czwartek, 31 października 2013

Rozdział 13 - "Pod ścianą siedziała trochę starsza kobieta z długim czarnym warkoczem. Zatrzymałam się w pół kroku"

Cała piątka natarła na Clarisse. Od razu obok mnie pojawiły się dwa inne szkielety, które zaatakowały wrogów. Zacisnęłam mocno dłoń w pięść, po czym zerwałam łańcuszek. Gwałtownie rozluźniłam dłoń, a pod nią wytworzyła się dziura, wyglądająca jakby prowadziła, aż do samego Tartaru. Na moich ustach zakwitł szatański uśmiech.. (jak to brzmi...) Ruszyłam przeciwko wrogim kościotrupom. Po ponad półgodzinie ze wszystkich została tylko sterta kości, ale tylko przez chwilę. Rozkazałam się wszystkim odsunąć i spróbowałam nowej sztuczki. Pod stertą kości otworzył się karter, a z dołu dobiegały jęki dusz. Tak... to jednak przejście do Tartaru. Kości wpadły do dziury, która po chwili się zamknęła. Samochód nie wyglądał najlepiej. Nie nadawał się już do jazdy. Godzinną drogę samochodem musieliśmy pokonać na pieszo.
Szliśmy już dwie godziny. Clarisse powiedziała, że za mniej-więcej kilometr, będzie trzeba wejść w las. Nogi bolały mnie strasznie. Percy od prawie pół godziny niósł Ann na rękach. Było mi zimno, nogi były ciężkie. Nigdy nie przeszłam takiego dystansu w glanach. Glany ciążyły, skurzana kurtka nie dawała wystarczającej ochrony. Na dodatek już się ściemniało. Wyjechaliśmy o wiele później niż zamierzaliśmy.
- Zimno, ciemno, daleko... - zaczęłam szeptać. Myślałam, że nikt nie zwraca na mnie uwagi, dopóki nie straciłam gruntu pod nogami i nie wylądowałam w ramionach Luke'a.
- Już lepiej? - zapytał z cichym śmiechem. Pokiwałam głową. Po chwili zasnęłam w jego ramionach. Było mi ciepło... i wygodnie... i bezpiecznie... Czułam się bezpieczna, zmartwienia o potworach zniknęły, przepowiednia nie istniała. Był tylko Luke niosący mnie w ramionach.
 Oczywiście nie obyło się od komentarza Clarisse, jak i Perciego.
Obudziłam się, gdy doszliśmy do miejsca, gdzie trzeba było wejść do lasu. Weszliśmy w głąb ciemnego lasu. Co chwila było słychać leśnie zwierzęta. Po półgodzinie drogi stanęliśmy przed wielką jaskinią wyraźnie schodzącą w dół.
- No to moja ulubiona część... Jaskinia. - powiedziałam z uśmiechem. Kocham podziemia. Teraz już wiemy dla czego.
- A moja najgorsza... Powiedz, że tam nie ma pająków... - wyszeptała Ann.
Właśnie sobie uświadomiłam, że świeżo zaręczona, ciężarna córka Ateny zaraz wejdzie do jaskini pełnej potworów, pająków, węży, robali, i tym podobnych... Super... Cała piątka jednak wie, że bez niej się nie obędziemy. Weszliśmy do jaskini... Przez ramię miałam przewieszony kołczan, a w nim strzały. W ręku zamiast sztyletu trzymałam łuk. Na sztylet się tutaj nie zdam. Po niecałych trzech minutach pierwsza strzała została wystrzelona w stronę wielkiego węża. Na szczęście ta jedna wystarczyła. Dalej nie było tak łatwo. Naszym pierwszym przeciwnikiem była... Chimera. Jakim cudem ona znowu żyje, że się zapytam... Stanęłam na końcu i cały czas wystrzeliwałam w jej stronę kolejne strzały. Chłopaki (plus Clarisse) załatwili ją. Później była Empuza. Nakazałam by każdy trzymał się z dala od niej. Najpierw oberwała głazem w głowę. Później strzałą w ramię. A potem spadła prosto do Tartaru. Kolejny był Minotaur. Załatwiliśmy go szybko. Ani razu nie zostałam zraniona.
Szliśmy przez te tunele już z dwie godziny. Mimo energii jaką czułam od ziemi byłam już lekko wyczerpana. Za zakrętem usłyszeliśmy czyjś szloch. Skręciliśmy. Pod ścianą siedziała trochę starsza kobieta z długim czarnym warkoczem. Zatrzymałam się w pół kroku.
- Ciocia...? - wyszeptałam. Kobieta podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi wielkimi szarymi oczami. Wokół tali poczułam silne ramię Luke'a.
- Ona umarła. Widziałem ją w Elizjum i wcale nie wybierała się na powierzchnię. - wyszeptał mi do ucha. Wyrwałam mu się i podbiegłam co cioci...
__________________________
Oto jest trzynasty rozdział.
No dobra... to jeszcze nie koniec, choć bym chciała... :)
__________________________


