz wiedza o boskim pochodzeniu jest groźniejsza niż niewiedza.
Zawsze przyzywam ją przy
moim łóżku. Nico udaje, że nic nie wie, ale jestem sto procent pewna, że
wyczuwa odór śmierci, który pozostaje po spotkaniach z nią.
Szłam w stronę miejsca,
gdzie odbywają się zajęcia plastyczne. Chciałam coś pobazgrać na jakieś kartce.
Jeszcze przez następny miesiąc mam odwołane wszystkie zajęcia, oprócz takich
jak te. Chejron nic nie wie, o moich lekcjach z Luke'm, podczas każdego czasu
wolnego. On tylko wtedy ma czas. Jeżeli
nie prowadzi lekcji ma normalne ze swoim domkiem.
Powiedziałam sobie, że on to już rozdział zamknięty. Przez niego... no po prostu nie zawsze jestem przytomna. Nie chcę już tego czuć. N-I-E C-H-C-Ę!!!
Powiedziałam sobie, że on to już rozdział zamknięty. Przez niego... no po prostu nie zawsze jestem przytomna. Nie chcę już tego czuć. N-I-E C-H-C-Ę!!!
Nie daleko budynku, do
którego zmierzałam zatrzymał mnie chłopiec. Miał może dziesięć lat. Ale obóz
powoli robił swoje. Jego ramiona już były trochę szersze od reszty ciała.
Ubrany był w pomarańczową koszulkę obozu włożoną w jasne jeansy. Na nogach miał
trampki. Jego szyję zdobił jeden gliniany paciorek. Ja miałam już takich dwa
Jego włosy były jasne, przy głowie ciemniejsze, ciemnobrązowe. Oczy zmieniały
kolor. Raz były niebieskie, raz brązowe, raz fioletowe, czy zielone.
- Coś sie stało? -
zapytałam przyjaźnie kucając przed nim. Teraz sięgał mi ponad głowę. Myślałam,
że ucieknie, albo coś. Ale nie.
- Nie... Jestem Ross.
Moją mamą jest Hekate. Ja po prostu... Znaczy mój brat... bardzo mu się
spodobałaś, ale on nie ma odwagi do ciebie podejść. Myśli, że jesteś z tym
nauczycielem. - powiedział nieśmiało. Uśmiechnęłam się.
- I poprosił cię byś do
mnie podszedł, tak?
Chłopczyk pokręcił głową.
- Nie prosił mnie. Nawet
mi tego zakazał. Ale ja... ja mam tylko jego. Nasz tata nie żyje i... A on
skupia się tylko na tobie. Myślałem, że może... - jąkał się. Moją jedyną
reakcją był śmiech.
- Czyli chcesz mnie z nim
zeswatać? No dobrze. Co mi szkodzi. Porozmawiam z nim. Przyprowadź go do tego
budynku, dobrze? - wskazałam na salę plastyczną. Chłopiec pokiwał uradowany
głową i pobiegł w stronę domku poświęconego bogini magii. Ja ruszyłam w
przeciwną stronę. W tej chwili większość domków ma inne lekcje niż plastyka
(tak to nazwę). W środku było pawie pusto. Tylko kilka osób na końcu sali
zajęło sie jakimś projektem. Stanęłam przy sztaludze. Zamoczyłam pędzel w
jakieś farbie i zaczęłam mazać po płótnie. Po niedługim czasie usłyszałam
krzyki. Jeden straszy głos, a drugi młodszy. Ten młodszy należał do Rossa.
- Co zrobiłeś?! -
krzyknął ten starszy.
- To co powiedziałem.
Teraz, braciszku, idziesz do niej i pogadaj z nią. - spokojnie odpowiedział mu głosik Rossa.
- Ona ma chłopaka!
- Powiedziała, że nie
widzi problemu w rozmowie z tobą. A może nie jest z nim. IDŹ!!! - krzyknął
trochę piskliwym głosem.
Zaczęłam się śmiać.
Weszli do sali plastycznej i zastali mnie w takim stanie. Ross również zaczął
się śmiać. Delikatnie popchnął swojego brata w moją stronę. Ja postarałam się
uspokoić.
Brat Rossa był wysoki, wysportowany. Miał jasnobrązowe włosy mniej-więcej do brody i oczy jak brat.
Wyprostowałam się, odgarnęłam włosy z czoła i wzięłam znów pędzel do ręki. Poprzednim kolorem był niebieski. Tak nim pomazałam, że nadawał się na morze. Może namaluję te skały przybrzeżne? Dobry pomysł. Tylko ja kiepsko maluję. Trudno. Będzie prymitywna wersja tych skał.
Brat Rossa tylko siedział na stoliku i mi się przyglądał.
- Więc... - zaczęłam chcąc go trochę zachęcić. No w końcu to on chciał ze mną pogadać.
