piątek, 4 października 2013

Rozdział 6 - "Przed nami stał Nico z głupim uśmieszkiem na twarzy."

[- Ee.. Tak. Monico, poznaj moją dziewczynę  Emmę. Emmo, to Monica,  moja... najła... najlepsza uczennica. - powiedział lekko zmieszany i objął ją w talii.]

- Miło mi cię poznać. - powiedziała z uśmiechem. Najwidoczniej nie widziała akcji z przed chwili. I dobrze. Naprawdę dobrze. - Luke, skarbie, mógłbyś przynieść mi trochę czegoś do picia. Wiesz, tylko nie nektaru! Nie mogę go pić! - powiedziała i dała mu buziaka w policzek. Luke poszedł zostawiając nas same.
- Słuchaj Margaret...
- Monica - poprawiłam ją.
- Melanie, nie ważne. - kontynuowała - Luke jest mój i łapy trzymaj z dala od niego. - powiedziała grożąc mi palcem. Ostatnia osoba jaka tak do mnie mówiła, zrobiła z siebie pośmiewisko. Ale jego reakcje nie wyglądała na taką jak przy Drew. Zarąbiście, po prostu zarąbiście. Wrócił Luke, trzymając w rękach trzy szklanki. Od razu zabrałam swoją i przy okazji lekko przytrzymałam jego szklankę. Nalał mi brzoskwiniowego nektaru... Ooo... kocham brzoskwinie... Sobie chyba też wziął brzoskwiniowy. Dla Emmy jest cola. Podał jej szklankę. Upiła łyk i wypluła ją prawie na mnie. Na szczęście w ostatniej chwili się odsunęłam.
- Na Hadesa, co ty robisz? - krzyknęłam.
- To jest okropne!!! Co ty mi nalałeś?! Wiesz, że nienawidzę coli!!! - zaczęła wrzeszczeć - A właśnie. Wybacz, ale bym chciała zostać sam na sam z moim chłopakiem. - powiedziała już spokojnie, podkreślając słowo "chłopakiem".
- Normalnie nie odprawia się solenizantki w jej osiemnastkę, ale idę. - powiedziałam i poszłam. Usłyszałam jeszcze strzępek ich rozmowy :
- Przecież ty kochasz colę.
- Tak, ale przy niej każdy smak się psuje.

Dołączyłam do Annabeth, Perciego i Thalii. Rozmawiali o czymś. Kiedy do nich dołączyłam zamilkli. Percy nie skupiał się na niczym.
- Moni, co ty tu robisz? Myślałam, że teraz wyznacie sobie bezgraniczną miłość, załatwicie gadżet typu twojej bransoletki, zamieszkacie razem w świecie śmiertelników i będziecie mieli dwójkę małych dzieciaków biegających pomiędzy waszymi nogami. - powiedziała rozmarzona Annabeth.
- Miałaś na myśli chyba Emmę. Jego dziewczynę. - odpowiedziałam. Percy powiedział byśmy zaczekały chwilę i poszedł gdzieś.
- Luke nie ma dziewczyny. A tym bardziej nie jest nią Emma. - powiedziała Thalia.
- Poznaliśmy ją niedługo przed spotkaniem Hermesa i pani Castellan. Pomogła nam trochę. Zakochała się w Luke'u, ale on w niej nie. Na pewno.  - wymamrotała zamyślona Ann.
- Nawet jej nie lubił! - dodała Thalia.
- Herosi!!! - usłyszałyśmy głos Chejrona - Wybiła dziesiąta! Macie tylko pięć minut i w każdym domku światło ma być zgaszone! - nakazał.
Pożegnałam się z dziewczynami. Każda poszła w stronę swojego domku. Szłam wolnym krokiem do domku Hadesa. Ktoś biegł za mną. Może jakiś obozowicz. Nagle ktoś mnie złapał i odwrócił. W ciemności ledwo dostrzegłam tą osobę. Po chwili błysnęły mi niebieskie oczy i "napastnik" mnie pocałował. Już nie musiałam sie zastanawiać, kto to jest. Gdy do mnie to dotarło, odsunęłam się od Luke'a.
- Na Zeusa!!! Ty masz dziewczynę! Nie całuj mnie, kiedy jesteś zajęty! Chociaż nie, zrobiłeś już to sześć razy! - krzyczałam, ale na szczęście nikt nas nie słyszał. Wokół było ciemno. Tylko w niektórych domkach światło się jeszcze paliło. On nie zważając na moje protesty znów złapał mnie w talii i lekko przyciągnął do siebie.
- Jesteś zazdrosna. - wyszeptał mi do ucha - Ty jesteś po prostu zazdrosna o Emmę.
- Nie jestem zazdrosna. - skłamałam - Jestem tylko zła, że będąc z Emmą, całowałeś mnie. - wysyczałam.
- Wtedy ci to nie przeszkadzało. - powiedział i znów mnie pocałował. Poczekałam, aż skończy. Nie oddałam pocałunku, chociaż było to trudne. Kiedy mnie zdjął ręce z mojej talii, puściłam się biegiem w stronę domku. Udało mi się zniknąć za drzwiami Hadesa nim Luke mnie dogonił. Usiadłam zdyszana pod nimi. Z łóżka wstał Nico.
- Co jest? Pięć minut minęło! Ty się przebieraj i idź spać, bo zaraz ten centaur nas zdepcze. - powiedział i wrócił do swojego łóżka. Szybko poszłam do łazienki i się ogarnęłam. Położyłam się spać. Długo nie mogłam zasnąć. Około drugiej mi się to udało. Na szczęście nie śniło mi się nic. Nienawidzę jak coś mi się śni. Najczęściej są to prorocze sny... Nienawidzę tego.

