[Raz kozie śmierć. Spróbuję się
przedostać między nimi.]
Ale kiedy zrobiłam dwa kroki w ich
stronę i Cerber zastąpił mi drogę. Polizał mnie całą i wtedy bardzo cicho
szczeknął zadowolony. Spojrzałam na siebie. Miałam teraz na sobie krótką,
obcisłą sukienkę i dwie nogi nie do pary.... CO?! Spojrzałam na swoje ręce.
Zamiast paznokci miałam szpony. Po chwili doszło do mnie co zrobił ze mną
Cerber. Sprawił, że wyglądam jak empuza! Podrapałam pieska za uchem i ruszyłam
w stronę zbiorowiska. Dopiero kiedy stanęłam metr przed jednym cyklopem
zostałam zauważona.
- Świetnie, że w końcu ona nie żyje,
prawda? Teraz naszym panom będzie o wiele łatwiej. - zagadnął mnie jeden cyklop.
Zdziwiona i lekko przerażona pokiwałam
głową. Raz kozie śmierć, udam głupią i zapytam się o co chodzi.
- Tak, świetnie, ale... Wiesz jestem
nowa i nie za bardzo wiem o co i kogo chodzi. Mógłbyś mi wytłumaczyć? -
spytałam uśmiechając się głupio.
- Naprawdę? Starszy z naszych władców
rozkochał w sobie jedną dziewczynę, potężną córkę Hadesa i próbował sprawić, by
się zabiła. Na różne sposoby. I w końcu się udało. Teraz jej ciało jest tutaj.
I kłócimy się kto ma je wziąć i zanieść naszym panom. Może ty chcesz to
zrobić? - zapytał z "słodkim"
uśmiechem.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam
głową.
- HEJ!!! - wydarł się cyklop. Każdy
inny zwrócił się w naszą stronę - Mamy tu nową empuzę w naszej drużynie! Nich
ona zaniesie ciało naszym panom do Obozu!!! - Rozległ się zgodny krzyk.
Ktoś z obozu... Kto miał mnie w sobie
rozkochać... Rocky? Nie to nie możliwe... Ktoś próbował. Kyle? Nawet Luke jest
podejrzany... No i było ich dwóch... Ale tylko w połowie im się udało...
Zabiłam się przez Luke'a (który może być [ponownie] zdrajcą)... Bo kocha Thalię
lub Ann. I całowała go tamta dziewczyna z domku Afrodyty. To jest moje jedyne
wspomnienie z czasu "szaleństwa". Pamiętam cały 18 listopada... Jak i
pamiętam wyznanie miłości Luke'a... On... On mnie... On mnie kocha!!! Ale...
Całowała go dziewczyna od Afrodyty... i jego pamiętnik mówi inaczej... Ja już
nie wiem! Jak wrócę do obozu pogadam z nim!
Każdy rozstąpił mi drogę. Na jej końcu
zobaczyłam blade ciało. Podeszłam bliżej. Lekko postrzępiona obozowa koszulka,
brudne szorty, zniszczone trampki, roztrzepane włosy pełne kołtunów. Zapadnięte
policzki, cienie pod oczami, chorobliwie blada skóra, sine usta. To jestem ja?
Wyglądałam jak zombie... Wzięłam moje
ciało w ręce empuzy jaką się stałam i ruszyłam ku wyjściu z tłumu. Po drodze
przyłączył się do mnie... nie do końca wiem, czym był. Miał szarawą skórę i
wilcze oczy. I dziwne nogi, ale na swój sposób był przystojny.
- Powiadasz, że jesteś nowa? - zapytał
uwodzicielskim tonem.
- Tak. - odparłam prostując się i z wywyższającą
się miną patrzyłam przed siebie.
- A co powiesz na wspólny wypad na
herosów? Znam szkołę gdzie jest trójka. - powiedział obejmując mnie w tali...
Westchnęłam próbując zachować spokój. Miałam ochotę stąd zwiać. Serce biło mi
jak cholera. Miałam nadzieję, że go nie słyszy, ale nie, oczywiście...
- Słyszę jak bije ci serce. Czemu?
Westchnęłam, zatrzymałam się i
spojrzałam na jego stopy z lekkim rumieńcem na mojej brzydkiej, empuziej twarzy.
Proszę Apollinie! Obdarz mnie talentem aktorskim chociaż na tą chwilę!!!
- Przez ciebie... - wyszeptałam. Po
chwili podniosłam głowę i pewna siebie powiedziałam : - Ale nie mam na ciebie
czasu. - I zagwizdałam. Przy mnie po pół sekundzie pojawił się Cerber. Szybko
na niego wskoczyłam i Piekielny Pies zaczął biec. Przybrałam swoją postać.
- TO JEJ DUSZA!!! GONIĆ JĄ!!! -
krzyczał.
Cerber biegł tak szybko, że rozmazywał
mi się obraz. Mogłam tylko jedną ręką trzymać jego obrożę, a drogą swoje ciało.
Nie mogłam go zgubić.
Potwory biegły za nami. Po godzinie,
dwóch, trzech? zgubiliśmy potwory i wtedy rozległ się krzyk na całe Podziemie
- CERBER!!! - mój ojciec odkrył, że
jego piesek się zawieruszył.
Cerber wyskoczył z Tartaru i zrzucił
mnie z siebie, zaskomlał przepraszająco i zniknął.
