środa, 9 października 2013

Rozdział 8 - "Nagle przebiegł koło mnie Facet w stroju biegacza."

[Thalia i Ann patrzyły się na niego jak na UFO.]

Potem obraz mi się rozmazał. Usłyszałam jeszcze krzyki dziewczyn, a potem już pustka.
Przez pustkę czułam jak czyjeś silne ramiona mnie podnoszą i niosą. Potem kładą na łóżko. Jak bym trafiła do szpitalnej części Wielkiego Domu. Chociaż pewno trafiłam.
- Co się stało!? - jak przez mgłę usłyszałam czyjś głos. Był zdenerwowany, przestraszony, przejęty... Nawet półprzytomna poznałam ten głos... To Luke. Nie Adrian, który ma głos jak on. To na 100% Luke. Mój Lukie...
Nie usłyszałam wytłumaczenia Thali, bo znów odpłynęłam.
Wiem, że zajął się mną Chejron. Dziewczyny nie odniosły prawe żadnych obrażeń. Ja głównie osłaniałam Adriana, a Empuza skupiała się na nim, przez co ja otrzymywałam ciosy.
Centaur opatrzył moje rany i podawał mi Nektar. To wiem na pewno, ale nie sądzę by siedział przy mnie prawie cały czas i trzymał mnie za rękę.
Leżałam nieprzytomna do poniedziałku. Czyli do rocznicy. Obudziłam się na dźwięk konchy. Byłam sama, więc po prostu podniosłam się z trudem i obejrzałam gdzie mam rany. Może będą z dwie blizny, ale nie więcej. Ta Empuza nieźle mnie urządziła. Ale żyje i nie umarłam. Siedziałam tak z godzinę, aż przyszła Ann. Podała mi Nektaru i poszła zawołać Chejrona. Sprawdził wszystkie moje rany i uznał, że mogę wyjść spokojnie. Niestety, albo stety nie mogę uczestniczyć w żadnych zajęciach. Mam po prostu siedzieć i się nudzić. Na szczęście obudziła mnie koncha na obiad a nie na śniadanie. Jakieś dwie godziny snułam się po obozie bez celu. Poszłam trochę po patrzeć jak radzi sobie mój brat.
Za godzinę zaczyna się czas wolny. Przechodziłam obok jeziora, gdy na brzegu zobaczyłam Adriana. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
- Już dobrze sie czujesz? Przepraszam... To przeze mnie to coś nas zaatakowało. - wymamrotał, gdy mnie zauważył. Zaśmiałam się cicho. On za to miał smutny wzrok i patrzył się w wodę.
- Tak, już dobrze. Powiem ci Adrian... Herosi są od tego. Jestem tu rok, a to bardzo krótko w porównaniu do moich przyjaciół, czy też i wrogów. Mój przyjaciel uratował Olimp, świat. Gdyby Kronos przejął władzę świat by już nie był taki sam. Naszym zadaniem jest chronić śmiertelników. - odpowiedziałam mu. Spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Nadal ma soczewki. Czymś przynajmniej różni się od Luke'a.
- Jestem półbogiem. Synem Hermesa, który przeżył 25 lat poza obozem. Nie wstępując do niego ani razu. Nikt nie wie jakim cudem. - powiedział i znów spojrzał na wodę.
- Ja przeżyłam siedemnaście. A jestem córką jednego z Wielkiej Trójki. Wszystko jest możliwe. - wtedy zauważyłam małe kółeczko w jego uchu i dyndający na szyi wisior w kształcie Kaduceusza - Od jakiego czasu to masz?
Położył rękę na uchu. "Od nie dawna..." wymamrotał tylko.
- Nie kolczyk! O Wisior mi chodzi! Przecież to symbol Hermesa! - roześmiałam się.
- Studiowałem medycynę. Zawsze chciałem zostać lekarzem. Dostałem to na naste urodziny. - odpowiedział. Wziął go w ręce i zaczął nerwowo obracać.
- Na moje jedenaste urodziny dostałam bransoletkę, która tłumiła moje moce przez długi czas. Może twój wisior robił to samo. A teraz przestał działać, by odnaleźć brata, i swój dom? Nie wiem czemu w tak późnym na Herosa wieku. Mało kto tyle dożywa. - powiedziałam. Starałam się mu jakoś dodać otuchy. Wydawał się być jakoś zagubiony. Ale odebrano mu wszystko co miał. Chciał spełniać swoje marzenia. Hermes pozwolił mu na namiastkę. Biedny... Luke'a przypominał tylko wyglądem. Niczym innym.
- Może... Ale jeżeli ten Luke ma być moim bratem to ja dziękuję. Jest cholernie wredny. W niczym mnie nie przypomina.
- Luke? Wredny? No dobra. W przypadku Kyle'a i Drew to się zgodzę, ale ci sobie u niego nagrabili. Ale czemu miałby być nie miły dla ciebie? Nie widzę ku temu powodów.
- Ja widzę... - powiedziała Thalia. Córka Zeusa usiadła obok mnie, a po chwili położyła - Luke dorastał z chorą psychicznie matką. Od wieku dziewięciu lat widział ją dwa razy. Uciekł z domu w trzeciej klasie. Pięć lat nie miał porządnego domu. Teraz się dowiaduje, że Hermes wyciągnął z tego bagna jego brata i pozwolił mu normalnie żyć. Podczas, gdy ten zdążył uciec z domu, spędzić pięć lat na ulicy, być światkiem śmierci półboga, który tak mu pomógł, odwrócić się od Olimpijczyków i wskrzesić ojca bogów, oddać życie, powrócić, zakochać się ze trzy razy i tak dalej, on żył normalnie nie będąc niczego świadomy. Na jego miejscu też bym się tak zachowała. - zrobiła wywód. Przyznałam jej rację. Adrian patrzył się na nią z szeroko otwartymi oczami.
- No dobra. To ja was zostawiam. - wstała. Nachyliła się jeszcze do Adriana i coś mu wyszeptała. Wychwyciłam słowa "od niej", "Luke, może ci odpuści" lub coś w tym stylu.
- Monica... Ty jesteś córką Zausa, prawda? - spytał. Zaśmiałam się.
- Ja? Córką Zeusa? Jestem córką Hadesa. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo masz oczy koloru nieba... - powiedział i lekko mnie pocałował. Nie tak jak Luke. Inaczej. Przepraszająco. Luke całował mnie inaczej. Jakby z... nie wiem!!! Na pewno nie z żalem.
Nagle wszędzie pojawili się obozowicze. Każdy już się nie mógł doczekać imprezy. Adrian odszedł w kierunku jakiejś córki Demeter. Ja natomiast skierowałam się na plażę.

