środa, 23 października 2013

Rozdział 11 - "Z rany znów zaczęła lecieć krew"

[Zaatakowała nas Chimera.]

 Luke dobył Szerszenia, Percy Orkana, Ann sztyletu, Clarisse włóczni, a Adrian z bagażnika wyciągnął wielki miecz. Ja zerwałam mój naszyjnik i przygotowałam się do walki. W jednej chwili przede mną znalazł się Luke.
- Po akcji z Empuzą ty się stąd nie ruszasz. - powiedział i zaatakował Chimerę.
Nie było łatwo im się bronić. Nie są odporni na ogień...
Przypomniała mi się sytuacja, gdy Nico przeczytał mój pamiętnik... Przyzwałam szkielet... "Tato... Moi przyjaciele potrzebują pomocy. Proszę daj mi możliwość ponownego przyzwania szkieletu..." Wypowiedziałam w myślach modlitwę i chwilę później obok mnie pojawiły się dwa kościotrupy. No to ruszamy... Jednocześnie z "moimi sługami" (fajnie to brzmi) ruszyliśmy na Chimerę. W pewnej chwili wbiegłam do lasu. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, ponieważ zajmowali się Chimerą. Z lekcji dobrze pamiętam, że wystarczy jeden porządny cios broni wykonanej z stygijskiego żelaza lub niebiańskiego spiżu, by powalić potwora. Wybiegłam z lasu. Chimera była zajęta moimi przyjaciółmi i szkieletami. Naskoczyłam na nią i wbiłam jej w kłąb (czy jak to się u nich nazywa) mój sztylet. Ledwo uniknęłam ogona kozo-lwo-węża, czy co to tam było. Potwór po chwili zmienił się w popiół, który rozwiał wiatr. Poczułam nagle ból w nodze. Chimera zdążyła jeszcze rozerwać mi spodnie pazurami, lecz dopiero teraz poczułam ból. Upadłam na ziemię. Obok od razu znalazł się Luke i wziął mnie na ręce. Delikatnie, przez przypadek dotknął rany. Z sykiem wciągnęłam powietrze.
- Mówiłem, byś się s tam tond nie ruszała. Widzisz jak to się skończyło... - wyszeptał mi do ucha. W jego głosie był gniew. Był wściekły. Tylko pytanie czy na mnie, czy na kogoś innego.
- Nie potrafię stać i patrzeć. Od czegoś mam to moje głupie ADHD...  - odpowiedziałam mu i wystawiałam język. Jego dłoń, która znajdowała się na moim ramieniu (nie ta na nodze), mocno mnie ścisnęła. Jest wściekły... i to jak...
Nie daleko samochodu, pojawiły się gwiazdy... a potem ciemność.

***
<Luke>
Cholera!!! Czemu się nie posłuchała i nie została przy tym samochodzie?! Poradzilibyśmy sobie z tą głupią Chimerą...  Nie byłaby ranna. Jednym z powodów, dla których nie pozwalałem jej walczyć było też to, że nie skupiałbym się na przeciwniku, tylko na niej. Ciągle musiałbym się upewniać, czy coś jej się nie stało.
Jestem cholernie wściekły i to nie na nią tylko na siebie. Nie udało mi się jej powstrzymać i teraz na ranę na pół uda... Dobra, spokojnie... To nie twoja wina... Tylko to jest moja cholerna wina!!! Spokojnie... spokojnie...
Przez ponad połowę drogi była całkiem przytomna, nie zachowywała się jakby miała zemdleć... prawie przy samochodzie straciła przytomność.
- Świetnie... - powiedział Adrian - połóż ją na ławce. Ann daj mi jakieś ręczniki. A ty się na mnie nie patrz jakbym robił cholera wie co?! Ja tu chce uratować twoją dziewczynę!!! - Po chwili położyłem Moni na ławce wskazanej przez "Mojego brata" nadal nie mogę uwierzyć, że moja matka miała dwójkę dzieci herosów. Jak Hermes wytłumaczył jej, że zabrał jednego z jej dwóch synów? I czemu to był akurat on? Na jego komentarz o dziewczynie nie zareagowałem. Nie ma co... Adrian zajął się jej raną jak lekarz. Super... mam brata lekarza... Może się do czegoś przyda...

