<Monica>
Nigdzie nie było śladu
ani jednej duszy. Wszędzie tylko pustka. Za Styksem był tylko kawałek ziemi,
może miał z trzy metry szerokości, a za nim było gwałtowne zejście do Tataru.
Muszę tylko przeprawić się przez Styks. Przeskoczyć? Nie da rady, za daleko.
Przepłynąć? Charon to wyczuje.
Wtedy zwróciłam uwagę na
zabawki i inne tego rzeczy dryfujące po wodzie. Tu tablica, tam samochód, tam...
drzwi? Rozpędziłam się i wskoczyłam na tablice. "Nie dotykaj wody"
przypomniałam sobie w myślach. W ostatniej chwili, gdy woda zabierała tablicę
poniżej tafli, odbiłam się i skoczyłam na dach samochodu. Stamtąd na drzwi i na
czarną ziemię. Doskoczyłam. Moje stopy ześlizgnęły się po krawędzi Tartaru i
spadłam w przepaść...
W ostatniej chwili
złapałam się wystającego kamienia. Na nim podciągnęłam się wyżej i wyżej. W tym
momencie stanął nade mną jakiś duch. Alex... Były chłopak Thali, którego zabiła
Clarisse... Z jego czekoladowych oczy biła taka nienawiść, że... Z okropnym
uśmiechem stanął na mi palce. Z krzykiem puściłam się krawędzi i spadłam. W ostatniej
chwili coś chwyciło mnie w oślizgły mokry psyk...
Pysk?
Kiedy pojawiłam się na
ziemi, zobaczyłam nad sobą kilkumetrowego, trzygłowego psa. Cerber... Merdał
ogonem i sapał z wystawionym jęzorem gotów do zabawy.
- Chcesz się bawić? -
spytałam. Cerber zaszczekał szczęśliwy - Dobra... Schyl się do mnie. - Cerber przybliżył
łeb do mojej twarzy - Czujesz mój zapach? Zaprowadź mnie do mojego ciała,
dobrze?
Cerber znów zaszczekał i
położył się na ziemi, bym mogła sie na niego wspiąć. Z trudem wdrapałam się na
jego środkową głowę i pozwoliłam się prowadzić. Trzygłowy pies węszył i węszył
a ja w tym czasie zasnęłam.
***
<Luke>
Następny dzień był
spokojny. Dla obozu. Nie dla mnie. Cały czas słyszałem w głowie wersy piosenki,
którą śpiewała. Nie mogłem sie skupić na niczym. Po sporej dawce Nektaru byłem
w stanie mieć zajęcia, więc Chejron nie odpuścił mi nawet jednego dnia.
Wyjątkowo zastąpiłem
Chejrona na lekcji szermierki z dziećmi Hekate. Podczas gdy oni ćwiczyli
zauważyłem, że nie ma tego małego... jak on miał? Ross... i jego brata idioty.
Przynajmniej nie doprowadzają mnie do szału swoją obecnością.
Zabrzmiała koncha. A
przynajmniej myślałem, że to koncha. Później zza stajni wzniosła sie chmura
dymu. Pegazy przerażone wybiegły z płonącego budynku. Kilka dzieciaków zaczęło
je łapać. Chwile później z ognia wybiegło kilkadziesiąt cyklopów. Kilku starszych
zaczęło atakować je magią. Potem przybiegło kilkoro dzieci Aresa i zaczęło je
atakować. Dołączyłem do nich razem z moim rodzeństwem, które przybyło chwilę po
dzieciach boga wojny.
Zabiłem już jakieś dwa
cyklopy. Walczyłem z trzecim. A ich ciągle przybywało.
Jakiś inny cyklop coś
krzyknął i mój przeciwnik przez chwilę się zdezorientował. Wykorzystałem chwilę
nieuwagi i wbiłem mu Szerszenia w serce. Cyklop padł zmieniając się w złoty
pył. W podobny sposób zabiłem jeszcze kilku. Może kilkudziesięciu. Przestałem
liczyć przy piętnastym. Rozkazy wykrzykiwane przez "cyklopa" który
rozpraszał uwagę innych, były wykrzykiwane znajomym głosem. Był to głos... syna
Hekate. Wraz z końcem rozkazów wykrzykiwanych przez syna Hekate, cyklopów
przestało przybywać. Percy zabił ostatniego. Nie było ofiar, ale było kilkoro
rannych. Całkiem nieźle sobie poradziliśmy...