***
<Luke>
Mam ochotę coś rozwalić. Ten nowy jest tak wkurwia... wkurzający.  Najpierw przyjeżdża z dziewczynami. Całymi poranionymi, nie przytomną Monicą... Jak była w szpitalu często przy niej siadał. Miałem ochotę wbić mu Szerszenia w serce, a potem poszatkować na jak najmniejsze kawałki. Ann miała chyba racje...
Teraz siedzą i sobie rozmawiają nad jeziorem. Tam, gdzie ona grała. Tam gdzie pocałował ją Kyle. Tam gdzie całowałem się z nią Ja!!! A teraz on ją tam całuje... Mam taką ochotę przebić go Szerszeniem... Na nikogo, nigdy nie byłem tak wściekły. Nawet na bogów, za Hala i za Thalię...
Tak, tak, tak... Jak to określiła ze zdziwieniem Thalia : "Wielki Pan Castellan się zakochał!?"
Cholera... Percy zajęty, z Hoodami nie mam zamiaru walczyć... Nie mam na kim się wyżyć... Domek Hefajstosa? Charles nie żyje. Domek Ateny? Tylko z Ann mógłbym, bez oszczędzania się, powalczyć. Zostaje mi chyba  ścianka wspinaczkowa... Chwila... a dzieci Aresa? Nie... z nim nie mam ochoty teraz walczyć. To zostaje ścianka.
Po drodze minąłem Monicę... Musiała być zamyślona. Patrzyła sie na horyzont. Albo myśli o rocznicy, albo o Adrianie. Nie powiem, że nie miałem ochoty jej zatrzymać (i pocałować). Nie powstrzymałem się. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Odwzajemniła go, ale od razu gdy ją puściłem pobiegła w stronę plaży...
Wiem, że jest na mnie strasznie wkurzona za Emmę. Ale to strasznie długa historia... Sięgająca jeszcze czasów gdy z Thalią i Annabeth wędrowaliśmy po świecie, i czasów na Księżniczce Andromedzie. Była jedną ze śmiertelniczek na pokładzie. Potem gdzieś w styczniu przyjechała do Obozu. Moni, akurat nie było, bo pojechała na grób ciotki, która miała tego dnia urodziny. I tak się z Emmą zaczęło. Nie, że mi się spodobała, ale... Dobra przyznaje się! Chciałem przez nią zapomnieć o Monice! Nie wyszło. Było tylko gorzej. Jakby się nie ubrała, czego by nie zrobiła, nie powiedziała moją pierwsza reakcją było "Monica nigdy by czegoś takiego nie założyła" "Monica zrobiłaby to inaczej" Cały czas porównywałem Emme do córki Hadesa. Emma wszystko, na dodatek, popsuła. Gdyby nie ona to Monica byłaby już dawno moją dziewczyną i miałbym ją na co dzień. Chejrona mam gdzieś. Moni ma być moja! Emma dziś wyjeżdża. Na szczęście. I się tu najprawdopodobniej nie pokaże. Po tym jakże męczących ośmiu miesiącach "związku" z nią mam dość! Doszedłem prawie do ścianki, gdy zatrzymała mnie Annabeth.
- Luke, co ci jest? No oprócz Moni?
- Pomyśl. Jesteś w końcu córką Ateny. - odpowiedziałem jej. Jestem teraz naprawdę wkurzony i nie zamierzam być miły dla kogokolwiek.
- Adrian? Serio? To, że zanim ja i Thalia do nich dołączyłyśmy to on ją podrywał...
- Co?! - przerwałem jej. Dobra teraz to moja złość przewyższyła Hadesa, Kronosa, Gaję i Uranosa razem wziętych. Tan idiota chciał się dobrać do mojej Moni... No dobra nie jest moja...Jeszcze...
- No tak... Próbował. A ona wzięła go za ciebie. A potem były wyjaśnienia, a potem Empuza. A potem Jazda do Obozu. A potem prawda o Adrianie. A resztę już znasz. Ale chyba spodobała mu się Alice od Demeter.  Nie zrozumiem chłopaków...  A to że siedział przy Moni prawe cały czas to szczegół. Chociaż nie dla ciebie. A właśnie... jak tam z Emmą? - mówiła z lekką dezaprobatą. Nawet nie zauważyłem, że szliśmy w stronę plaży... Zaczęliśmy rozmawiać. Moja złość się ulotniła. Jednak jak wrócimy na kolację wróci. Widok Adriana znów ją wywoła...

