Wyciągnął zakrwawiony sztylet z ciała "Polly". To
dopiero jego drugie morderstwo, ale powoli zaczęło mu się to podobać . JEMU
też... Wytarł sztylet z krwi, włożył potrzebny MU narząd do specjalnej torby i dopiął
płaszcz, by zasłonić krew na koszuli.
Usłyszał dwa głosy. Jeden męski, zdyszany od biegu i drugi
kobiecy, spokojny.
- Panienko! Jeśli pani brat...
- Co "mój brat", Jamesie? Mój brat się nie dowie!
- odpowiedziała kobieta.
Służący był kilka przecznic dalej, ale echo niesie się po
Witchapel i go słyszał. Kobieta była ulicę od niego.
"Jeszcze jedna ofiara nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że
zdążę." pomyślał, zakładając czarne rękawiczki.
Wyszedł kobiecie na spotkanie... i zamarł. Zamiast, jak się
spodziewał, starej panny po 40 roku życia, zobaczył dziewczynę, która mogła
mieć nie więcej niż 19 lat. Niebieski gorset wiązany z przodu podkreślał jej
figurę. Falbaniasta spódnica mieniła się każdym możliwym odcieniem
niebieskiego. Na blade ramiona miała zarzuconą srebrną, delikatną chustę. Jej
szyję zdobił srebrny wisiorek, a dłonie i przedramiona miała skryte pod
rękawiczkami. Ciemne włosy delikatnie opadały na plecy, błękitne oczy
rozglądały się po uliczce, a idealne usta układały sie w lekki uśmiech.
Po 5 sekundach wpatrywania się z oszołomieniem w nią,
otrząsnął się i bezszelestnie pojawił się przed nią.
Szkoda mu było ją zabijać. Na pewno była z jakiejś bogatej
rodziny, ale mogła go wydać policji. Inspektor Jackson nie byłby taki głupi.
Domyśliłby się kto jest mordercą "Polly" i Marthy.
Dziewczyna ledwo powstrzymała krzyk. On z diabelskim
uśmiechem zaczął ją dusić.
- Panienko! - krzyknął służący wbiegając na ulicę.
Przeniósł ręce ja jej talię i zamknął je usta pocałunkiem.
Chciała krzyczeć.
Odsunął się od niej, choć to było ostatnie czego teraz
pragnął.
- Nie widziałaś mnie. - szepnął do je ucha muskając ustami
jej szyję.
Przerażona pokiwała głową.
Ostatni raz złożył na jej ustach krótki pocałunek (nie mógł
sie powstrzymać) i zniknął za rogiem nim służący go zobaczył.
- Coś się stało, panienko? Pobladła panienka.
- Nic, Jamesie. Po prostu nieustraszona Monica di Angelo
przestraszyła się szczura.
Monica di Angelo?! Co piękna siostra wysoko postawionego
włoskiego szlachcica robi na obskurnym Witchapel?
Reszty rozmowy nie usłyszał. Z lekkim uśmiechem poszedł w
stronę swojego domu.
________________________________________________________________________________
Patrzyła w stronę gdzie zniknął nieznajomy i uniosła rękę do
ust.
- Panienko wracamy - nakazał James.
Pokiwała głową i myślami znów wróciła do nieznajomego. Na
pewno był przystojny, to widziała nawet w ciemnościach. Nie wiedziała czemu ją
dusił ani czemu ją pocałował.
Po kilkunastu minutach dotarli do pięknej rezydencji. Gdy
weszli do środka położyła palec na ustach nakazując Jamesowi ciszę. Po kilku
korytarzach stanął na ich drodze stanął zaspany mężczyzna z rozczochranymi
czarnymi włosami.
- Monica czemu nie śpisz? - zapytał ziewając.
- Byłam na spacerze. - odpowiedziała pewno unosząc głowę.
- W środku nocy? Gdzie?
- W Hyde Parku.
- W Witchapel. - odpowiedział James równo z nią. Rzuciła mu
krzywe spojrzenie.
Już rozbudzony Nicolò podszedł do siostry.
- Byłaś w Witchapel? Najgorszej dzielnicy w Londynie,
miesiąc po morderstwie tam? W środku nocy?
Zignorowała brata i wyminęła go. Gdyby nie zaszła aż tam nie
spotkałaby nieznajomego. Co z tego, że ją dusił? Miała nadzieję, że usłyszał
jej nazwisko. W końcu chyba każdy zna nazwisko "di Angelo" Miała
złudną nadzieję, że pojawi się przed jej drzwiami.