Chejron zabrał rannych do
Wielkiego Domu, ale moją uwagę przykuł Adrian. Delikatnie podnosił z ziemi
Thalię. Widać było, że przejął się jej raną.
Percy i Ann oddalili się
gdzieś.
Z przyzwyczajenia
zacząłem się rozglądać za Monicą... Zawsze miałem wrażenie, że ona jednak
walczyła, brała udział w zajęciach itp.
Skierowałem się w stronę
jeziora. Oczywiście wybrałem miejsce, gdzie często siedziałem z Moni...
Po chyba godzinie
podszedł do mnie Adrian.
- Jak ty wytrzymałeś z
taką dziewczyną jak Thalia tyle czasu, nie chcąc być z nią? - zapytał i z
westchnieniem położył sie na trawie.
- Jak miałem czternaście
lat, uwierz, miałem inne rzeczy na głowie niż ciągłe zachwycanie się nią. -
odpowiedziałem mu, patrząc na niego jak na idiotę.
- Ale przyznaj. Zdarzało
ci się. - Spojrzał na mnie tym wzrokiem psychologa - Dobra wiem, że tak! Ale
wtedy nie znałeś Monici...
W tym momencie szybko
przeniosłem wzrok na taflę jeziora.
- Ups... Wiem, że to
drażliwy temat, ale muszę się ciebie o to zapytać. Nico mówił, że o jej zdrowiu
psychicznym posądziło jedno zdarzenie. Stawia na to, że znalazła na strychu
twój pamiętnik z tamtych czasów. Ale o jej samobójstwie, bo nikt jej specjalnie
nie nafaszerował tabletkami i moim alkoholem, przesądziło kolejne wydarzenie. A
że wcześniej był to TWÓJ - położył nacisk na "twój" - pamiętnik, to
czy tamtego dnia stało się coś co mogło na nią zadziałać, jak teksty
czternastoletniego ciebie o Thali.
Milczałem przez długą
chwilę. Nadal nie rozumiem, jak on może tak swobodnie o niej mówić.
- Którego dnia
obchodziłeś urodziny? - spytałem. Mój brat spojrzał na mnie dziwnie.
- W dzień jak mnie
adoptowano. 21 grudnia. Nikt nie wiedział, kiedy naprawdę mam urodziny. -
odpowiedział trochę niezadowolony, że zmieniłem temat.
- 18 listopada.
- Data śmierci... -
szepnął cicho.
- I naszych urodzin... -
dokończyłem. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Czyli ona... W nasze
urodziny... Wiedziała? - spytał. Pokręciłem głową.
- Wiedziały tylko Ann,
Thalia i Silena... I Silena składała mi życzenia przed szpitalem...
- Tak, że Monica to
widziała... - dokończył - A Silena jest córką Afrodyty. Pocałowała cię?
Znów spojrzałem na niego
jak na idiotę.
- Dobra okrzyczałbyś ją.
A w policzek? To można potraktować dwuznacznie. Czekaj. Po co każesz mi
zgadywać. Nie możesz mi po prostu powiedzieć? - spytał opierając sie na
łokciach.
- Nie.
- I my jesteśmy braćmi...
Dobra, idę, bo za półgodziny muszę zmienić opatrunek Thali. Tylko nie bądź
zazdrosny. - odpowiedział, zerwał się i pobiegł w stronę szpitala.
- Jakbym miał o co... - szepnąłem
do siebie.
Wstałem i w krzakach zobaczyłem blond głowę chowającą się za mostem.
__________________________
__________________________
Oto jest trzydziesty czwarty rozdział.
