[Thalia i Ann patrzyły się na niego jak na UFO.]
Potem obraz mi się rozmazał. Usłyszałam jeszcze krzyki
dziewczyn, a potem już pustka.
Przez pustkę czułam jak czyjeś silne ramiona mnie podnoszą i
niosą. Potem kładą na łóżko. Jak bym trafiła do szpitalnej części Wielkiego
Domu. Chociaż pewno trafiłam.
- Co się stało!? - jak przez mgłę usłyszałam czyjś głos. Był
zdenerwowany, przestraszony, przejęty... Nawet półprzytomna poznałam ten
głos... To Luke. Nie Adrian, który ma głos jak on. To na 100% Luke. Mój
Lukie...
Nie usłyszałam wytłumaczenia Thali, bo znów odpłynęłam.
Nie usłyszałam wytłumaczenia Thali, bo znów odpłynęłam.
Wiem, że zajął się mną Chejron. Dziewczyny nie odniosły
prawe żadnych obrażeń. Ja głównie osłaniałam Adriana, a Empuza skupiała się na
nim, przez co ja otrzymywałam ciosy.
Centaur opatrzył moje rany i podawał mi Nektar. To wiem na pewno, ale nie sądzę by siedział przy mnie prawie cały czas i trzymał mnie za rękę.
Centaur opatrzył moje rany i podawał mi Nektar. To wiem na pewno, ale nie sądzę by siedział przy mnie prawie cały czas i trzymał mnie za rękę.
Leżałam nieprzytomna do poniedziałku. Czyli do rocznicy.
Obudziłam się na dźwięk konchy. Byłam sama, więc po prostu podniosłam się z
trudem i obejrzałam gdzie mam rany. Może będą z dwie blizny, ale nie więcej. Ta
Empuza nieźle mnie urządziła. Ale żyje i nie umarłam. Siedziałam tak z godzinę,
aż przyszła Ann. Podała mi Nektaru i poszła zawołać Chejrona. Sprawdził
wszystkie moje rany i uznał, że mogę wyjść spokojnie. Niestety, albo stety nie
mogę uczestniczyć w żadnych zajęciach. Mam po prostu siedzieć i się nudzić. Na
szczęście obudziła mnie koncha na obiad a nie na śniadanie. Jakieś dwie godziny
snułam się po obozie bez celu. Poszłam trochę po patrzeć jak radzi sobie mój
brat.
Za godzinę zaczyna się czas wolny. Przechodziłam obok
jeziora, gdy na brzegu zobaczyłam Adriana. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
- Już dobrze sie czujesz? Przepraszam... To przeze mnie to
coś nas zaatakowało. - wymamrotał, gdy mnie zauważył. Zaśmiałam się cicho. On
za to miał smutny wzrok i patrzył się w wodę.
- Tak, już dobrze. Powiem ci Adrian... Herosi są od tego.
Jestem tu rok, a to bardzo krótko w porównaniu do moich przyjaciół, czy też i
wrogów. Mój przyjaciel uratował Olimp, świat. Gdyby Kronos przejął władzę świat
by już nie był taki sam. Naszym zadaniem jest chronić śmiertelników. -
odpowiedziałam mu. Spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Nadal ma
soczewki. Czymś przynajmniej różni się od Luke'a.
- Jestem półbogiem. Synem Hermesa, który przeżył 25 lat poza
obozem. Nie wstępując do niego ani razu. Nikt nie wie jakim cudem. - powiedział
i znów spojrzał na wodę.
- Ja przeżyłam siedemnaście. A jestem córką jednego z
Wielkiej Trójki. Wszystko jest możliwe. - wtedy zauważyłam małe kółeczko w jego
uchu i dyndający na szyi wisior w kształcie Kaduceusza - Od jakiego czasu to
masz?
Położył rękę na uchu. "Od nie dawna..." wymamrotał
tylko.
- Nie kolczyk! O Wisior mi chodzi! Przecież to symbol
Hermesa! - roześmiałam się.
- Studiowałem medycynę. Zawsze chciałem zostać lekarzem.
Dostałem to na naste urodziny. - odpowiedział. Wziął go w ręce i zaczął nerwowo
obracać.