GŁUPIA! Ten mężczyzna próbował cię udusić! - przemówił głos
rozsądku.
westchnęła. Dotarłszy do swojego pokoju i przebrawszy się z
sukni, położyła się spać.
Rano obudził ją krzyk brata dobiegający z bawialni. Chwilę
później w jej sypialni pojawiła się Bonnie, służąca. Powiedziała, że jej brat
czeka na nią razem z Inspektorem Jacksonem.
Kiedy Bonnie ją szykowała zobaczyła lekkie sińce na jej
szyi. Monica udawała, że nie wie skąd je ma, więc służąca zatuszowała je
pudrem, żeby Nicolò się nie martwił.
Gdy była już gotowa zeszły do bawialni na spotkanie z
inspektorem Jacksonem i jej bratem.
Inspektor Perseusz Jackson miał 23 lata, żonę w ciąży i był
najlepszym przyjacielem jej brata. Oczy koloru morza, roztrzepanie czarne włosy
i cudowny uśmiech czyniły go najprzystojniejszym policjantem w całym Londynie.
Monica zawsze mdlała na jego widok, ale powoli to uczucie przemijało.
Weszły do bawialni. Inspektor razem ze swoją żoną, Annabeth,
siedzieli na sofie, a Nico, jak nazywała swojego brata, chodził zdenerwowany
wzdłuż rozpalonego kominka. Przywitała się i usiadła na jednym z foteli.
- Monico.. - drgnęła na dźwięk swojego imienia - Byłaś w
Witchapel ostatniej nocy> - spytał spokojnie.
Pokiwała głową. Inspektor w pracy dla ludzi, których lubił
prywatnie był miły, ale obiektywny. W towarzyskie zaś był miły, zabawny i
trochę głupi...
- Widziałaś tam kogoś?
- Coś się stało? - spytała w miarę spokojnie.
- Zamordowano kolejną kobietę w tej dzielnicy. Mniej więcej
w czasie kiedy byłaś tam ty. Więc, czy widziałaś kogoś?
Czy to tajemniczy nieznajomy był mordercą? Możliwe... Ale i
tak postanowiła skłamać :
- Nie.
- Kłamiesz. - zarzuciła żona inspektora chwilę po jej
odpowiedzi.
- Słucham? - rzadko kłamała, ale myślała, że była w tym
nawet dobra.
- W trakcie odpowiedzi uciekałaś wzrokiem i zadrżał ci głos.
A w tej chwili bawisz się nerwowo wstążką. Tak zachowują się osoby, które
kłamią. Kogo widziałaś?
Westchnęła. Jednak wyda nieznajomego. W końcu prawie ją
udusił. Przestaje racjonalnie myśleć.. Czemu nie chciała wydać człowieka, który
prawie ją zabił?!
- Mężczyznę. Miał długi płaszcz i ledwo widziałam twarz, ale
na pewno miał jasne włosy.
- Zrobił ci coś? - zapytał zmartwiony Nico.
- Pojawił się bezszelestnie przede mną i... zaczął mnie
dusić, a kiedy... - zacięła się zawstydzona - A kiedy na ulicę wbiegł James...
- wzięła głęboki wdech - pocałował mnie i powiedział, że go nie widziałam i
zniknął... - opowiedziała.
Nico i Annabeth patrzyli na nią przerażeni.
- Pokarzesz mi gdzie to było? - spytał inspektor.
Pokiwała głową
Wyszli z rezydencji. Annabeth i Nico zostali. Szła tylko z
Jacksonem.
- Poczekaj, Monico. - powiedział - Muszę z kimś porozmawiać.
Adrian! - krzyknął.
Po chwili podszedł do nich wysoki mężczyzna. Był przystojny.
Lekko drgnął na jej widok, ale może jej się zdawało.
- Insekorze, czyżbyś zostawił moją siostrę? - zapytał
uroczystym tonem, kłaniając się z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Bardzo śmieszne. - Perseusz zaśmiał sie sztucznie -
Monico, pozwolisz? Adrian Castellan, starszy syn hrabiny May Castellan i brat
mojej cudownej żony.
- Miło mi - dygnęła. Pan Castellan ujął jej dłoń i złożył na
niej delikatny pocałunek.
- Adrianie, młodsza siostra włoskiego szlachcica Nicolò di Angelo, Monica di Angelo. Chociaż nazwisko
"Anioł" nie zawsze do niej pasuje. - zaśmiał się.
