sobota, 15 marca 2014

Rozdział 34 - "Pysk?"

<Monica>
Nigdzie nie było śladu ani jednej duszy. Wszędzie tylko pustka. Za Styksem był tylko kawałek ziemi, może miał z trzy metry szerokości, a za nim było gwałtowne zejście do Tataru. Muszę tylko przeprawić się przez Styks. Przeskoczyć? Nie da rady, za daleko. Przepłynąć? Charon to wyczuje.
Wtedy zwróciłam uwagę na zabawki i inne tego rzeczy dryfujące po wodzie. Tu tablica, tam samochód, tam... drzwi? Rozpędziłam się i wskoczyłam na tablice. "Nie dotykaj wody" przypomniałam sobie w myślach. W ostatniej chwili, gdy woda zabierała tablicę poniżej tafli, odbiłam się i skoczyłam na dach samochodu. Stamtąd na drzwi i na czarną ziemię. Doskoczyłam. Moje stopy ześlizgnęły się po krawędzi Tartaru i spadłam w przepaść...
W ostatniej chwili złapałam się wystającego kamienia. Na nim podciągnęłam się wyżej i wyżej. W tym momencie stanął nade mną jakiś duch. Alex... Były chłopak Thali, którego zabiła Clarisse... Z jego czekoladowych oczy biła taka nienawiść, że... Z okropnym uśmiechem stanął na mi palce. Z krzykiem puściłam się krawędzi i spadłam. W ostatniej chwili coś chwyciło mnie w oślizgły mokry psyk...

Pysk?

Kiedy pojawiłam się na ziemi, zobaczyłam nad sobą kilkumetrowego, trzygłowego psa. Cerber... Merdał ogonem i sapał z wystawionym jęzorem gotów do zabawy.
- Chcesz się bawić? - spytałam. Cerber zaszczekał szczęśliwy - Dobra... Schyl się do mnie. - Cerber przybliżył łeb do mojej twarzy - Czujesz mój zapach? Zaprowadź mnie do mojego ciała, dobrze?
Cerber znów zaszczekał i położył się na ziemi, bym mogła sie na niego wspiąć. Z trudem wdrapałam się na jego środkową głowę i pozwoliłam się prowadzić. Trzygłowy pies węszył i węszył a ja w tym czasie zasnęłam.