Rano obudziła mnie czyjaś kłótnia pod domkiem. Spojrzałam na zegarek. Była prawie siódma. Nie wyobrażałam sobie, że Nico tak wcześnie wstaje. W jego wieku, jak musiałam wstawałam do szkoły to wstawałam jak najpóźniej się dało, więc spodziewałam się, że wstanie około siódmej trzydzieści, by zdążyć jeszcze jakoś ogarnąć domek. Od ósmej jest inspekcja. A on zrobił mały bałagan. Lekko mu to ogarnęłam, podczas, gdy on nadal się kłócił z kimś przed drzwiami. Oby nie pozwolił mu tu wejść. Po tym jak Drew z zemsty spaliła połowę moich ciuchów i wybrałam się z Ann i Thalią, która akurat była w obozie, na zakupy, nie mam piżamy np. w misie. Obie uparły się na krótką czarną halkę i inne tego typu piżamy, a ja nie mogłam ich przekonać, że ich nie chcę. I teraz nie mam żadnej, a to żadnej zwyczajnej piżamy!!! W tej piżamie zobaczyło mnie czterech chłopaków. Dan, Kevin, Paul (trzeci syn Afrodyty) i Nico i oby nikt więcej.  W pewnym momencie Nico krzyknął, że "gość" nie może tu wejść, bo jestem w piżamie. Pewno, usłyszał odpowiedź, że ta osoba ma to gdzieś. I do domku weszła Emma.
- Dla brata się tak stroisz? - spytała ironicznie.
- Dzień Dobry by się należało. I nie. Nie stroję się tak dla brata. Czego tu chcesz? - odpowiedziałam jej, dalej pakując do szafy rzeczy Nico. Jak będzie wolne, będę musiała się rozpakować.
- Powtarzam ci, żebyś zostawiła mojego chłopaka w spokoju. Widziałam jak się z nim całujesz kiedy już wszystkie światła zgasły. - wysyczała i splotła ręce na piersi modnisiowatym gestem córeczek Afrodyty.
- On mnie pocałował. Musisz chyba trzymać go na jeszcze krótszej smyczy. - powiedziałam wrzucając ostatnie cuchy Nico do szafy.
- Nie dziwię się Luke'owi. Gdybym nie był twoim bratem pewno też bym się w tobie zakochał. Jak Kyle, pewno Dan, i jeszcze kilku chłopaków z innych domków. Nawet Percy powiedział, że jesteś ładna, a on nie widzi świata poza Annabeth. - powiedział mój brat przeciągając się i podchodząc do swojego łóżka - A teraz Emilly, do widzenia, bo ja chcę spać, a moja siostra popisać w pamiętniku.
- Piszesz pamiętnik? - spytała z chytrym uśmieszkiem. "Kolejny punkt do listy 'Czemu zabić Nico'!!!"
- I co z tego? Nie powinno cię to obchodzić. Idź s tond wreszcie, bo chciałabym się ogarnąć, a mój brat wyspać do końca. - wygoniłam ją. Poszła z westchnieniem, ale miałam wrażenie, że coś knuje.
Poszłam do łazienki, by się ogarnąć. Potem wróciłam w czarnych postrzępionych szortach i trochę przymałej granatowej bluzce. Przylegała jak druga skóra. Niestety miała trochę duży dekolt i była przykrótka, ale to była jedyna bluzka, jaką mogłam ubrać, nie rozwalając wszystkiego w walizce. Przeżyje... Jak wyszłam Nico stał w samych spodniach przed szafą.
- Co ty, na Zeusa, zrobiłaś z moimi ciuchami?!  
- Gadasz jak baba. Złożyłam je i wsadziłam do TWOJEJ połowy szafy. Pamiętaj, że to będzie moja połówka, bo ta jest większa, a ja mam więcej ciuchów. Jak będzie wolne to się rozpakuję. A teraz pościel to łóżko, bo nie chcę mieć na drzwiach naklejki "Najbardziej brudny domek" - powiedziałam i wyciągnęłam mu byle jaką koszulkę - Proszę.
Narzucił na siebie koszulkę i poczekaliśmy na Hoodów. Dziś to oni prowadzą inspekcje. Domek Hermesa jest podzielony. Niektórzy chcą by Luke był znów grupowym, a niektórzy by zostali nimi Hoodowie. Mi pasuje tak jak jest. Zawsze przed śniadaniem Grupowi chodzą po domkach. Dopiero jak zamelduje Chejronowi, że wszystko sprawdzone, on zwołuje wszystkich na śniadanie. Zapukali do nas trzy po. Zwykle u nas byli o ósmej. Nico poszedł otworzyć. Zdążyłam w tym czasie napisać cały wpis w pamiętniku. A że mi się nudziło poczytałam stare wpisy cioci. Ten pamiętnik mam po niej. Dała mi go na moje piętnaste urodziny, mówiąc, że ona w moim wieku zaczęła pisać właśnie w tym pamiętniku. Wtedy kazała mi pisać w miarę systematycznie. Kartek w nim było mnóstwo. Od tamtej pory staram się codziennie pisać w nim. Siedziałam po turecku na łóżku pochylając się na zeszytem, gdy do domku wszedł Nico i Luke.
- Od kiedy ty jesteś grupowym? - spytałam obojętnie nadal przerzucając kartki.
- Nie jestem. Hoodowie po prostu mnie wkręcili w to i od dziś, niestety, robię to za nich. - odpowiedział i zaczął przeprowadzać inspekcję. Był chyba zaskoczony porządkiem jaki tu panował. Oczywiście zrobiłam go w ostatniej chwili. Luke co chwilę na mnie zerkał i wtedy przypomniałam jaką mam bluzkę na sobie. Od razu się wyprostowałam i schowałam pamiętnik.
- Tylko się pospiesz, bo ja jestem już głodna.