Monica znów dygnęła,
chichocząc cicho.
- Aż tak zła chyba nie
jestem, inspektorze - cicho zaprotestowała.
- Również się z tym nie
zgadzam, Percy.
Inspektor spojrzał na nią, a później na swojego
szwagra. Wzruszył ramionami.
- Dobrze, Adrianie. Siostrą Nicolò pozachwycasz się później. Monico, musimy iść do
Witchapel.
- Tak. Do widzenia.
- Do widzenia.
" Zbliżył się do niej z diabelskim
uśmiechem zaczął ją dusić"
Ten moment wrócił do niej z
chwilą, gdy odwróciła się od "hrabiego" Był bardzo podobny do jej
napastnika.
- Inspektorze - zwróciła na
siebie jego uwagę - Niech pan idzie. Muszę szybko cos zrobić.
I pobiegła w stronę Adriana.
- Panie! - krzyknęła, ale tak
by tylko on zwrócił na nią uwagę. Zatrzymał się. Podbiegła do niego.
- Niech mnie pan źle nie
zrozumie, ale... - zaczęła, a on ją pocałował. Tak samo jak napastnik...
- Domyślam się o co ci
chodzi, ale to nie ja napadłem się w Witchapel - wyszeptał jej w usta, a kiedy
odsunęła się od niego zdziwiona, dodał : - Idę do twojego brata, panno di
Angelo. w liście opowiedział mi co się stało.
Lekko przestraszona odbiegła
od niego, a gdy dogoniła inspektora złapała go pod ramię.
- Coś się stało? - zapytał
zatrzymując się i spoglądając na nią. Kiedy uświadomiła sobie co zrobiła
puściła go.
- Nic, tylko wystraszyłam się
tego żebraka z jedną nogą. Przerażające... - wzdrygnęła się. Kątem oka na
prawdę widziała jakiegoś żebraka.
- Rozumiem. Więc gdzie to
było?
Zaprowadziła go tam gdzie
została napadnięta. Jackson zapisał sobie miejsce i wrócili do jej rezydencji.
W bawialni nie było tylko jej
brata i żony inspektora, ale tez Adrian Castellan i mężczyzna wyglądający jak
on, tylko jego policzek przecinała blizna. Jak i wydawał jej się
przystojniejszy.
- Monico, to Adrian
Castellan... - zaczął Nico.
- Już się poznaliśmy, prawda,
Monico? - przerwał mu Adrian.
- Nie przypominam sobie bym
pozwoliła panu mówić do siebie po imieniu. - odpowiedziała oschle kierując sie w
stronę kanapy na której siedział jej brat, ignorując dziwne spojrzenia
Castellana.
- No tak przepraszam, panno
di Angelo - mruknął ze śmiechem.
- A to, siostro, jest jego
młodszy brat, Luke. Luke to moja siostra Monica di Angelo.
Wstała i dygnęła lekko.
- Nie aż tak młodszy. Tylko
kilkanaście minut. - zaprotestował Adrian. Jego brat tylko skinął głową w stronę
Monici, ale nic nie mówił.
- Adrian jest by sprawdzić
czy ni poważnego ci się nie stało.
Wzdrygnęła się. Nie chciała,
by starszy Castellan ją dotykał. Jego zachowanie było dziwne. Można by powiedzieć,
że nawet ją przerażał.
- Nic mi się nie stało. Mam
tylko siniaki na szyi.
Luke Castellan dziwnie na nią
zerknął.
- Wybaczcie - skłoniła się i
wyszła z bawialni.
Nie za bardzo obchodziło ja
to, że mogła wydać się źle wychowana, ale nie mogła dłużej znieść widoku
starszego z barci.
Przed drzwiami je sypialni
ktoś złapał ją za rękę. Zdziwiona odwróciła się w stronę tej osoby, Przed nią
stał młodszy z barci.
- Chciałem cię przeprosić za
zachowanie mojego brata. - powiedział patrząc jej w oczy, albo trochę niżej. Na
usta...
- Rozumiem, ale nie przyjmuje
przeprosin.
- Nie dziwię ci się, Monico.