Przede mną pojawił się Tanatos...
- Więc masz już swoje ciało... Teraz
musisz dostać się do mojej sali w Pałacu Hadesa. Powodzenia. Przyda ci się.
I znikł...
Westchnęłam i ciągnąc za sobą moje
ciało, szłam tam, gdzie miałam nadzieję był Styks...
***
<Nico>
- Bianca? - wyszeptał niemal nie
dosłyszalnie. Jego siostra sie uśmiechnęła i podeszła do niego.
- Tak, braciszku. A to moje zadanie...
- powiedziała i przeniosła ich na wielkie złomowisko - Boski Śmietnik
Hefajstosa... To tu zginęłam. Odkop moje ciało... Powodzenia, braciszku. -
szepnęła i pocałowała go w policzek, poczym zniknęła.
Nico westchnął i zaczął się przekopywać
pomiędzy gratami. Lodówka, jakiś miecz...
Przeszukiwał już tak jakieś pół
godziny. Ten Boski Śmietnik ma kilka hektarów!!! Jak on ma tu znaleźć ciało
swojej dwunastoletniej, wtedy, siostry. Na dodatek cztery lata po jej śmieci!
Ktoś opowiadał mu gdzie dokładnie zginęła jego siostra... Znalazł coś podobnego
do cyborga, który miał z 20 metrów wysokości. I jak on ma pod nim (albo w nim)
znaleźć ciało Bianci?! Westchnął i zaczął rzucać na boki wszystko co miał pod
rękami. Po długim czasie zobaczył zakrwawioną bladą rękę. Odkopał resztę i
prawie zwymiotował. Ciało Bianci było całe we krwi, zmiażdżone. Podniósł ją na
ręce i wrócił do jaskini.
- Brawo braciszku... - usłyszał głos
Bianci. Odebrała od niego swoje ciało - Przed tobą ostatnie zadanie.
Powodzenia. - szepnęła i zniknęła.
Nico ledwo powstrzymał łzy... Wziął
głęboki oddech i chciał iść na spotkanie trzeciego ducha, ale drogę zagrodziła
mu wysoka, smukła kobieta w czarnej sukience i czarnym kapeluszu ozdobionym piórami.
Podniosła głowę tak by mógł zobaczyć jej twarz. Była uderzająco podobna do
Bianci, tylko o wiele starsza.
- Synu...
Tak jak myślał. To Maria di Angelo -
jego matka.
___________________________
Oto trzydziesty ósmy rozdział.
Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Oczywiście przepraszam za błędy.
Oficjalnie ogłaszam, że jeszcze trzy rozdziały i Epilog i koniec :(
Ale od czego jest drugi blog? :) Zapraszam na opowieść o Marceline (czyt. Marcelajn xD)
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
Ave Laciata! To jest świetne!
OdpowiedzUsuńCiekawe kto jest tym tajemniczym "panem" potworów
Nico spotyka swoją matkę,jakie to wzruszające
Ave Luna
Usuńta tej matki będzie tyle co ciotki Moni xD
Nie domyślasz się, kto będzie Panem Potworów? Myślałam, że to będzie oczywiste, ale ok.
Cieszę sie, ze Ci się podoba
Mam zaćmę myślową i nie wiem
UsuńA nie powinien być 37 ??
OdpowiedzUsuńciii.... pomyliło mi się
Usuńhejka życzę dużo weny ponieważ bardzo lubię twoje opowiadania
OdpowiedzUsuńzapraszam na moją stronę na fb dopiero zaczynam ;) https://www.facebook.com/walczeorkanemwigrzyskachglodowyck?skip_nax_wizard=true#
cieszę się, że Ci się podoba. :)
UsuńNie!!! Tylko trzy rozdziały i epilog? Ja chyba umrę!!!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D
Straszne to było... to z Biancą... O_o Ale świetne ;P
Czekam na next, pochlipując, że powoli kończysz Twojego bloga :'(
Weny Ci życzę ;P
Nie umieraj!!!
Usuńtego kończę, ale jest jeszcze drugi.
Cieszę się, że Ci się podoba :)
Myślę że to rocky jest tym panem potworów ale nie wiem...
OdpowiedzUsuńKoooooocham twojego bloga nie kończ........
OdpowiedzUsuń:'( =( :(
co do Rockiego ci nie powiem xD
UsuńCieszę się, że kochasz tego bloga, ale wszystko ma swój koniec :/
No ale zawsze jest drugi blog :)
Hej!!! *skacze z radości* wstawiłam nowy rozdział!!!
OdpowiedzUsuńKofffam <3
OdpowiedzUsuńJak ci się już tłumaczyłam wcześniej, na drugim blogu, nie skomentowałam wcześniej, bo niestety czasu nie miałam :c
Ale rozdział świetny :)
To z tym potworem i wypadem "na herosów" mnie rozwaliło XD
Życzę dużo weny i czekam na next ;*
PS.: U mnie na blogu taki mały bonusik :3
wypad na herosow zawsze spoko.
Usuńciesze sie ze ci sie podoba.
bonusik przeczyam jutro :)
Jakoś nie umiałam się zebrać żeby napisać komentarz ale teraz pisze ;)
OdpowiedzUsuńRozdział zajefajny że gumisie klękają a smerfy śpiewają i w ogóle !
Aurum ;p
Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńSmerfy są fajne :3
lalalalalalalalala to jest Smerfów świat