- Już idę, spokojnie. Macie 7 za genialny porządek w szafie. - powiedział i sobie poszedł. Odetchnęłam. Na szczęście nie wszystkie domki były sprawdzane przed śniadaniem. Jedenaście przed (dwunastu Olimpijczyków [oprócz Hery i Artemidy] plus Hades), a reszta po. Nasz był ostatni, więc pięć minut później zabrzmiał dźwięk konchy. Pognaliśmy z Nico do pawilonu, bo oboje byliśmy cholernie głodni.  Zjawiliśmy się tam pierwsi. Chwilę po nas Thalia i Percy. Czyli każdy domek Wielkiej Trójki jest już pusty.
- Wy też jesteście tak głodni, że tylko jak Chejron zaczął zwoływać pognaliście tu najszybciej jak się dało? - spytał Percy lekko dysząc ze zmęczenia, tak jak my i Thalia.
- I to jak... - odpowiedziała Thalia. Każdy opadł na ławki przy swoich stolikach. Na szczęście nie były aż tak daleko od siebie.  Mogliśmy dalej normalnie rozmawiać.
- Chwila... Luke dziś prowadził inspekcje... A ty w tej bluzce byłaś? Nie dostał szału? - wtrącił nagle Percy.
- PERCY!!! - wydarli się równo Nico i Thalia i posłali mu porozumiewawcze spojrzenia.
- Co Percy? Czego wy chcecie od Mojego Glonomóżczka? - odezwała się Annabeth wkraczając do pawilonu ze swoim domkiem Ateny.
- Nic. Po prostu prawie powiedział to czego nie możemy. - wysyczała Thalia i posłała jej to samo spojrzenie. Ann od razu zrozumiała w przeciwieństwie do mnie.
- Rozumiem... Glonomóżczku później porozmawiamy. - powiedziała srogim tonem "Panna Chase" Zawsze z Thalią ją tak nazywamy jak się troszeńkę zdenerwuje na Perseusza.
 Ruszyła do swojego stolika. My zanieśliśmy się śmiechem. Gdy wszyscy się już zebrali nimfy zaczęły podawać śniadanie. Nutella!!! Jej!!! Jestem szczęśliwa!!! Zaczęliśmy jeść. W pewnej chwili spytałam o co chodziło z tym "prawie nie powiedział tego czego nie mówimy" Nico zbył mnie odpowiedzią, że to nie dotyczy ani mnie ani Luke'a. Z tym akurat miałam lekkie wątpliwości... Śniadanie się skończyło. Teraz greka. Po jakże męczącej (bo siedziałam obok Luke'a, a tam jest straszne ciasno, że równie dobrze mogłam mu usiąść na kolanach) lekcji nadszedł na czyszczenie stajni... z Afrodytą. I Percym i braciszkiem. Na szczęście. Przydzielony mi był jeden boks z Danem. Nico chyba coś mówił, że on się we mnie zakochał. Afrodyto... Proszę nie rób mi tego. Miałam wrażenie, że co chwile na mnie zerka. Tak jak Luke, na inspekcji. Ale syn Hermesa, robił to na śniadaniu, na grece, i na inspekcji. Non stop!!! Część mnie się cieszyła, a część nienawidziła tej drugiej za to szczęście. Czyli znowu wewnętrzna kłótnia. Ech... Po chwili dotarło do mnie co teraz. Szermierka. Atena, o ile dobrze wiem, jest parzysta, czyli jak Percy będzie z Ann to zostaje jedna osoba i Nico będzie tak wredny, że będzie z tą osobą. (On się zakochał w jednej córce Ateny. O ironio) I ja będę musiała być z Lukie'm. NIE!!! Chwila!!! Tak! Dziękuję Braciszku!!! Będziesz mnie uczyć obsługiwania sztyletem!!! Bogowie jak ja cię braciszku uwielbiam!!! Oczywiście moje kochane serce było złe z tego powodu. Sprzątanie stajni się skończyło i teraz szliśmy w stronę Areny.
- A właśnie. Z racji tego, że mamy z Ateną, a ja nie odpuszczę możliwości by być w parze z Lilly, przekonałem Luke'a, że to on nauczy cię walki sztyletem. Musiałem błagać go całe czyszczenie stajni. Męcząca robota, ale się opłacało. - Powiedział Nico podczas drogi. Miałam ochotę udusić go tu i teraz. Ale się powstrzymałam.
Dotarliśmy na arenę. Luke czekał na nas.
- Jak co tydzień, - "lub codziennie" dodał bezgłośnie patrząc na mnie - dobierzcie się w pary. A dalej wiecie co robić. - nakazał. Nico poszedł do Lilly, Percy do Ann, a każdy inny z domku Ateny znalazł sobie parę. Tak bardzo chciałam, by okazało się, że jest jakiś nowy czy nowa z, którą (którym) mogłabym być. Czemu... Ja się pytam czemu?!
- Jak zwykle bez pary? - zapytał normalnym tonem jakby nic a to nic z wczoraj się nie wydarzyło. Dobra... Ja tez postaram się zachowywać jak gdyby nigdy nic.
- Tak naprawdę, odkąd Rebbeca była u Afrodyty mogłabym być z nią w parze, ale ty sie uwziąłeś, że ona ma ćwiczyć na manekinie, a ja za cholerę nie wiem czemu. Jakby nie mogła być w tedy ze mną w parze. A mówiłeś mi na mojej drugiej lekcji, że nie robisz wyjątków. A zrobiłeś go dla mnie i dla Rebbeci. Ale tak jestem bez pary. - powiedziałam i zerwałam naszyjnik - To zaczynamy?
- Dla ciebie? Nie dziwne, że zrobiłem wyjątek.
Dobył sztyletu i mniej więcej zaczęliśmy walkę. Nie skomentowałam jego odpowiedzi, tylko przewróciłam oczami. Sztyletem walczyło mi się lepiej. "Sztyletami posługują się tylko najdzielniejsi i najszybsi wojownicy - powiedział chwilę przed walką - Nie maja takiej mocy i zasięgu jak miecz, ale łatwo je ukryć i trafić nimi w słabe punkty w pancerzu wroga . Wojownik posługujący się sztyletem musi być sprytny." I walczyliśmy. Chwilę po jego słowach rozniósł się głos Annabeth :
- Luke, to samo powiedziałeś mi przy naszym pierwszym spotkaniu, gdy dawałeś mi sztylet Hala!