Przepraszam. Panno di Angelo. Mój brat ostatnio dziwnie się zachowuje. -
przeniósł wzrok na jej oczy - Ale jeżeli mogę chciałbym ci powiedzieć, że masz
lekko zachrypnięty głos. Możliwe, że usz... - zaciął się na chwilę - Możliwe,
że ten człowiek uszkodził ci struny głosowe. - oznajmił z lekką troską w
głosie, ręką sięgając do jej szyi, ale milimetry od jej skóry cofnął rękę -
Myślę, że mój brat jednak powinien cię zbadać.
Patrzyła się na niego
osłupiała.
- Panie Castellan, z całym
szacunkiem dla pana brata, ale nie chce by mnie zbadał - odpowiedziała pewnie.
Castellan przeczesał włosy
ręką.
- Zrobił coś głupiego,
prawda?
- Nie pana sprawa. -
odwróciła się na pięcie i chciała otworzyć drzwi do sypialni, ale jego silna
ręka przytrzymała je, a po chwili usłyszała jego szept przy uchu.
- Rzeczy jakie robi mój brat
są moją sprawą, Monico. Więc powiedz mi. Co zrobił ci Adrian?
Wyprostowała się i
zesztywniała. Przez chwilę nie była w stanie nic powiedzieć. W końcu wyszeptała
:
- Pocałował mnie. Na ulicy.
Podczas naszej pierwszej rozmowy.
Odsunął się od niej z
westchnieniem dezaprobaty.
- Jeszcze raz cię za niego
przepraszam, Monico. - już chciał odchodzić, ale zatrzymał się w pół kroku - I
proszę mów mi po imieniu. To Adrian jest panem Castellanem, hrabią czy
doktorem. Ja wolę jak mówią mi po imieniu.
- Dobrze, Luke.
Rzucił jej tylko uśmiech
przez ramię i odszedł. Usłyszała jeszcze mętne "Do widzenia, Monico"
ale nie była pewna czy jej się nie zdawało.
Weszła do swojej sypialni,
ale po jakimś czasie stwierdziła, że nie ma co tu robić. Mogła iść do
biblioteki, albo do pokoju muzycznego, gdzie prawdopodobnie był James. Wyszła z
sypialni i ruszyła w stronę schodów.
Przeszła przez dwudrzwiowe wejście do przestronnej sali, robiąc piruet
podczas zamykania drzwi. Jej złota suknia zawirowała. James grał na fortepianie
nieznany jej utwór. Odwróciła się w jego stronę, ale zamiast guwernanta
zobaczyła Adriana Castellana. Bracia razem z Nico siedzieli w pokoju muzycznym,
a starszy prezentował im nieznany jej utwór.
- Monico! - zawołał wstając od instrumentu.
- Nadal nie pozwoliłam panu zwracać się do mnie po imieniu. -
powiedziała oschle - Widzę, że przeszkadzam.
Chciała wyjść, ale zatrzymał ją głos Luke'a.
- Dotrzymaj nam towarzystwa, Monico. Nie ładnie zostawiać gości, a ty
już raz to zrobiłaś.
- Zostań - poparł go Nico. Westchnęła i usiadła obok niego - I zagraj nam
coś. - dodał z uśmiechem.
- Nienawidzę cię. Nie mam ochoty na grę.
Adrian wstał ze stołka i podszedł do niej.
- Nie daj się prosić, panno di Angelo.
Ujęła, z niechęcią i westchnieniem irytacji, jego dłoń. Zaprowadził ją
do fortepianu, po drodze zerkając na swojego brata ze zwycięskim błyskiem w
oku.
Kiedy puścił jej rękę udała się po skrzypce, czym zaskoczyła obu braci.
Zagrała wolny utwór, opowiadający o uczuciach i rozpaczy po stracie. Gdy
skończyła grę obaj bracia patrzyli się na nią bez słowa.
Ukłoniła się i zeszła z podestu, ale zatrzymał ją młodszy z barci.
- Monico, ja nie mam talentu muzycznego, ale mój brat owszem. Chciałbym
cię prosić byś zagrała jakiś utwór z nim.
Już otwierała usta by odmówić, lecz Adrian ją wyprzedził.
- I nie przyjmujemy odmowy.
Westchnęła i ponownie sięgnęła po skrzypce.
Zagrała z Adrianem pół utworu, gdy do sali muzycznej weszła Bonnie.
Przerwali wpół dźwięku, kończąc fałszem. Adrian był wyraźnie
niezadowolony.
- Hrabio... Przyszedł służący panny Grace, by przypomnieć panu, że wasze
spotkanie jest za 10 minut.
- Cholera... Wybaczcie, ale muszę iść na spotkanie z narzeczoną. Do
widzenia - pożegnał się i wyszedł.