- Domyślam się, że mój brat wszystko ci powiedział.
Pokiwałam głową. Nic nie odpowiedział.
- To zróbmy tak. Nie widziałam się z twoim bratem. Nie przyprowadził cię tu, tylko sam przyszedłeś. Od początku. Hej. Jestem Monica, córka Hadesa, której tylko jedna osoba w obozie nie nienawidzi. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie jedna, ale trzy. Jeszcze ja i mój brat. Ja jestem Rocky, syn Hekate... - zaciął się i po chwili dokończył - I wnuk Nemezis. Mój ojciec był synem Nemezis.
- Ciekawe... Opowiedz mi coś o sobie. - odpowiedziałam i odwróciłam się do niego - A i... siadaj tu, bo cię nie widzę, a chciałabym spróbować namalować to co mam w głowie. - znów się do niego uśmiechnęłam.
Rocky spełnił moją prośbę. Usiadł tak, że go widziałam.
Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam sie o nim kilku rzeczy, on o mnie. w końcu padło pytanie, którego się obawiałam.
- Ten nauczyciel szermierki... Lucas... Luke! To twój chłopak, tak? Pojawiłem się w obozie na niedługo przed rocznicą bitwy. Widziałem jak ty... no... go całowałaś...
Spuściłam wzrok i lekko się zarumieniłam. Z Luke'm koniec. Powiedziałam to już sobie i tak zrobię. TO KONIEC!!!
- Nie. Luke... był... no powiedzmy zauroczeniem, które minęło. - wymamrotałam i znów podniosłam wzrok na mój "obraz"
Morze było dość znośnie. Skały też dało się ścierpieć. Jeszcze niebo... i piasek... Dasz radę Moni. Namalujesz to!
Dziwne jest to, że jak byłam mała to potrafiłam ślicznie rysować, a nie umiałam śpiewać i w ogóle nie wykazywałam talentu muzycznego. Teraz nie potrafię malować, a śpiewać i grać, tak, mimo, że tego nie robię.
- Rozumiem... Mam pytanie. Skoro ty i tak nie uczęszczasz na prawie żadne zajęcia... A ja mam ranę i też nie biorę w nich udziału. To może przejdziemy się? - zapytał z nadzieją - Oczywiście jak skończysz malować.
Pokiwałam głową. Czemu nie? "Luke... Luke... Luke... NO KURNA LUKE!!! PRZEZ LUKE'A NIE PÓJDZIESZ Z ŻADNYM CHŁOPAKIEM NA ROMANTYCZNY SPACER!!!" zaczęło się drzeć moje serce. Uciszyłam je. K-O-N-I-E-C Z LUKE'M!!! Skończyłam malować. Wyszło mi nawet nieźle. Może na poziomie w miarę utalentowanej trzynastolatki. Podpisałam pracę moim imieniem i położyłam na miejsce, gdzie prace mają się suszyć.
Brat Rossa był wysoki, wysportowany. Miał jasnobrązowe włosy mniej-więcej do brody i oczy jak brat.
Wyprostowałam się, odgarnęłam włosy z czoła i wzięłam znów pędzel do ręki. Poprzednim kolorem był niebieski. Tak nim pomazałam, że nadawał się na morze. Może namaluję te skały przybrzeżne? Dobry pomysł. Tylko ja kiepsko maluję. Trudno. Będzie prymitywna wersja tych skał.
Brat Rossa tylko siedział na stoliku i mi się przyglądał.
- Więc... - zaczęłam chcąc go trochę zachęcić. No w końcu to on chciał ze mną pogadać.
- Domyślam się, że mój brat wszystko ci powiedział.
Pokiwałam głową. Nic nie odpowiedział.
- To zróbmy tak. Nie widziałam się z twoim bratem. Nie przyprowadził cię tu, tylko sam przyszedłeś. Od początku. Hej. Jestem Monica, córka Hadesa, której tylko jedna osoba w obozie nie nienawidzi. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie jedna, ale trzy. Jeszcze ja i mój brat. Ja jestem Rocky, syn Hekate... - zaciął się i po chwili dokończył - I wnuk Nemezis. Mój ojciec był synem Nemezis.
- Ciekawe... Opowiedz mi coś o sobie. - odpowiedziałam i odwróciłam się do niego - A i... siadaj tu, bo cię nie widzę, a chciałabym spróbować namalować to co mam w głowie. - znów się do niego uśmiechnęłam.
Rocky spełnił moją prośbę. Usiadł tak, że go widziałam.
Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam sie o nim kilku rzeczy, on o mnie. w końcu padło pytanie, którego się obawiałam.
- Ten nauczyciel szermierki... Lucas... Luke! To twój chłopak, tak? Pojawiłem się w obozie na niedługo przed rocznicą bitwy. Widziałem jak ty... no... go całowałaś...