Luke tylko odpowiedział jej ukradkowym uśmiechem i walczyliśmy dalej. Szczerze mówiąc prawie nic musiał mi nic pokazywać. Walka na sztylety skończyła się po prawie godzinie. Potem żeby wprawić mnie w walce sztyletem przeciwko przeciwnikowi z mieczem, zamienił sztylet na swojego Szerszenia. Od Annabeth dowiedziałam się, że po tym jak Percy zwrócił Piorun Zeusa, Luke dostał ten miecz od Kronosa. Pierwotnie był to jego sierp, który potem przetopiono na miecz o jednym ostrzu z hartowanej stali, a drugim z niebiańskiego spiżu. Kiedy Luke umierał na Olimpie, sierp (bo Szerszeń odzyskał pierwotną formę) stopił się w ognisku Hestii. Kiedy wrócił z Elizjum, albo mój ojciec, albo jego nie za bardzo pamiętam, podarował mu dokładną kopię Szerszenia, lecz tylko ze spiżu. Nie powalczył długo mieczem, ponieważ nadszedł czas na mitologię. Oczywiście tylko dla Perciego, mojego brata i innych obozowiczów. Kiedy wszyscy zniknęli z pola widzenia znów zaczęliśmy się pojedynkować. Luke zaczął się zachowywać tak jak dawniej, czyli aranżował sytuacje bym na niego wpadła. Przy pokazywaniu niektórych ruchów leniwie zjeżdżał dłońmi po moich ramionach. Lekcja lekcją. Jego zachowanie jego zachowaniem, ale po jakiś piętnastu minutach znów zaaranżował sytuacje bym na niego wpadła. Już nawet mogę rozpoznać kiedy to robi. Może coś mu nie wyszło, może zrobił to specjalnie, nie wiem, ale gdy się na niego przewróciłam złapał mnie wypuszczając Szerszenia z ręki. Miecz spadł z brzękiem na kamień, zaraz potem ja upuściłam mój sztylet. Dzieliło nas nie więcej jak centymetr. Oboje równo zamknęliśmy oczy i zmniejszyliśmy tą odległość do minimum. Cały czas trzymał mnie w talii, a ja oparłam ręce na jego szyi. Po kilkunastu minutach. Nawet nie wiem ilu. Oderwaliśmy się od siebie i patrzeliśmy sobie w oczy. Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś drwiąco powoli bije nam brawo. Zdjęłam ręce z jego szyi, a on z mojej talii. Przed nami stał Nico z głupim uśmieszkiem na twarzy.
______________________
Oto jest szósty rozdział. Tradycyjnie przepraszam za błędy. Następny postaram się dodać za dwa dni. ;)
Mam nadzieję, że się podobało.
Nie zanudzam.
Laciata <3