Jeszcze jakiś czas spędziła w towarzystwie Nico i Luke'a.
Tak samo sędziła kolejne dni. Kilka razy była też w domu Castellanów. W
miarę przekonała się tez do Adriana, ale nadal trzymała się od niego na
dystans.
Siedziała w bawialni z całą trójką Castellanów, kiedy wszedł inspektor
Jackson ze zmęczoną miną.
- Co się stało, kochanie? - spytała Annabeth.
Percy potarł palcami skronie.
- Znowu morderstwo w Witchapel.
Luke i Adrian drgnęli jednocześnie.
- Kto tym razem? - spytał starszy z barci
- Kolejna prostytutka. Ten sam morderca, co zabił dwie poprzednie.
Identycznie.
Monica wpatrywała się z przerażeniem w inspektora. Adiran i Percy
dyskutowali o tym jakby był to normalny temat. Annabeth i Luke co jakiś czas
wtrącali się do rozmowy. Dla Monici to było przerażające. Damy nie rozmawiają
na takie tematy.
Od szczegółów jakie opowiadał inspektor, robiło jej się nie dobrze.
Wycięte narządy, poderżnięte gardła... Jak ktoś mógł to zrobić? "Jak dwa
poprzednie" czyli "tajemniczy nieznajomy" był mordercą... A ona
chciała go kryć. W końcu jej przerażone spojrzenie pochwycił Luke.
- Adrianie, Percy. Myślę, że na temat Annie Chaptman porozmawiamy
później. Monica - wymawiał jej imię tak subtelnie jakby to było najpiękniejsze
słowo jakie zna - chyba nie przywykła do takich tematów.
Spojrzała na niego z wdzięcznością, a on posłał jej delikatny uśmiech.
- Przperaszamy, Monico. Nie pomyśleliśmy o tym. - odparł ze skruchą
inspektor - Ale po tym co się stało 31 sierpnia, myślę, że twój brat powinien
cię wtajemniczyć w sprawę Mordercy z Witchapel.
Lekko przestraszona pokiwała głową. Wiedziała, że brat jako osoba
pracująca w sądzie, musi być wtajemniczony w tą sprawę, ale dała się tych
okropnych szczegółów.
Rozmawiali jeszcze trochę i chwilę przed porą obiadową Monica musiała
wracać do domu. Ale James zniknął... a sama nie mogła wracać do domu. Damy nie
mogą chodzić same po ulicy
- Odprowadzę cię - zaproponowali jednocześnie Adrian i Luke.
Inspektor Jackson spojrzał na braci z rozbawieniem.
- Muszę cię, Adrianie, rozczarować, ale jesteś nam potrzebny na
posterunku.
Młodszy z barci uśmiechnął się triumfalnie i podał Monice ramię.
Na chwilę podeszła do niej Annabeth i szepnęła jej na ucho :
- Nie odpowiadam za zakochanych w tobie moich braci.
I odeszła
Wyszła z Luke'm z domu rodziny Castellan. Szli w milczeniu przez uliczki
Londynu. Monica rozglądała się uważnie. Mieszka to od kilkunastu lat, ale
piękno tego miasta, szczególnie w słoneczne dni, nigdy nie przestanie ją
zachwycać.
Byli juz bardzo blisko jej domu, kiedy Luke zapytał :
- Mogę sie spytać, od ilu lat jesteś w Anglii?
Monica spuściła głowę. Nie lubiła wspominać okresu swojej emigracji do
Anglii.
- Dziesięć lat. - odpowiedziała cicho kończąc temat.
Ale wspomnienia i tak powróciły...
Rzym, Włochy, rok 1878
"Dwie
dziewczynki i jeden chłopczyk bawili się w berka w parku nie daleko ich domu.
Na ławce siedziała piękna kobieta z czarnymi jak węgle oczami i włosami.
- Nie złapiesz mnie!
- krzyknęła najmłodsza dziewczynka. Jako jedyna z rodzeństwa miała niebieskie
oczy.
Chłopiec zaśmiał się
po czym przewrócił siostrę. Najstarsza zdjęła go z jasnookiej
- Nico, połamiesz ją!
- skarciła chłopca.
- Oj, Bianca. Monice
nic nie będzie. - jęknął Nico.
Bianca westchnęła...
I w tym momencie
matka dzieci krzyknęła.
Wtargnęli uzbrojeni
mężczyźni.