Dedykuję go Domci, która miała w środę urodziny. Wszystkiego najlepszego!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Ta rozmowa Adriana i Luke'a jakoś mi się tak podoba, a Wam? :)
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
P.S wczoraj nudząc się narysowałam sobie Jensena Acklesa, wyszedł mi trochę jak elf, ale chciałam się pochwalić :) (Laciata chwalipięta)
To robione telefonem niekolorowe
i Skanowane - kolorowe
P.S 2
Starlette, pokaże ci jednego (choć na pewno jedynego), który cię lubi :)
Nie zanudzam
Laciata <3
Dziękuję i rozdział piękny jak zawsze. A tak rozmowa <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńJaki fajny rozdział :) Ta rozmowa Luke'a z Adrianem... świetna. A ten kot to słodki :)
OdpowiedzUsuńTak BTW oznajmiam że dodałam rozdział na blogu :)
Usuńwstawiam linka bo nie wiem czy pamiętasz XD
http://bezimienne-zycie-ellie.blog.pl/
pamiętam i mam w zakładkach, ale nie mogę się zebrać, żeby czytać :/ Co nie zmienia faktu, że piszesz ciekawie :)
UsuńCieszę się, że rozdział się podoba,
Też uważam, że Szaruś jest słodki <3 i Te jego paczadła :3
No paczadła ma ładne. A ty mi tu bierz i czytaj. Już starlette jest od ciebie szybsza.
UsuńNadrobiłam i skomentowałam (5 rozdziałów w godzinę) :)
UsuńDla mnie tam Szaruś ma wszystko piękne :3
Ojej. Ależ się ostatnio zaczytałam w twoim fanficku :3 Jest naprawdę dobry! Czekam na następny rozdział :3
OdpowiedzUsuńcieszę się bardzo, że się podoba :)
UsuńHahaha trzecia! Znaczy chyba rozdział jak zwykle super i ta rozmowa <3
OdpowiedzUsuńWeny życze
Każdy jakoś tak tą rozmowę chwali :D Cieszę, sie, że się podoba :)
UsuńDobra, komentarz krótki, bo nie mam za bardzo czasu, a więc tak:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - Rozmowa serio świetna, jakoś tak czuć, że są braćmi :)
Po drugie - Rozdział też świetny, chociaż trochę krótki ;c
Po trzecie - Śliczny kotek *.* Twój? Chociaż pewnie i tak by mnie nie polubił ;_; Na tym świecie tylko moja kochana Nuśka (czyli mój kociak) mnie kocha, ale ona jest dziwna, bo zachowuje się bardziej jak pies a nie jak kot ;c
(jak zawsze zaczynam od końca)
UsuńSzaruś jest nieufny, ale Młoda po krótkim czasie na 100% by Cię uwielbiała :3
Cieszę się, że rozdział się podoba. (logiczne budowanie zdanie by Laciata)
Ta rozmowa miała zabrzmieć tak bratersko i (mimo, że jestem pół-jedynaczką) raczej mi tak wyszła :3
Super rozdział, ale szkoda, że nie ma Nica :'( Ale i tak super. Szkoda, że taki krótki. (smucę). Mam bardzo podobnego kota! :D
OdpowiedzUsuńSzaruś dla mnie jest jedyny w swoim rodzaju :3
UsuńNico będzie spokojnie :)
Cieszę się, że rozdział Ci się podoba :)
Rozdział cudo, jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńI mam podejrzenia, co do tej blond głowy, którą zobaczył Luke. Czyżby Rocky lub Ross ?
Czekam na nexta !:)
Aurum
PS. Słodki kociak !!!!
Usuńcieszę się, że rozdział Ci się podoba :)
UsuńMogę powiedzieć... To Ross'a zobaczył Luke. Rocky jest szatynem :)
Szaruś się robi gwiazdą internetu :)
Jak zwykle super! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak krótko,
Arya C.
cieszę się, że Ci się podoba :D
UsuńTwój blog jest świetny<3. Kota masz słodkiego Xd.Bardzo się cieszę,że trafiłam na twojego bloga bo jest zajebisty ;-).Kiedy dodasz kolejną część?
OdpowiedzUsuńJest to mój pierwszy komentarz,warto było dodać na tak świetnego bloga <3
Cieszę się bardzo, że blog ci się podoba :)
UsuńKolejna notka będzie w sobotę jak zawsze :)
Ja kolejną notkę na blogu już dodałam :) zapraszam na 7 rodział
UsuńWstawiłam nowy rozdział na mojego bloga!!! I nową piosenkę!!! (głupio się cieszę)
OdpowiedzUsuń