- Na moje jedenaste urodziny dostałam bransoletkę, która
tłumiła moje moce przez długi czas. Może twój wisior robił to samo. A teraz
przestał działać, by odnaleźć brata, i swój dom? Nie wiem czemu w tak późnym na
Herosa wieku. Mało kto tyle dożywa. - powiedziałam. Starałam się mu jakoś dodać
otuchy. Wydawał się być jakoś zagubiony. Ale odebrano mu wszystko co miał.
Chciał spełniać swoje marzenia. Hermes pozwolił mu na namiastkę. Biedny...
Luke'a przypominał tylko wyglądem. Niczym innym.
- Może... Ale jeżeli ten Luke ma być moim bratem to ja
dziękuję. Jest cholernie wredny. W niczym mnie nie przypomina.
- Luke? Wredny? No dobra. W przypadku Kyle'a i Drew to się
zgodzę, ale ci sobie u niego nagrabili. Ale czemu miałby być nie miły dla
ciebie? Nie widzę ku temu powodów.
- Ja widzę... - powiedziała Thalia. Córka Zeusa usiadła obok
mnie, a po chwili położyła - Luke dorastał z chorą psychicznie matką. Od wieku
dziewięciu lat widział ją dwa razy. Uciekł z domu w trzeciej klasie. Pięć lat
nie miał porządnego domu. Teraz się dowiaduje, że Hermes wyciągnął z tego bagna
jego brata i pozwolił mu normalnie żyć. Podczas, gdy ten zdążył uciec z domu,
spędzić pięć lat na ulicy, być światkiem śmierci półboga, który tak mu pomógł,
odwrócić się od Olimpijczyków i wskrzesić ojca bogów, oddać życie, powrócić,
zakochać się ze trzy razy i tak dalej, on żył normalnie nie będąc niczego
świadomy. Na jego miejscu też bym się tak zachowała. - zrobiła wywód.
Przyznałam jej rację. Adrian patrzył się na nią z szeroko otwartymi oczami.
- No dobra. To ja was zostawiam. - wstała. Nachyliła się
jeszcze do Adriana i coś mu wyszeptała. Wychwyciłam słowa "od niej",
"Luke, może ci odpuści" lub coś w tym stylu.
- Monica... Ty jesteś córką Zausa, prawda? - spytał. Zaśmiałam
się.
- Ja? Córką Zeusa? Jestem córką Hadesa. Skąd ci to przyszło
do głowy?
- Bo masz oczy koloru nieba... - powiedział i lekko mnie
pocałował. Nie tak jak Luke. Inaczej. Przepraszająco. Luke całował mnie
inaczej. Jakby z... nie wiem!!! Na pewno nie z żalem.
Nagle wszędzie pojawili się obozowicze. Każdy już się nie
mógł doczekać imprezy. Adrian odszedł w kierunku jakiejś córki Demeter. Ja
natomiast skierowałam się na plażę.
***
<Luke>
Mam ochotę coś rozwalić. Ten nowy jest tak wkurwia...
wkurzający. Najpierw przyjeżdża z
dziewczynami. Całymi poranionymi, nie przytomną Monicą... Jak była w szpitalu
często przy niej siadał. Miałem ochotę wbić mu Szerszenia w serce, a potem
poszatkować na jak najmniejsze kawałki. Ann miała chyba racje...
Teraz siedzą i sobie rozmawiają nad jeziorem. Tam, gdzie ona
grała. Tam gdzie pocałował ją Kyle. Tam gdzie całowałem się z nią Ja!!! A teraz
on ją tam całuje... Mam taką ochotę przebić go Szerszeniem... Na nikogo, nigdy
nie byłem tak wściekły. Nawet na bogów, za Hala i za Thalię...
Tak, tak, tak... Jak to określiła ze zdziwieniem Thalia :
"Wielki Pan Castellan się zakochał!?"
Cholera... Percy zajęty, z Hoodami nie mam zamiaru
walczyć... Nie mam na kim się wyżyć... Domek Hefajstosa? Charles nie żyje.
Domek Ateny? Tylko z Ann mógłbym, bez oszczędzania się, powalczyć. Zostaje mi
chyba ścianka wspinaczkowa... Chwila...
a dzieci Aresa? Nie... z nim nie mam ochoty teraz walczyć. To zostaje ścianka.
