Cała piątka natarła na Clarisse. Od razu obok mnie pojawiły
się dwa inne szkielety, które zaatakowały wrogów. Zacisnęłam mocno dłoń w
pięść, po czym zerwałam łańcuszek. Gwałtownie rozluźniłam dłoń, a pod nią
wytworzyła się dziura, wyglądająca jakby prowadziła, aż do samego Tartaru. Na
moich ustach zakwitł szatański uśmiech.. (jak to brzmi...) Ruszyłam przeciwko
wrogim kościotrupom. Po ponad półgodzinie ze wszystkich została tylko sterta
kości, ale tylko przez chwilę. Rozkazałam się wszystkim odsunąć i spróbowałam
nowej sztuczki. Pod stertą kości otworzył się karter, a z dołu dobiegały jęki
dusz. Tak... to jednak przejście do Tartaru. Kości wpadły do dziury, która po
chwili się zamknęła. Samochód nie wyglądał najlepiej. Nie nadawał się już do
jazdy. Godzinną drogę samochodem musieliśmy pokonać na pieszo.
Szliśmy już dwie godziny. Clarisse powiedziała, że za
mniej-więcej kilometr, będzie trzeba wejść w las. Nogi bolały mnie strasznie.
Percy od prawie pół godziny niósł Ann na rękach. Było mi zimno, nogi były
ciężkie. Nigdy nie przeszłam takiego dystansu w glanach. Glany ciążyły,
skurzana kurtka nie dawała wystarczającej ochrony. Na dodatek już się
ściemniało. Wyjechaliśmy o wiele później niż zamierzaliśmy.
- Zimno, ciemno, daleko... - zaczęłam szeptać. Myślałam, że
nikt nie zwraca na mnie uwagi, dopóki nie straciłam gruntu pod nogami i nie
wylądowałam w ramionach Luke'a.
- Już lepiej? - zapytał z cichym śmiechem. Pokiwałam głową.
Po chwili zasnęłam w jego ramionach. Było mi ciepło... i wygodnie... i
bezpiecznie... Czułam się bezpieczna, zmartwienia o potworach zniknęły,
przepowiednia nie istniała. Był tylko Luke niosący mnie w ramionach.
Oczywiście nie obyło
się od komentarza Clarisse, jak i Perciego.
Obudziłam się, gdy doszliśmy do miejsca, gdzie trzeba było
wejść do lasu. Weszliśmy w głąb ciemnego lasu. Co chwila było słychać leśnie
zwierzęta. Po półgodzinie drogi stanęliśmy przed wielką jaskinią wyraźnie
schodzącą w dół.
- No to moja ulubiona część... Jaskinia. - powiedziałam z
uśmiechem. Kocham podziemia. Teraz już wiemy dla czego.
- A moja najgorsza... Powiedz, że tam nie ma pająków... -
wyszeptała Ann.
Właśnie sobie uświadomiłam, że świeżo zaręczona, ciężarna
córka Ateny zaraz wejdzie do jaskini pełnej potworów, pająków, węży, robali, i
tym podobnych... Super... Cała piątka jednak wie, że bez niej się nie
obędziemy. Weszliśmy do jaskini... Przez ramię miałam przewieszony kołczan, a w
nim strzały. W ręku zamiast sztyletu trzymałam łuk. Na sztylet się tutaj nie
zdam. Po niecałych trzech minutach pierwsza strzała została wystrzelona w
stronę wielkiego węża. Na szczęście ta jedna wystarczyła. Dalej nie było tak
łatwo. Naszym pierwszym przeciwnikiem była... Chimera. Jakim cudem ona znowu
żyje, że się zapytam... Stanęłam na końcu i cały czas wystrzeliwałam w jej
stronę kolejne strzały. Chłopaki (plus Clarisse) załatwili ją. Później była
Empuza. Nakazałam by każdy trzymał się z dala od niej. Najpierw oberwała głazem
w głowę. Później strzałą w ramię. A potem spadła prosto do Tartaru. Kolejny był
Minotaur. Załatwiliśmy go szybko. Ani razu nie zostałam zraniona.
Szliśmy przez te tunele już z dwie godziny. Mimo energii
jaką czułam od ziemi byłam już lekko wyczerpana. Za zakrętem usłyszeliśmy czyjś
szloch. Skręciliśmy. Pod ścianą siedziała trochę starsza kobieta z długim
czarnym warkoczem. Zatrzymałam się w pół kroku.
- Ciocia...? - wyszeptałam. Kobieta podniosła głowę i
spojrzała na mnie swoimi wielkimi szarymi oczami. Wokół tali poczułam silne
ramię Luke'a.
- Ona umarła. Widziałem ją w Elizjum i wcale nie wybierała
się na powierzchnię. - wyszeptał mi do ucha. Wyrwałam mu się i podbiegłam co
cioci...
__________________________
Oto jest trzynasty rozdział.
No dobra... to jeszcze nie koniec, choć bym chciała... :)
__________________________
- Monico... Moja kochana Monica. Ale się zmieniłaś...
Przepraszam, że ci nic nie powiedziałam. Wiedziałam o wszystkim. - wyszeptała,
odgarniając mi włosy z twarzy. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Luke chciał do
mnie podejść, ale Ann zatrzymała go ruchem ręki. Ciocia zaczęła mówić do mnie.