***
<Luke>
Następny dzień był spokojny. Dla obozu. Nie dla mnie. Cały czas słyszałem w głowie wersy piosenki, którą śpiewała. Nie mogłem sie skupić na niczym. Po sporej dawce Nektaru byłem w stanie mieć zajęcia, więc Chejron nie odpuścił mi nawet jednego dnia.
Wyjątkowo zastąpiłem Chejrona na lekcji szermierki z dziećmi Hekate. Podczas gdy oni ćwiczyli zauważyłem, że nie ma tego małego... jak on miał? Ross... i jego brata idioty. Przynajmniej nie doprowadzają mnie do szału swoją obecnością.
Zabrzmiała koncha. A przynajmniej myślałem, że to koncha. Później zza stajni wzniosła sie chmura dymu. Pegazy przerażone wybiegły z płonącego budynku. Kilka dzieciaków zaczęło je łapać. Chwile później z ognia wybiegło kilkadziesiąt cyklopów. Kilku starszych zaczęło atakować je magią. Potem przybiegło kilkoro dzieci Aresa i zaczęło je atakować. Dołączyłem do nich razem z moim rodzeństwem, które przybyło chwilę po dzieciach boga wojny.
Zabiłem już jakieś dwa cyklopy. Walczyłem z trzecim. A ich ciągle przybywało.
Jakiś inny cyklop coś krzyknął i mój przeciwnik przez chwilę się zdezorientował. Wykorzystałem chwilę nieuwagi i wbiłem mu Szerszenia w serce. Cyklop padł zmieniając się w złoty pył. W podobny sposób zabiłem jeszcze kilku. Może kilkudziesięciu. Przestałem liczyć przy piętnastym. Rozkazy wykrzykiwane przez "cyklopa" który rozpraszał uwagę innych, były wykrzykiwane znajomym głosem. Był to głos... syna Hekate. Wraz z końcem rozkazów wykrzykiwanych przez syna Hekate, cyklopów przestało przybywać. Percy zabił ostatniego. Nie było ofiar, ale było kilkoro rannych. Całkiem nieźle sobie poradziliśmy...
Chejron zabrał rannych do Wielkiego Domu, ale moją uwagę przykuł Adrian. Delikatnie podnosił z ziemi Thalię. Widać było, że przejął się jej raną.
Percy i Ann oddalili się gdzieś.
Z przyzwyczajenia zacząłem się rozglądać za Monicą... Zawsze miałem wrażenie, że ona jednak walczyła, brała udział w zajęciach itp.
Skierowałem się w stronę jeziora. Oczywiście wybrałem miejsce, gdzie często siedziałem z Moni...
Po chyba godzinie podszedł do mnie Adrian.
- Jak ty wytrzymałeś z taką dziewczyną jak Thalia tyle czasu, nie chcąc być z nią? - zapytał i z westchnieniem położył sie na trawie.
- Jak miałem czternaście lat, uwierz, miałem inne rzeczy na głowie niż ciągłe zachwycanie się nią. - odpowiedziałem mu, patrząc na niego jak na idiotę.
- Ale przyznaj. Zdarzało ci się. - Spojrzał na mnie tym wzrokiem psychologa - Dobra wiem, że tak! Ale wtedy nie znałeś Monici...
W tym momencie szybko przeniosłem wzrok na taflę jeziora.
- Ups... Wiem, że to drażliwy temat, ale muszę się ciebie o to zapytać. Nico mówił, że o jej zdrowiu psychicznym posądziło jedno zdarzenie. Stawia na to, że znalazła na strychu twój pamiętnik z tamtych czasów. Ale o jej samobójstwie, bo nikt jej specjalnie nie nafaszerował tabletkami i moim alkoholem, przesądziło kolejne wydarzenie. A że wcześniej był to TWÓJ - położył nacisk na "twój" - pamiętnik, to czy tamtego dnia stało się coś co mogło na nią zadziałać, jak teksty czternastoletniego ciebie o Thali.
Milczałem przez długą chwilę. Nadal nie rozumiem, jak on może tak swobodnie o niej mówić.
- Którego dnia obchodziłeś urodziny? - spytałem. Mój brat spojrzał na mnie dziwnie.
- W dzień jak mnie adoptowano. 21 grudnia. Nikt nie wiedział, kiedy naprawdę mam urodziny. - odpowiedział trochę niezadowolony, że zmieniłem temat.
- 18 listopada.
- Data śmierci... - szepnął cicho.
- I naszych urodzin... - dokończyłem. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Czyli ona... W nasze urodziny... Wiedziała? - spytał. Pokręciłem głową.
- Wiedziały tylko Ann, Thalia i Silena... I Silena składała mi życzenia przed szpitalem...
- Tak, że Monica to widziała... - dokończył - A Silena jest córką Afrodyty. Pocałowała cię?
Znów spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Dobra okrzyczałbyś ją. A w policzek? To można potraktować dwuznacznie. Czekaj. Po co każesz mi zgadywać. Nie możesz mi po prostu powiedzieć? - spytał opierając sie na łokciach.
- Nie.
- I my jesteśmy braćmi... Dobra, idę, bo za półgodziny muszę zmienić opatrunek Thali. Tylko nie bądź zazdrosny. - odpowiedział, zerwał się i pobiegł w stronę szpitala.
- Jakbym miał o co... - szepnąłem do siebie.
Wstałem i w krzakach zobaczyłem blond głowę chowającą się za mostem.
__________________________
Oto jest trzydziesty czwarty rozdział.
Dedykuję go Domci, która miała w środę urodziny. Wszystkiego najlepszego!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Ta rozmowa Adriana i Luke'a jakoś mi się tak podoba, a Wam? :)
Nie zanudzam
Laciata <3

Jeśli czytasz to skomentuj!!!