Bianca złapała
młodszą siostrę, a ich natka chłopca, ale udało im się przenieść ich tylko
kawałek, kiedy natkę przebiła szabla jednego z napastników na szczęście omijając
Nicolò. Matka wypuściła chłopca z rąk.
- Uciekajcie do ojca! - krzyknęła ostatkami sił i bez
życia padła na ziemię.
Dzieci biegły w stronę gdzie zza drzew majaczyła się
sylwetka budowli, która była ich rezydencją. Naspatnicy nie próbowali ich gonić
tylko zajęli się ich matką, Marią di Angelo.
Wpadli zmęczeni, zapłakani do rezydencji.
- Tato!!! - wrzasnęli z płaczem.
Ich ojciec, noszący nietypowe imię Hades, zszedł po
marmurowych schodach. Dumna postać ubrana w ciemny garnitur patrzyła surowym
wzrokiem a trójkę rodzeństwa.
- Mama... Ci źli ludzie... oni... oni zabrali mamę... - łkała Binaca. Nico i Monica nie byli w stanie
nic powiedzieć.
Twarz ojca po raz pierwszy straciła surowy, obojętny
wyraz, a zastąpił je strach i zmartwienie.
- Jedziemy! - krzyknął, zbiegając po schodach.
Zabrał swoje dzieci i siłą wsadził do powozu. Szybko
zaprzągł konie i wsiadł na kozioł.
Rodzina di Angelo opuszczała Włochy..."
- Monico? - ciepły i
zmartwiony głos Luke'a przebił się przez wspomnienia i przywrócił Monicę do
rzeczywistości.
Pokiwała głową. To
wspomnienie już dawno jej nie nawiedzało. Wspomnienia Bianki, Ojca i matki były
bolesne. Ojciec umarł zaledwie dwa lata temu, a Bianca zmarła a grypę po roku
pobytu w Londynie.
Dopiero gdy poczuła na
policzkach palce Luke'a ocierające z jej twarzy łzy uświadomiła sobie, że płacze. Przytuliła się
do niego i dała im upust.
On powoli prowadził ją do
rezydencji cały czas przytulając. Nico nie było w domu więc bez obaw, że brat
zacznie się wypytywać, poprowadziła blondyna do jej ulubionego pokoju.
Od razu sięgnęła po skrzypce.
Zaczęła grać smutną melodię. Luke stanął za nią, przytulając się do jej pleców
i kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi.
- Jak ja cię kocham... - wyszeptał
muskając ustami jej skórę.
Ręka trzymająca smyczek
opadła z wrażenia wydając okropny dźwięk. Stała zesztywniała , gdy on
przechodził ustami coraz wyżej i wyżej.
- Monico? - wyszeptał
drżącym, niemal łamiącym się głosem.
Nadal stała jakby spojrzała w
oczy mitologicznej Meduzie. Luke
odwrócił ją do siebie i pocałował. Całował cudownie.
" Zsunął ręce z jej szyi, powolnym ruchem kierując
je na talię Monici. Przyciągnął ją do siebie i przycisnął swoje usta do jej
powstrzymując ją od krzyku."
Z krzykiem odepchnęła do od
siebie upadając na skrzypce. Kilkanaście drzazg wbiło się Monice w dłonie, ale
nie zważając na nie cofała się z przerażeniem. Dłonie Luke'a miały IDENTYCZNY kształt
i dotykały ja tak samo jak dłonie jej niedoszłego mordercy.
- To ty... To t-ty napadłeś
mnie na Witchapel!
Podszedł do niej i uklęknął
naprzeciwko. Pokręcił głową.
Tego popołudnia nie poznała
prawdy...
Czwarta i piąta ofiara Kuby
Rozpruwacza zginęły tej nocy. Catherine Eddowes i Elizabeth Stride,
Weszła właśnie do rezydencji
Castellanów, kierując się do biblioteki gdzie zawsze przebywał jej narzeczony.
- Już ci powiedziałem "nie"!
- dotarł do niej ukochany głos.
- Nigdy nie przyjmuje odmowy!
Zabijesz Mary Jane Kelly tej nocy!!! Czy może chcesz drugą bliznę? - po
korytarzy przeniósł się głos Adriana. O co mu chodzi? Czemu każe Luke'owi zabić
jakąś kobietę?
- Catherine i Elizabrth ci
nie wystarczą?
- Catherine nie była
planowana! To ty prawie dałeś się złapać!