Potem streściłam jej szybciutko cały pobyt w obozie. Wiem, że nikt nas nie
podsłuchiwał, więc nie ominęłam tego, że zakochałam się w Luke'u. Za nią nagle
pojawił się dobrze zbudowany, bardzo przystojny, ciemnoskóry mężczyzna. Z jego
pleców wystawały wielkie czarne, anielskie skrzydła. Nigdy go nie widziałam,
mimo to od razu wiedziałam kto to jest.
- Harriet Scared. Nie wiem co ty tu robisz, ale w tej chwili
wracasz, ze mną do Elizjum, gdzie teraz twoje miejsce. - odrzekł poważnie
Tanatos. Ciotka zaczęła krzyczeć, że już tam nie wróci. Tanatos wyszarpnął ją z
moich objęć i zniknęli. Usiadłam w dosłownie tym samym miejscu, co chwile temu
ciocia i zaniosłam się płaczem. Annabeth uklękła przy mnie i przytuliła. Cały
czas płakałam.
- Ci... Ktoś potężny próbuje nas osłabić. Za paręnaście
metrów dojdziemy do tego głupiego diamentu i będzie wszystko z głowy. Będzie po
przepowiedni. Będziesz z Luke'm... Spokojnie... - zaczęła szeptać.
Po kilkunastu minutach się uspokoiłam. Wstałyśmy. Siedziałam tam tak długo, że po pierwszym kroku nogi się pode mną ugięły. Luke złapał mnie w ostatnim momencie. Mocno się do niego przytuliłam i znów zaczęłam płakać. Wszyscy nas wyprzedzili. Staliśmy tak przytuleni do siebie. Nagle usłyszeliśmy krzyk. Pobiegliśmy w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłam przerażoną Annabeth przytulającą się do Perciego.
Z góry zwisał wielki pająk wielkości konia pociągowego.
_____________________
I teraz... Oto jest trzynasty rozdział.
Wiem, że krótki, ale jak nie na ciotce to na pająku musiałam skończyć. :)
Wiem, że krótki, ale jak nie na ciotce to na pająku musiałam skończyć. :)
Myślę, że w okolicach środy będzie następny. :)
Rozdział dedykuję Daughter of the Moon, której dziękuję za komentarze i dzięki mocy mojej mocy nadanej mi przez tatusia Hadesa, nakazuję ci dodać kolejny rozdział!!! Oczywiście żartuję. :) Co nie zmienia faktu, że nie mogę się go doczekać!!!
Jak i dedykacja jest dla Lelanny, której dziękuję za miłe komentarze. Po prostu piszczałam z radości jak je czytałam (Weronika Lynch [Annabeth Chase-Jackson świadkiem] P.S powodzenia w szkole ;)
Jak i dedykacja jest dla Lelanny, której dziękuję za miłe komentarze. Po prostu piszczałam z radości jak je czytałam (Weronika Lynch [Annabeth Chase-Jackson świadkiem] P.S powodzenia w szkole ;)
Zgodnie z tradycją przepraszam za błędy.
Plus zapraszam do zadawania pytań [KLIK]
Plus zapraszam do zadawania pytań [KLIK]
No ok, bo to zaraz będzie dłuższe od rozdziału :)
Nie zanudzam
Laciata <3
Prośba!!! Jak czytasz - skomentuj!!!
Ten moment był straszny, kiedy byłam świadkiem.... To tej pory śni mi się to w koszmarach...
OdpowiedzUsuńPająki... Ble....
Jak zwykle rozdział cudowny ^.^
Bardzo dziękuję za dedykację :) Muszę przyznać, że lekko mnie przestraszyłaś, naprawde myślałam, że już kończysz na tej ciotce ;) Rozdział świetny, tylko troche krotki, ale rozumiem cie, są takie momenty idealnie nadające się na zakoncznienie ;* Czekam na nexta, u mnie również powinien pojawić się już nie długo ;>
OdpowiedzUsuńRozdział ekstra :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że Luke i Monica będą wkfótce razem:-) :-) :-)
Bardzo fajny rozdzial a szczegolnie swietnie wymyslona sprawa z ta ciotka ;** pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykacje kiedy ją czytałam piszczałam z radości co do rozdziału to w takim momencie musiałaś skączyć ? Uwielbiam twój blog :P
OdpowiedzUsuńWeny życzę
"Pod stertą kości otworzył się karter, a z dołu dobiegały jęki dusz." Co to jest karter?
OdpowiedzUsuń"Oczywiście nie obyło się od komentarza Clarisse, jak i Perciego.
Obudziłam się, gdy doszliśmy do miejsca, gdzie trzeba było wejść do lasu. Weszliśmy w głąb ciemnego lasu. Co chwila było słychać leśnie zwierzęta. Po półgodzinie drogi stanęliśmy przed wielką jaskinią wyraźnie schodzącą w dół." Jak ona mogła to słyszeć i widzieć skoro spała?
"Z góry zwisał wielki pająk wielkości konia pociągowego." To troche dziwne... No ale...
Rozdział super choć w niektórych miejscach nie wiadomo o co chodzi!
Krater jeny literówka. Nadal mi się zdarza że jak pisze szybko litery nie są w odpowiedniej kolejności, bo jedna ręka nie nadąża za drugą.
UsuńSerio spała? Widocznie się chyba obudziła.
Pociągowce są wielkie. A wielki pająk to fuj.
Ja nie wiem o co w całości chodzi więc się nie martw że tylko w tym rozdziale ;')