***
<Monica>
Przechadzałam się plażą, mocząc nogi w wodzie. W głowie siedział mi pocałunek sprzed kilku minut. Czemu mnie pocałował? Oddałam jego pocałunek i gdy mnie puścił od razu tu zwiałam...
Nagle przebiegł koło mnie Facet w stroju biegacza. Po chwili się wrócił i zatrzymał przy mnie.
- Monica, córka Hadesa? - zapytał, grzebiąc w torbie.
- A kto pyta? - odparłam nieufnie. Biegacz wyciągnął z torby komórkę, która po chwili zmieniła się w skrzydlatą laskę z owiniętymi w Okół niej dwoma wężami.
- Teraz wiesz?
- Jesteś Hermesem. Ojcem Lukie... Luke'a i Adriana. - powiedziałam. Udało mi się powstrzymać od powiedzenia Lukie... Bóg złodziei zaśmiał się.
- Jesteś drugą osobą, która mnie rozpoznała jako jego ojca. Pierwszą był Percy cztery lata temu. - również się zaśmiałam. Polubiłam go.
- Masz coś dla mnie? Wiem, że tak nieładnie, ale kocham prezenty!!! - pisnęłam  jak mała dziewczynka. To jak zawsze moja reakcja na prezenty. Cieszę sie jak dziecko.
- Niestety nie. Chyba, że chcesz wisior jak Adrian. Zatrzymałem się, bo chcę coś wytłumaczyć mojemu synu, ale ten mnie nienawidzi i by nie mnie słuchał. - powiedział z lekkim smutkiem.
- A więc słucham. Opowiadaj. Mimo wszystko nie obiecuje, że uda mi się mu to wytłumaczyć. - powiedziałam i usiadłam na pisaku. Fale obmywały moje nogi.