Czy Adrian mówi, że to Luke
zabił te kobiety w Witchapel? Że to Luke napadł Monicę?
Luke krzyknął słowo, jakie na
Szlachcica nie przystało i wyszedł wściekły z biblioteki prawie wpadając na
Monicę. Bez słowa złapał ją za rękę i ciągnął do nieznanego korytarza. W końcu
wprowadził ją co ciemnego pokoju.
- Ile słyszałaś? - warknął
stojąc do niej tyłem.
- Myślę, że wystarczająco dużo...
- Czyli wiesz, że to ja
zabiłem te pięć kobiet? I że napadłem cię w noc morderstwa Mary Ann?
- Domyślam się... Ale to
Adrian ci kazał, prawda? - szepnęła z nadzieją. Luke nie mógł być mordercą. Nie
jej Luke, który był szarmancki, słodki, dawał jej kwiaty, bronił ją. Zabrał ją
nawet na wycieczkę poza Londyn. Pokazał jej jak piękna może być Anglia. On nie
może być seryjnym mordercą!
- Powiedzmy... Przed
morderstwem Marthy się wykłócałem, ale potem... Polly, Elizabeth, Annie,
Catherine... Te zabiłem z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem. Ciebie też bym
zabił, gdyby nie James... Ale teraz... jak zostały dwa miesiące do naszego
ślubu... Chciałem w końcu przestać.
Patrzyła się na niego
osłupiała. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że jej ukochany był mordercą. I że
to on prawie ją zabił...
- Zgłoś to inspektorowi. Może
wtedy ci wybaczę. Adrian ma zgnić za kratami.
- Monico... - westchnął
patrząc jej w oczy. Tymi pięknymi oczami jakich nie ma żaden inny człowiek na
świece - Adrian jest moim bratem. Z lekka obłąkanym...
- Lekko obłąkanym! On jest
szaleńcem Luke!!! - przerwała mu.
- Ale nadal bratem.
Chciałabyś wsadzić Nico do więzienia gdyby robić coś takiego? Adrian nadal jest
moim bratem. Nie chcę by wylądował za kratami. Uciekniemy. Do Walli, Szkocji,
Ameryki, Niemiec, Francji... Wszędzie. Nikt nas nie znajdzie.
Spojrzała na niego przerażona.
Nico... Annabeth, inspektor, ich nienarodzone dziecko, którym miała się
opiekować, gdy jego rodzice będą pracować. Nie chciała ich zostawiać.
Pokręciła głową.
- Nie zostawię brata. Nie
ucieknę, Luke. Kocham cie, ale nie ucieknę. Twój wybór co zrobisz. Żegnaj -
wyszeptała i po raz ostatni pocałowała ukochanego.
Odsunęła się od Luke'a
opuszkami palców jak najdłużej dotykając jego blizny. Odwróciła się i już nie powstrzymując
łez wybiegła z rezydencji Castellanów.
Miesiąc później...
- Kolejna ofiara Kuby
Rozpruwacza!
- Mary Jane Kelly zamordowana
we własnym domu!
Ludzie sprzedający gazety
wykrzykiwali ten nagłówek wszędzie.
- Czyli jednak ją zabił... -
wyszeptała.
- Mówiłaś coś, Monico? -
spytał Nico, który siedział na przeciwko Monici w powozie.
Pokręciła głową. Nie widziała
żadnego z barci od incydentu w ich domu. Nie zdradziła inspektorowi Jacksonowi
ani swojemu bratu prawdy o Luke'u i Adrianie. Znaleźli sie na liście
podejrzanych, lecz na samym, szarym końcu.
W końcu dojechali do ich
rezydencji Nicolò i Monica wyszi z powozu i skierowali się w stronę ogrozu.
Przechadzając się między roślinami Nico znów poruszył temat zerwania jej zaręczyn
z młodszym Castellanem. W końcu byli doskonałą parą. Ich ślub stał się jednym z
ciekawszych tematów w towarzystwie.
Kiedy zaczęło się ściemniać
oboje skierowali się do biblioteki, a trzy godziny później Monica z książką w
ręce poszła do swojej sypialni.
Kończyła właśnie ostatni
rozdział powieści siedząc już w łóżku ubrana w koszule nocną. Pomieszczenie
oświetlała tylko jedna lampa stojąca na stoliku. Rozległo się pukanie do drzwi.
Zdziwiona zaprosiła tego kogoś do pokoju."Pewnie James" pomyślała
Wszedł mężczyzna. W ręku trzymał coś długiego sunącego po podłodze.