- Monico... Moja kochana Monica. Ale się zmieniłaś... Przepraszam, że ci nic nie powiedziałam. Wiedziałam o wszystkim. - wyszeptała, odgarniając mi włosy z twarzy. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Luke chciał do mnie podejść, ale Ann zatrzymała go ruchem ręki. Ciocia zaczęła mówić do mnie. Potem streściłam jej szybciutko cały pobyt w obozie. Wiem, że nikt nas nie podsłuchiwał, więc nie ominęłam tego, że zakochałam się w Luke'u. Za nią nagle pojawił się dobrze zbudowany, bardzo przystojny, ciemnoskóry mężczyzna. Z jego pleców wystawały wielkie czarne, anielskie skrzydła. Nigdy go nie widziałam, mimo to od razu wiedziałam kto to jest.
- Harriet Scared. Nie wiem co ty tu robisz, ale w tej chwili wracasz, ze mną do Elizjum, gdzie teraz twoje miejsce. - odrzekł poważnie Tanatos. Ciotka zaczęła krzyczeć, że już tam nie wróci. Tanatos wyszarpnął ją z moich objęć i zniknęli. Usiadłam w dosłownie tym samym miejscu, co chwile temu ciocia i zaniosłam się płaczem. Annabeth uklękła przy mnie i przytuliła. Cały czas płakałam.
- Ci... Ktoś potężny próbuje nas osłabić. Za paręnaście metrów dojdziemy do tego głupiego diamentu i będzie wszystko z głowy. Będzie po przepowiedni. Będziesz z Luke'm... Spokojnie... - zaczęła szeptać.
Po kilkunastu minutach się uspokoiłam. Wstałyśmy. Siedziałam tam tak długo, że po pierwszym kroku nogi się pode mną ugięły. Luke złapał mnie w ostatnim momencie. Mocno się do niego przytuliłam i znów zaczęłam płakać. Wszyscy nas wyprzedzili. Staliśmy tak przytuleni do siebie. Nagle usłyszeliśmy krzyk. Pobiegliśmy w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłam przerażoną Annabeth przytulającą się do Perciego. 
Z góry zwisał wielki pająk wielkości konia pociągowego.
_____________________
I teraz... Oto jest trzynasty rozdział.
Wiem, że krótki, ale jak nie na ciotce to na pająku musiałam skończyć. :)
Myślę, że w okolicach środy będzie następny. :)
Rozdział dedykuję Daughter of the Moon, której dziękuję za komentarze i dzięki mocy mojej mocy nadanej mi przez tatusia Hadesa, nakazuję ci dodać kolejny rozdział!!! Oczywiście żartuję. :) Co nie zmienia faktu, że nie mogę się go doczekać!!!
Jak i dedykacja jest dla 
Lelanny, której dziękuję za miłe komentarze. Po prostu piszczałam z radości jak je czytałam (Weronika Lynch [Annabeth Chase-Jackson świadkiem] P.S powodzenia w szkole ;)
Zgodnie z tradycją przepraszam za błędy.
Plus zapraszam do zadawania pytań [KLIK]
No ok, bo to zaraz będzie dłuższe od rozdziału :)
Nie zanudzam
Laciata <3
Prośba!!! Jak czytasz - skomentuj!!!

7 komentarzy:

  1. Ten moment był straszny, kiedy byłam świadkiem.... To tej pory śni mi się to w koszmarach...
    Pająki... Ble....
    Jak zwykle rozdział cudowny ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za dedykację :) Muszę przyznać, że lekko mnie przestraszyłaś, naprawde myślałam, że już kończysz na tej ciotce ;) Rozdział świetny, tylko troche krotki, ale rozumiem cie, są takie momenty idealnie nadające się na zakoncznienie ;* Czekam na nexta, u mnie również powinien pojawić się już nie długo ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział ekstra :-)
    Mam nadzieje że Luke i Monica będą wkfótce razem:-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdzial a szczegolnie swietnie wymyslona sprawa z ta ciotka ;** pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za dedykacje kiedy ją czytałam piszczałam z radości co do rozdziału to w takim momencie musiałaś skączyć ? Uwielbiam twój blog :P
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  6. "Pod stertą kości otworzył się karter, a z dołu dobiegały jęki dusz." Co to jest karter?
    "Oczywiście nie obyło się od komentarza Clarisse, jak i Perciego.

    Obudziłam się, gdy doszliśmy do miejsca, gdzie trzeba było wejść do lasu. Weszliśmy w głąb ciemnego lasu. Co chwila było słychać leśnie zwierzęta. Po półgodzinie drogi stanęliśmy przed wielką jaskinią wyraźnie schodzącą w dół." Jak ona mogła to słyszeć i widzieć skoro spała?

    "Z góry zwisał wielki pająk wielkości konia pociągowego." To troche dziwne... No ale...
    Rozdział super choć w niektórych miejscach nie wiadomo o co chodzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krater jeny literówka. Nadal mi się zdarza że jak pisze szybko litery nie są w odpowiedniej kolejności, bo jedna ręka nie nadąża za drugą.
      Serio spała? Widocznie się chyba obudziła.
      Pociągowce są wielkie. A wielki pająk to fuj.
      Ja nie wiem o co w całości chodzi więc się nie martw że tylko w tym rozdziale ;')

      Usuń