6 komentarzy:

  1. He He Emma.... Rozdział jak zwykle tak samo cudowny ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super ale ja bym zrobiła tak żeby Moni dłużej się gniewała na Luka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz szczerze to ja się uzależniłam od tego bloga jest idealny
    Weny Życzę

    OdpowiedzUsuń
  4. fAjny. Moni mogłaby dłużej się gniewać

    OdpowiedzUsuń
  5. "Sztyletami posługują się tylko najdzielniejsi i najszybsi wojownicy - powiedział chwilę przed walką - Nie maja takiej mocy i zasięgu jak miecz, ale łatwo je ukryć i trafić nimi w słabe punkty w pancerzu wroga . Wojownik posługujący się sztyletem musi być sprytny..." A ty jesteś sprytna?
    Znam ten cytat na pamięć! Pochodzi on z Pamiętników Półbogów. Te słowa Luke pokierował do Annabeth dając jej sztylet... Nie wiem dlaczego wbijasz te słowa w usta Luka... Przecież on nie lubi wspominać tamtych dni i tego "zdradzieckiego sztyletu"...
    A mówiłaś mi, że nie lubisz tej książki!
    Rozdział bardzo fajny i przyjemny do czytania!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, że jestem
      Wiem skąd jest przepisywałam go żywcem ;')
      Pewnie powiedział je instynktownie, zapominając że takie już padły z jego ust
      Nie przepadam, a tego opowiadania z Leo nadal nie skończyłam
      Dziękuję bardzo :3

      Usuń