- Monico... - usłyszała cudowny
męski głos charakterystyczny tylko dla dwóch osób. Ale tylko jedna z nich w ten
sposób wymawiała jej imię.
- Luke? - powiedziała z
bijącym sercem - Co ty tu robisz?
Ale z cienia nie wyłonił się
Luke. Tylko Adrian ciągnący za sobą ciało jej ukochanego.
- Wybacz. - zerknął na brata
- Ale Luke chyba ci nie odpowie.
Białą koszulę je byłego
narzeczonego barwiła czerwona plama. Przycisnęła się do ściany z cichym
krzykiem przerażenia.
- Jesteś chory! - krzyknęła -
Jak mogłeś zabić własnego brata!
- Jak miło, że twój brat
jest... zajęty. Będę musiał podziękować pannie Gray. Mogę sie ciebie w spokoju
pozbyć. - szepnął z miną szaleńca. - Luke nie chciał zabić Mary Jane Kelly,
więc sam to zrobiłem. Może trochę się zapędziłem. I w tym zapędzie dorwałem też
Luke'a... Twoja kolej. Wiem, że Luke ci opowiedział jak to było z Kuba
Rozpruwaczem.
Nie była w stanie uciec.
Nawet ruszyć palcem! Adrian wyciągając sztylet, na którym zatańczyło światło,
podszedł do niej. W jego oczach błyszczało szaleństwo, żądza mordu, a jego
uśmiech jeszcze bardziej uwydatniał wyraz oczu.
Te oczy i ten uśmiech były
ostatnimi rzeczami jakei widziała. Ostrze przecięłojej gardło. Krztusząc się
krwią. Próbując bezskutecznie nabrać powietrza, padła na łóżko. Biała pościel
zabarwiła się na szkarłatny kolor jej krwi. Usłyszała jeszcze trzaśnięcie
drzwiami, a potem zabrakło jej krwi i powietrza...
Adrian stojąc przed kominkiem
w letniej rezydencji Grace'ów w Walli czytał gazetę. Na jego ustach igrał
zadowolony uśmieszek
Narzeczeni zamordowani jednej nocy!!!
Dziś rano
wchodząc do pokoju siostry włoski szlachcic Nicol di Angelo znalazł martwą
Monicę di Angelo, leżącą w swoim łóżku. W sypialni unosił się zapach krwi. Na
podłodze leżał również martwy, Luke Castellan. Po jego barcie, Adrianie, słuch
zaginął. Trzecia z rodzeństwa, żona inspektora Perseusza Jacksona, Annabeth
Jackson nie wie gdzie jest najstarszy brat. Jest teraz pogrążona w żałobie i
jak mówi "Nie obchodzi mnie, gdzie jest ten szalony idiota. Zabili mi
ukochanego brata". W ukrytym pomieszczeniu znaleźliśmy powód czemu pani
Jackson nazwała Adriana szaleńcem. Były tam notatki na temat zamordowanych
przez Kubę Rozpruwacza prostytutek. Z zapisków wynika też, że Luke mordował, a
Adrian wyznaczał ofiarę. Policja pod dowództwem Inspektora Jacksona już szuka
starszego Castellana...
Adrian ze śmiechem zgniótł
gazetę w kulkę i wrzucił do kominka.
- Powodzenia w szukaniu
inspektorze. Przyda ci się. - powiedział i wbił nóż w gardło siedzącej przed
nim na krześle Thali Grace, związanej i zakneblowanej. Po tym jak dziewczyna padła
z krzesłem na podłogę ze śmiechem wyszedł z rezydencji. Wsiadł na konia i
pojechał.
- Żegnaj Anglio i Walio.
Witaj środowa Europo. - szepnął z diabelskim śmiechem.
_________________________________
Oto daaaawno obiecany bonus! W całości (z małymi wyjątkami) pisany na lekcjach (głównie przyrody, angielskiego i religii). Bo Laciata nie ma co robić na lekcjach.
Mam nadzieję, że sie podoba, bo nie na marne przeczytałam całą stronę na Wikipedii poświęconą Kubie Rozpruwaczowi. No i początek "Autobiografi Kuby Rozpruwacza" Jamesa Carniaca :)
Przepraszam na błędy
Nie zanudzam
Laciata <3
Jeśli czytasz to skomentuj!!!
P.S Adrian to Pedofil!!! Jak to mówiłam pisząc to xD