- Znasz historię Luke'a. Zaistniała przepowiednia, o bliźniakach. Moich dzieciach. Że jeden z nich za pomocą drugiego wskrzesi największe zło. Dlatego rozdzieliłem Luke'a i Adriana. Ten drugi był młodszy i o wiele słabszy. Uznałem, że Luke da sobie jakoś radę z May, która nawiasem mówiąc myślała, że młodszy syn nie żyje. Dwa dni po urodzeniu przeżył śmieć kliniczną. Ubłagałem położną by nie mówiła o tym, że Adrian przeżył. Gdy ich rozdzieliłem, a ileś lat później urodzili sie Travis i Connor, Apollo powiedział, że przepowiednia nie jest już zagrożeniem. Nie wiem jaki wkład miał Adrian w wskrzeszenie Kronosa, ale wiem, że miał. Wisior miał działać do końca jego życia, ale spotkał was i wisior przestał działać. Empuza go wytropiła i bum! Całe moje starania na marne. Na marginesie to ja i Hades w tym samym dniu załatwialiśmy u cyklopów i Hekate wasze ozdoby. Dobra ja lecę. Przesyłka dla Aresa już czeka. - powiedział i zwiał.
_____________________
Oto jest ósmy rozdział. (niedawno zauważyłam, że zawsze tak zaczynam) Dedykuję go mojej córce-synowi Kalince Mateuszowi. (moja szkoła jest dziwna...) Z smutkiem stwierdzam, ze rozdziały mogą od teraz pojawiać się troszkę rzadziej... Co do następnego to niestety nie wiem kiedy będzie.  I mam maleńką prośbę... komentujcie... Komentarze Annabeth Chase-Jackson i Bielany (uwielbiam was <3) motywują, ale wiadomo jak będzie ktoś jeszcze to proszę o komcie... 
Nie zanudzam.
Laciata <3

8 komentarzy:

  1. Wreszczie doczekałam się rozdziału ( sprawdzałam blogera co pięć minut ). Wreszcie zrób z Moni i Luka parę PLISSSS !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj jeszcze długo... Ostrzegam, że to będzie się ciągnęło bardzo długo... :)

      Usuń
  2. Bardzo,bardzo długo się to będzie ciągnęło..... Hermes..... Jak zwykle cudo *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja przeciez prawie zawsze dodaje ci konentarz :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam... Wyleciało mi z głowy. Ciebie też uwielbiam <3

      Usuń
  4. Częściej dodawaj przemyślenia Luke

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział!!! Bardzo mi się podoba wszystko co tu opisałaś! Ten Adrian musi być naprawdę nienormalny! Zakochiwać się w córce Demeter? On naprawdę nie wie czym to grozi? Pewnego razu odwiedziła nas taka jedna w Podziemiu! To był koszmar...
    Cały czas gadała o roślinach, wszystkie kamienie zamieniała w jabłka, gruszki, śliwki i kłosy zbóż. Najgorsze było to jak nadawała o przepisach BHP! :(
    TO BYŁ KOSZMAR!!!
    Mała uwaga! Nie podoba mi się jedynie, że Monica jest taka bezbronna! Brak w niej asertywności! Czy ty też taka jesteś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem asertywna i wygadana bardziej niż ona. Ogólnie mam wredny charakter xD
      Adrian jest powalony, ale ten facet jest świetny *walić ze prawie go nie pamiętam*
      O matko, pamiętam ją. To była tragedia! Dobrze że tatuś w końcu ją wywalił!

      Usuń