***
<Monica>
Ciemność... ciemność... ciemność... I jeszcze raz ta cholerna ciemność!!!
Jasność nastała dopiero po wiekach... Leżałam na tylnym siedzeniu z bandażem na nodze. W pewnych miejscach krew przedarła się przez opatrunek.
Obok mnie zauważyłam buteleczkę. Bez zastanowienia odkręciłam ją i zaczęłam pić. Nagle ktoś mi ją wyrwał z ręki.
- Chcesz się spalić!?
W piciu Nektaru przerwała mi Ann, która teraz siedziała z tyłu. Nasze siedzenia i chłopaków z przodu były oddzielone ciemną szybą i w ogóle ich nie widziałam.
- Póki Adrian nie potrzebuje tylnego lusterka, przebieraj się. - rozkazała i podała mi ubrania. Przebrałam się od razu. ze spodniami był problem, przez ten bandaż, ale sobie poradziłyśmy. Żyję, nie umarłam...
- Która godzina? - zapytałam chłopaków siedzących z przodu, po tym jak Adrian opuścił dzielącą nas szybę.
- Za chwilę 20. Ej twój wujek ma hotele poza Nowym Yorkiem? - odpowiedział Percy.
- Ma... A propos. - powiedziałam i zajechaliśmy na parking hotelu.
- Czekajcie. Zaraz wracam.
Weszłam do recepcji. Recepcjonista nie zwrócił uwagi na mój bandaż.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytał uprzejmie. Wygrzebałam z kieszeni Złotą Kartę, którą dostałam od wujka.
- Ile macie wolnych pokoi? - powiedziałam i pokazałam mu kartę.
- Ooo... Panienka Scared. Są wolne dwa małżeńskie, jedno czteroosobowe, cztery jednoosobowe i jeden trzyosobowy. - odpowiedział z miłym uśmiechem.
 Powiedziałam mu, że zaraz wrócę i poszłam do przyjaciół. Poinformowałam ich o pokojach. Jedno małżeńskie dla Ann i Perciego. Jednoosobowe dla Clarisse, Adriana i Luke'a. Ja sobie wezmę małżeńskie, żeby się rozłożyć na wielkim łożu, jakie tu są zwykle. Wynajęłam pokoje i poszliśmy do swoich apartamentów.

Był ranek. Wyszłam akurat z pod prysznica, opatulona tylko w ręcznik, gdy do mojego pokoju wszedł Luke.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i gwałtownie cofnęłam się do łazienki. Gwałtowny ruch nogą spowodował, że z razy nie do końca jeszcze zagojonej popłynęła krew.
- Przebieraj się, ja idę po Adriana niech ci to opatrzy. - powiedział i szybko zmył się z pokoju. Uf... Szybko się ubrałam. CHOLERA!!!  Z tą ranę nie założę spodni. Ubrałam, więc długą bluzkę. Akurat wszedł Adrian. Szybko zajął się moją raną, zręcznie ją opatrując. Nadaje się na lekarza jak nikt inny. Czemu musiał zajść do tej samej tawerny co my? Teraz mógłby sobie normalnie żyć i zostać tym lekarzem. Kiedy skończył powiedział, żebym nie ubierała spodni, tylko spódniczkę, lub sukienkę. TYLKO JA NIE MAM ŻADNEJ!!! Ann powiedziała, że wyskoczy do centrum handlowego i mi kupi coś. Oby nie było to straszne...

Adrian poszedł zapalić, Clarisse siedzi u siebie, Ann i Percy poszli "na zakupy" I siedziałam sama z Luke'm w moim pokoju... Wzięłam jakąkolwiek kartkę i zaczęłam na niej coś bazgrać.
- Słuchaj... - zaczęłam w pewnej chwili - Wczoraj jak powiedziałeś bym nie brała udziału w walce... Miałeś w tym jakiś ukryty cel?
Spojrzał na mnie jakbym właśnie mu powiedziała, że jestem z Merkurego.
- Ukryty cel? Niby jaki? Widziałem w jakim stanie byłaś po walce z Empuzą. Mogło się to powtórzyć i było by wielkie opóźnienie, a w tej chwili Ares może znów próbować zabić swoje dzieci. Ale oczywiście mnie nie posłuchałaś i teraz masz ranną nogę, że ledwo chodzisz.  - odpowiedział mi i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, czyli gapienia się za okno.
Westchnęłam i wróciłam do bazgrania na kartce. Odkryłam, że nieświadomie co chwila pisałam imię Luke'a, różnym stylem. Na dodatek pisałam razem nasze imiona... Co ja wyprawiam... Zakochałam się po uszy!!! Niestety... albo stety.  Zgniotłam kartkę i idealnie wycelowałam do kosza na śmieci.
- Idealnie. A w szkole mi mówili, że jestem w tym beznadziejna... - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. Nie zwrócił na mnie uwagi. nadal patrzył się przez okno. Tylko jego dłoń położona na parapecie, mocniej go ścisnęła.
- No dobra... - powiedziałam po jakiś kilku minutach - Odpowiedz mi na jedno pytanie.  Jak przybyłam do obozu byłeś dla mnie miły, pomagałeś mi. Potem mnie ignorowałeś. Później znów byłeś miły, szarmancki, słodki. Potem na nowo oschły i znowu miły, a teraz to po około roku, kiedy już troszkę cie poznałam, znowuż jesteś dla mnie oschły. Pogubiłam się już... - wygłosiłam mój genialny monolog.
- Nadal nie doszłaś do pytania. - odpowiedział. Miałam ochotę wstać wziąć jakąś naprawdę grubą książkę i go uderzyć. Ale pocałunek też może być...
- Czy ty się do cholery zdecydujesz? Bądź dla mnie albo miły, albo oschły. Lepiej żeby miły... - ostatnie zdanie wyszeptałam. Na szczęście mnie nie usłyszał.
- Chwila... powiedziałaś słodki? Serio? - spojrzał na mnie i sie zaśmiał.
- No tak. Powiedziałam... A ty odpowiedz na moje pytanie. - powiedziałam i podciągnęłam się - Ałć!
Super! Z rany znów zaczęła lecieć krew. I to nie tak trochę jak rano. Teraz leciało jej jakby była świeżo zrobiona.  Od razu uleciała ze mnie cała energia.
- Idź po Adriana... - wyszeptałam.
- Do cholery... Nie zdążę. Gdzie mój brat zostawił opatrunki?
- Nie... zrobisz... tego... tak... jak... on... On... jest... lekarzem... - wyszeptałam ostatkami sił.
Słyszałam jak Luke wybiegł z pokoju i poleciał po Adriana. Po kilku minutach pojawili się obaj. Luke chodził w kółko co chwile przeklinając. Byłam ledwo przytomna.