P.S wczoraj nudząc się narysowałam sobie Jensena Acklesa, wyszedł mi trochę jak elf, ale chciałam się pochwalić :) (Laciata chwalipięta)


To robione telefonem niekolorowe

i Skanowane - kolorowe 



P.S 2
Starlette, pokaże ci jednego (choć na pewno jedynego), który cię lubi :)


Nie zanudzam
Laciata <3

24 komentarze:

  1. Dziękuję i rozdział piękny jak zawsze. A tak rozmowa <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki fajny rozdział :) Ta rozmowa Luke'a z Adrianem... świetna. A ten kot to słodki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak BTW oznajmiam że dodałam rozdział na blogu :)

      wstawiam linka bo nie wiem czy pamiętasz XD
      http://bezimienne-zycie-ellie.blog.pl/

      Usuń
    2. pamiętam i mam w zakładkach, ale nie mogę się zebrać, żeby czytać :/ Co nie zmienia faktu, że piszesz ciekawie :)
      Cieszę się, że rozdział się podoba,
      Też uważam, że Szaruś jest słodki <3 i Te jego paczadła :3

      Usuń
    3. No paczadła ma ładne. A ty mi tu bierz i czytaj. Już starlette jest od ciebie szybsza.

      Usuń
    4. Nadrobiłam i skomentowałam (5 rozdziałów w godzinę) :)
      Dla mnie tam Szaruś ma wszystko piękne :3

      Usuń
  3. Ojej. Ależ się ostatnio zaczytałam w twoim fanficku :3 Jest naprawdę dobry! Czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha trzecia! Znaczy chyba rozdział jak zwykle super i ta rozmowa <3
    Weny życze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy jakoś tak tą rozmowę chwali :D Cieszę, sie, że się podoba :)

      Usuń
  5. Dobra, komentarz krótki, bo nie mam za bardzo czasu, a więc tak:
    Po pierwsze - Rozmowa serio świetna, jakoś tak czuć, że są braćmi :)
    Po drugie - Rozdział też świetny, chociaż trochę krótki ;c
    Po trzecie - Śliczny kotek *.* Twój? Chociaż pewnie i tak by mnie nie polubił ;_; Na tym świecie tylko moja kochana Nuśka (czyli mój kociak) mnie kocha, ale ona jest dziwna, bo zachowuje się bardziej jak pies a nie jak kot ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (jak zawsze zaczynam od końca)
      Szaruś jest nieufny, ale Młoda po krótkim czasie na 100% by Cię uwielbiała :3
      Cieszę się, że rozdział się podoba. (logiczne budowanie zdanie by Laciata)
      Ta rozmowa miała zabrzmieć tak bratersko i (mimo, że jestem pół-jedynaczką) raczej mi tak wyszła :3

      Usuń
  6. Super rozdział, ale szkoda, że nie ma Nica :'( Ale i tak super. Szkoda, że taki krótki. (smucę). Mam bardzo podobnego kota! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaruś dla mnie jest jedyny w swoim rodzaju :3
      Nico będzie spokojnie :)
      Cieszę się, że rozdział Ci się podoba :)

      Usuń
  7. Rozdział cudo, jak zawsze ;)
    I mam podejrzenia, co do tej blond głowy, którą zobaczył Luke. Czyżby Rocky lub Ross ?
    Czekam na nexta !:)
    Aurum

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Słodki kociak !!!!

      Usuń
    2. cieszę się, że rozdział Ci się podoba :)
      Mogę powiedzieć... To Ross'a zobaczył Luke. Rocky jest szatynem :)
      Szaruś się robi gwiazdą internetu :)

      Usuń
  8. Jak zwykle super! Czekam na następny.
    Wybacz, że tak krótko,
    Arya C.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog jest świetny<3. Kota masz słodkiego Xd.Bardzo się cieszę,że trafiłam na twojego bloga bo jest zajebisty ;-).Kiedy dodasz kolejną część?
    Jest to mój pierwszy komentarz,warto było dodać na tak świetnego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że blog ci się podoba :)
      Kolejna notka będzie w sobotę jak zawsze :)

      Usuń
    2. Ja kolejną notkę na blogu już dodałam :) zapraszam na 7 rodział

      Usuń
  10. Wstawiłam nowy rozdział na mojego bloga!!! I nową piosenkę!!! (głupio się cieszę)

    OdpowiedzUsuń