Po drodze minąłem Monicę... Musiała być zamyślona. Patrzyła
sie na horyzont. Albo myśli o rocznicy, albo o Adrianie. Nie powiem, że nie
miałem ochoty jej zatrzymać (i pocałować). Nie powstrzymałem się. Przyciągnąłem
ją do siebie i pocałowałem. Odwzajemniła go, ale od razu gdy ją puściłem
pobiegła w stronę plaży...
Wiem, że jest na mnie strasznie wkurzona za Emmę. Ale to
strasznie długa historia... Sięgająca jeszcze czasów gdy z Thalią i Annabeth
wędrowaliśmy po świecie, i czasów na Księżniczce Andromedzie. Była jedną ze
śmiertelniczek na pokładzie. Potem gdzieś w styczniu przyjechała do Obozu.
Moni, akurat nie było, bo pojechała na grób ciotki, która miała tego dnia
urodziny. I tak się z Emmą zaczęło. Nie, że mi się spodobała, ale... Dobra
przyznaje się! Chciałem przez nią zapomnieć o Monice! Nie wyszło. Było tylko gorzej.
Jakby się nie ubrała, czego by nie zrobiła, nie powiedziała moją pierwsza
reakcją było "Monica nigdy by czegoś takiego nie założyła"
"Monica zrobiłaby to inaczej" Cały czas porównywałem Emme do córki
Hadesa. Emma wszystko, na dodatek, popsuła. Gdyby nie ona to Monica byłaby już
dawno moją dziewczyną i miałbym ją na co dzień. Chejrona mam gdzieś. Moni ma
być moja! Emma dziś wyjeżdża. Na szczęście. I się tu najprawdopodobniej nie
pokaże. Po tym jakże męczących ośmiu miesiącach "związku" z nią mam
dość! Doszedłem prawie do ścianki, gdy zatrzymała mnie Annabeth.
- Luke, co ci jest? No oprócz Moni?
- Pomyśl. Jesteś w końcu córką Ateny. - odpowiedziałem jej. Jestem
teraz naprawdę wkurzony i nie zamierzam być miły dla kogokolwiek.
- Adrian? Serio? To, że zanim ja i Thalia do nich
dołączyłyśmy to on ją podrywał...
- Co?! - przerwałem jej. Dobra teraz to moja złość
przewyższyła Hadesa, Kronosa, Gaję i Uranosa razem wziętych. Tan idiota chciał
się dobrać do mojej Moni... No dobra nie jest moja...Jeszcze...
- No tak... Próbował. A ona wzięła go za ciebie. A potem
były wyjaśnienia, a potem Empuza. A potem Jazda do Obozu. A potem prawda o
Adrianie. A resztę już znasz. Ale chyba spodobała mu się Alice od Demeter. Nie zrozumiem chłopaków... A to że siedział przy Moni prawe cały czas to
szczegół. Chociaż nie dla ciebie. A właśnie... jak tam z Emmą? - mówiła z lekką
dezaprobatą. Nawet nie zauważyłem, że szliśmy w stronę plaży... Zaczęliśmy
rozmawiać. Moja złość się ulotniła. Jednak jak wrócimy na kolację wróci. Widok
Adriana znów ją wywoła...
***
<Monica>
Przechadzałam się plażą, mocząc nogi w wodzie. W głowie
siedział mi pocałunek sprzed kilku minut. Czemu mnie pocałował? Oddałam jego
pocałunek i gdy mnie puścił od razu tu zwiałam...
Nagle przebiegł koło mnie Facet w stroju biegacza. Po chwili
się wrócił i zatrzymał przy mnie.
- Monica, córka Hadesa? - zapytał, grzebiąc w torbie.
- A kto pyta? - odparłam nieufnie. Biegacz wyciągnął z torby
komórkę, która po chwili zmieniła się w skrzydlatą laskę z owiniętymi w Okół niej
dwoma wężami.
- Teraz wiesz?
- Jesteś Hermesem. Ojcem Lukie... Luke'a i Adriana. -
powiedziałam. Udało mi się powstrzymać od powiedzenia Lukie... Bóg złodziei
zaśmiał się.
- Jesteś drugą osobą, która mnie rozpoznała jako jego ojca.
Pierwszą był Percy cztery lata temu. - również się zaśmiałam. Polubiłam go.