- Moni... Jak teraz odjedziesz, widoku Luke'a doczekasz się jak trafi do Elizjum, więc trzymaj się. - powtarzał co chwilę Adrian. 
______________
Oto jest i jedenasty rozdział.
Po tych sześciu dniach i taki krótki... No, ale...
Ten rozdział dedykuję Cocacoli2310!!! Wszystkiego najnajnajnajlepszego!!! Nie wiem czego innego Ci życzyć! Cieszę się bardzo, że czytasz mojego bloga i komentujesz!!! Jestem Ci bardzo wdzięczna! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
(oczywiście uwielbiam też każdego innego i równie się ciesze z innych komentarzy)
Tradycyjnie przepraszam za błędy. 
Nie zanudzam Laciata <3
(poniższe P.S nie dotyczą bloga i nie trzeba ich czytać. po prostu musiałam to napisać :) )
P.S Rozpaczam... w Epiku w moim mieście nie ma jeszcze Domu Hadesa... będzie dopiero w piątek... :(
P.S 2. Mam się czym chwalić ale... dziś wasza kochana Laciata (mam przynajmniej nadzieję, że kochana) dostała pierwszą oficjalną jedynkę ze sprawdzianu! (nie jest to potwierdzone, ale wiem, że go zawaliłam)

Plus jeszcze prośba! Jak czytasz to skomentuj! Proszę!!!

11 komentarzy:

  1. Hue Hue Hue! Jak zwykle rozdział cudowny! Nie będę taka zła i nie będę ci spamowała hasłem: #R5ComeToPoland... Ups...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje bardzo ;** i rozddzial jest naprawde swietny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super !!!!!
    Ale Luke dalej nie odpowiedział na pytanie Moni :-) :-) :-) :-) :-) :-)
    Kiedy next ????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka :) Odpowiadam za Laciatą, ponieważ biedulka dostała jedno dniową karę na kompa, za złą ocenę z matmy (jak już sama wspomniała w "P.S").
      Next powinien się pojawić na początku tygodnia. :P

      Usuń
  4. Jestem ciekawa, co jej odpowie, bo zaczyna się robić interesująco ;) Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Może byś zrobił jakąś odzielno zakładke na pytania ??????????????????

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny?
    bo niemoge. co 5 minut patrze czy się nowy rozdział nie pojawił

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Tym razem nie mam żadnych zastrzeżeń co do dialogów bohaterów ani tekstu! Ciekawi mnie co się stanie z Monicą. . .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele się stanie, chociaż może nie teraz
      Dziękuję :3

      Usuń
  8. Mam pytanie bardzo podoba mi się twoje opowiadanie i chciałabym się zapytać czy mogę napisać swoje wzorując się na twoim i umieścić je np na Wattpad?
    Wiem że raczej nie odpiszesz (niestety) i nie będę mogła tego wrzucić.
    Dziękuję za te opowiadanie i że mogłam spędzić z nim i tobą dwa dni (to i tak sporo)

    OdpowiedzUsuń