Spuściłam wzrok i lekko się zarumieniłam. Z Luke'm koniec. Powiedziałam to już sobie i tak zrobię. TO KONIEC!!!
- Nie. Luke... był... no powiedzmy zauroczeniem, które minęło. - wymamrotałam i znów podniosłam wzrok na mój "obraz"
Morze było dość znośnie. Skały też dało się ścierpieć. Jeszcze niebo... i piasek... Dasz radę Moni. Namalujesz to!
Dziwne jest to, że jak byłam mała to potrafiłam ślicznie rysować, a nie umiałam śpiewać i w ogóle nie wykazywałam talentu muzycznego. Teraz nie potrafię malować, a śpiewać i grać, tak, mimo, że tego nie robię.
- Rozumiem... Mam pytanie. Skoro ty i tak nie uczęszczasz na prawie żadne zajęcia... A ja mam ranę i też nie biorę w nich udziału. To może przejdziemy się? - zapytał z nadzieją - Oczywiście jak skończysz malować.
Pokiwałam głową. Czemu nie? "Luke... Luke... Luke... NO KURNA LUKE!!! PRZEZ LUKE'A NIE PÓJDZIESZ Z ŻADNYM CHŁOPAKIEM NA ROMANTYCZNY SPACER!!!" zaczęło się drzeć moje serce. Uciszyłam je. K-O-N-I-E-C Z LUKE'M!!! Skończyłam malować. Wyszło mi nawet nieźle. Może na poziomie w miarę utalentowanej trzynastolatki. Podpisałam pracę moim imieniem i położyłam na miejsce, gdzie prace mają się suszyć.
Ruszyliśmy w stronę
plaży. Kiedy dochodziliśmy do pisaku złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się
lekko. Szliśmy w ciszy. Po krótkim czasie zatrzymaliśmy się w takim miejscu,
gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć.
- Monica... Naprawdę
wiem, że znamy się krótko, ale... - zaciął się, spojrzał mi w oczy i mnie
pocałował. Oddałam pocałunek. Nie powiem, że całowało mi się z nim źle. To było
cudowne. Pocałunek... z odrobiną magii? Zupełnie inaczej niż... STOP!!! Nie. Nie
porównuj Rockiego do Luke'a.
- Więc... Zostaniesz moją
dziewczyną? - zapytał.
Zamilkłam. Spodziewałam
się tego pytania od jego pocałunku. Nadal nie do końca wybiłam sobie z głowy
Luke'a, ale Rocky, przyznam, też mi się podobał.
- Tak... - szepnęłam i go
pocałowałam.
__________________________
Oto jest dwudziesty czwarty rozdział.
Pewno po raz kolejny chcecie mnie zabić...
Rozdział dedykuję Weronice Lynch. Doczekałaś się :)
Jak i dedykacja jest dla wszystkich, który czytają i komentują to... coś.
Oczywiście przepraszam za błędy
Co do Rockiego i Rossa to będą teraz ważne postacie.
Ross :
Rocky :
(Rocky i Ross Lynch z zespołu R5)
I teraz zadanie dla was!
Nad szablonem na bloga jeszcze nie myślałam, ale postanowiłam zmienić
nagłówek, bo to coś co teraz jest to moje kreatywne dzieło w paincie. Weronika
wykonała dla mnie dwa nagłówki i wybór jest wasz, który ustawię.
Nr 1
I nr 2
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
Pierwsza! Nr 1. Rozdział bardzo dobry, cieszę się, że to nie jest takie proste :). W next daj proszę coś o Percym i Ann. I pisz szybko. A kiedy next?
OdpowiedzUsuńnext jak zawsze za tydzień.
UsuńCieszę się że ci się podoba :)
Wybacz, ale Percabeth nie będzie dłuuuuuugo. Będzie Percy ale tylko przez chwilę.
:) Od teraz to w ogóle nie będzie takie proste :_
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ROSS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ROCKY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAKIE ŚLICZNE ZDJĘCIE ROSSA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń*facepalm*
UsuńSama mi to zdjęcie znalazłaś.
ALE I TAK JEST PIĘKNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3
UsuńRozdział świetny, chociaż miałam totalbą głupawke, kiedy wyobrazilam sobie to dzieło Moni XD Sądząc po tym, jak opisałas jej dzielo, ma pewnie mniej wiecej taki talent hak ja ;*
OdpowiedzUsuńA Ross po prostu mnie rozwalił XD Jak ja kocham takie małe dzieci *.*
I ogólnie wszystko było bardzo fajnie, tylko jestem ciekawa, co na to wszystko Luke, bo mam jakieś takie przeczucie, ze on jakoś dowie sie o tym pocałunku i z Rockiego (nawiasem mówiąc, przy jego imieniu tez miałam głupawka, bo mam pluszowego wilka o imieniu Rocky XD) zostanie krwawa papka ;P
Dlatego teraz cie, wyjątkowo, nie zabije, bo czekam na Moke (Moluke? Lumike? Nie wiem, jak to tam nazwałeś XD) wiec pisz szybko ;*
Luni (Luke i Moni) dziś wymyślane.