- Masz coś dla mnie? Wiem, że tak nieładnie, ale kocham
prezenty!!! - pisnęłam jak mała
dziewczynka. To jak zawsze moja reakcja na prezenty. Cieszę sie jak dziecko.
- Niestety nie. Chyba, że chcesz wisior jak Adrian.
Zatrzymałem się, bo chcę coś wytłumaczyć mojemu synu, ale ten mnie nienawidzi i
by nie mnie słuchał. - powiedział z lekkim smutkiem.
- A więc słucham. Opowiadaj. Mimo wszystko nie obiecuje, że
uda mi się mu to wytłumaczyć. - powiedziałam i usiadłam na pisaku. Fale
obmywały moje nogi.
- Znasz historię Luke'a. Zaistniała przepowiednia, o
bliźniakach. Moich dzieciach. Że jeden z nich za pomocą drugiego wskrzesi
największe zło. Dlatego rozdzieliłem Luke'a i Adriana. Ten drugi był młodszy i
o wiele słabszy. Uznałem, że Luke da sobie jakoś radę z May, która nawiasem
mówiąc myślała, że młodszy syn nie żyje. Dwa dni po urodzeniu przeżył śmieć
kliniczną. Ubłagałem położną by nie mówiła o tym, że Adrian przeżył. Gdy ich
rozdzieliłem, a ileś lat później urodzili sie Travis i Connor, Apollo
powiedział, że przepowiednia nie jest już zagrożeniem. Nie wiem jaki wkład miał
Adrian w wskrzeszenie Kronosa, ale wiem, że miał. Wisior miał działać do końca
jego życia, ale spotkał was i wisior przestał działać. Empuza go wytropiła i
bum! Całe moje starania na marne. Na marginesie to ja i Hades w tym samym dniu
załatwialiśmy u cyklopów i Hekate wasze ozdoby. Dobra ja lecę. Przesyłka dla
Aresa już czeka. - powiedział i zwiał.
_____________________
Oto jest ósmy rozdział. (niedawno zauważyłam, że zawsze tak zaczynam) Dedykuję go mojej córce-synowi Kalince Mateuszowi. (moja szkoła jest dziwna...) Z smutkiem stwierdzam, ze rozdziały mogą od teraz pojawiać się troszkę rzadziej... Co do następnego to niestety nie wiem kiedy będzie. I mam maleńką prośbę... komentujcie... Komentarze Annabeth Chase-Jackson i Bielany (uwielbiam was <3) motywują, ale wiadomo jak będzie ktoś jeszcze to proszę o komcie...
Nie zanudzam.
Laciata <3
Wreszczie doczekałam się rozdziału ( sprawdzałam blogera co pięć minut ). Wreszcie zrób z Moni i Luka parę PLISSSS !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńoj jeszcze długo... Ostrzegam, że to będzie się ciągnęło bardzo długo... :)
UsuńBardzo,bardzo długo się to będzie ciągnęło..... Hermes..... Jak zwykle cudo *.*
OdpowiedzUsuńA ja przeciez prawie zawsze dodaje ci konentarz :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam... Wyleciało mi z głowy. Ciebie też uwielbiam <3
UsuńCzęściej dodawaj przemyślenia Luke
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!! Bardzo mi się podoba wszystko co tu opisałaś! Ten Adrian musi być naprawdę nienormalny! Zakochiwać się w córce Demeter? On naprawdę nie wie czym to grozi? Pewnego razu odwiedziła nas taka jedna w Podziemiu! To był koszmar...
OdpowiedzUsuńCały czas gadała o roślinach, wszystkie kamienie zamieniała w jabłka, gruszki, śliwki i kłosy zbóż. Najgorsze było to jak nadawała o przepisach BHP! :(
TO BYŁ KOSZMAR!!!
Mała uwaga! Nie podoba mi się jedynie, że Monica jest taka bezbronna! Brak w niej asertywności! Czy ty też taka jesteś?
Jestem asertywna i wygadana bardziej niż ona. Ogólnie mam wredny charakter xD
UsuńAdrian jest powalony, ale ten facet jest świetny *walić ze prawie go nie pamiętam*
O matko, pamiętam ją. To była tragedia! Dobrze że tatuś w końcu ją wywalił!