OdpowiedzUsuńNie, wybacz ale nie zostanie z niego krwawa papka.
Ale w następnym na 100% będzie perspektywa Luke'a. To ci mogę obiecać :)
Ross jest sweetaśny bo inaczej umarłabym jeszcze przed dodaniem rozdziału, zabita przez Weronikę :)
Chyba jednak nie malujesz tak źle jak ona.
Cieszę się, że ci się podoba...
Ale do Luni (czy tylko da mnie to sweet brzmi?) to sobie chyba jednak poczekamy...
Cieszę się, że mnie nie zabijesz. A już myślałam, że nie doczekam ferii. (jeszcze tylko tydzień!!!) Ale za kilka rozdziałów chyba będziesz chciała to zrobić :)
A który nagłówek wybierasz?
JA CI DAM K***A SWEETAŚNY!!!!!!!!!!!!!! TY NA ROCKY'EGO SE TAK MÓW, ALE ROSS JEST MÓJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńFajnie tak odświeżyć bloga ponieważ trochę się nudna zrobiła ta samo obsada i ten sam parring.
OdpowiedzUsuńW końcu Moni zmądrzała :)
UsuńAle Luke'a to się według mnie nie kochać nie da :)
A nagłówek który? Muszę wiedzieć bo sama nie umiem wybrać :)
Pierwszy :3
UsuńAle... Ale... Ale... Co ty kurcze zrobiłaś ?! Co z Moni i Lukiem ?! Oni muszą być razem bo nie wytrzymam ! Jestem teraz strasznie zła przez ciebie ! LUKE I MON MUSZĄ BYĆ RAZEM !!
OdpowiedzUsuńNo dobra już przestaję. A rozdział super oczywiście. I ten mały Ross taki śmieszny mi się wydaje :)
PS. Z tymi nagłówkami to ten pierwszy. :)
Wiem, że muszą być razem. Jestem tego samego zdania :)
UsuńOj już chyba nie przesadzaj. Obiecuję na następny rozdział perspektywę Luke'a.
Cieszę się, że rozdział ci się podoba :)
Pierwszy jest spoko
OdpowiedzUsuńFoch forever Moni ma być z Luke i koniec kropka rozdział fajny gdyby nie to
OdpowiedzUsuńAleż, Lelanno, ja doskonale wiem, że Moni ma być z Lukem. Ale jeszcze po drodze jest Rocky.
UsuńI obiecuję, że w następnym Rockiego nie ma, (chyba, że wspomniany to tak), ale za to jest dużo Luke'a plus jest jeszcze jego perspektywa.
Cieszę się, że rozdział byłby fajny, ale Rocky musi być
Musiałaś wplątywać Monicę w nową historię miłosną? Dlaczego ona zerwała z Lukiem? To pytanie zadałam ponieważ wydaje mi się, że nigdzie nie napisałaś o tym (albo ja źle przeczytałam)!!! Nie wrócę już do komentowania tamtych rozdziałów ponieważ nie mam ochoty! Do komentarzy też trzeba mieć wenę!!! Bardzo przeżyłam to że Annabeth straciła dziecko! Według mnie to jest trochę jej wina! Nie rozumiem tylko o co chodzi z Clariss. Co do świątecznego bonusa... Co to było? Z tego co wywnioskowałam nie jest on narazie związany z tą opowieścią! Czy mogłabyś mi odpowiedzieć na wszystkie pytania??? Córka Persefony
OdpowiedzUsuńZaznaczę tylko że od czasu skończenia tej opowieści za półtorej miesiąca miną dwa lata, a ja w tym czasie nie dość że się zmieniłam, to jeszcze troszeczkę się wydarzyło i ja naprawdę nie pamiętam o co mi chodziło, a uwierz nie mam siły czytać tego od nowa.
UsuńWięc... Tak musiałam, bo uznałam że trochę namieszam. Czemu? Nie pamiętam. Ale raczej pisałam, więc możliwe że przegapiłaś. Ona straciła je przez Moni, nie? To wina ich obu nie ukrywajmy. Też nie wiem o co chodzi z Clarisse.
Świąteczny Bonus te dwa słowa powinny być wystarczające, nie? Zdecydowanie nie jest związany z opowieścią, skoro Moni jest teraz z Rockym a tam była z Luke'm
Dzięki za odpowiedzi!
OdpowiedzUsuń